Phantom of the Opera
Niektórzy z was znają zapewne Upiora z Opery. Dla tych, którzy jakimś cudem nie znają jednego z najpopularniejszych musicali powiem, że stworzony (na podstawie powieści Gastona Leroux, publikowej w latach 1909-1910) został w 1986r. przez trio Andrew Lloyd Webbera, Charlesa Harta i Richarda Stilgoe. Od tamtego czasu został on wystawiony w ok. dwudziestu krajach (z czego tylko Polacy i Węgrzy otrzymali zgodę na wersję non-replica) i adaptację filmową. I to właśnie o tym filmie chcę dziś napisać. Nie będę rozwodził się tutaj nad takimi szczegółami, jak producent (A.L. Webber) i budżet filmu (najdroższa niezależna produkcja na świecie). Zacznę od wprowadzenia multimedialnego, tytułowej piosenki pochodzącej z filmu:
Musicie przyznać, że jest wspaniała Dowodem na to jest cover tego kawałka w wykonaniu różnych słynnych zespołów, jak chociażby Nightwish.
To właśnie ta muzyczna strona przyniosła produkcji sukces, ale nie bez znaczenia jest też wspaniała fabuła. Na pierwszy rzut oka wydaje się ona nieco sztampowa, ponieważ to zwyczajna historia miłosna. Tym, co odróżnia ją od innych dzieł, jest nieco dwuznaczne zakończenie. Z jednej strony Christine i Raoul odchodzą razem i żyją szczęśliwe, z drugiej jednak Upiór zostaje sam. No ale od początku - główną postacią w filmie jest młoda tancerka, Christine Daaé, która w dzieciństwie zostaje osierocona przez swojego ojca, słynnego skrzypka. Ojciec obiecuje jej na łożu śmierci, że zawsze będzie przy niej jej anioł muzyki. Faktycznie, od tamtego dnia ktoś przy niej czuwał i uczył jej śpiewu. Nie był to jednak anioł. Tajemniczym ktosiem okazał się tytułowy Upiór. Za jego sprawą w Operze dzieje się wiele rzeczy. Niestety nie da się tego opisać słowami, trzeba zobaczyć na własne oczy
Przyznaje, że jednym z moich marzeń jest wybrać się do londyńskiego "Her Majesty's Theatre", gdzie przedstawienie nie wyleciało z programu od czasu światowej premiery. Niestety nie jest to tania sprawa, ale kiedyś się wybiorę.
Już niedługo miejsce będzie miała premiera drugiej części arcydzieła. Nazywać się będzie Loves Never Dies i opowiadać będzie historię Upiora w dziesięć lat po wydarzeniach z części pierwszej. Do zamówienia są już płyty z muzyką, na które również jestem chętny - niestety jak zwykle przeszkodą są pieniądze. 20 funtów brytyjskich to nie mała kwota.
Trochę się rozmarzyłem, no ale nieważne. Mam nadzieję, że moja notka przybliżyła wam trochę sprawę musicalu i że oglądać go będziecie z równie wielkim bananem na twarzy, jak ja.
PS - jeśli nie interesuje was strona artystyczna, warto zainteresować się dziełem ze strony samczej. Emmy Rossum, która gra w filmie główną rolę jest piękną kobietą, a spece od kostiumów dobrze wiedzieli, jak podkreślić jej walory (zwłaszcza w trakcie piosenki tytułowej, która zresztą jest w górze notki) ;]
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze