Zakichany październik
Chyba się starzeję, już drugi raz w tym roku jestem chora. Pociągam kinolem od tygodnia i [beeep] - żadnej poprawy. Tabletki, żele do nochala i inne badziewia, wszystko na nic. I do tego ta pogoda, jak nie zimno to leje a jak leje to mam chęć kogoś ukatrupić bom w iście zabójczym nastroju.
Zatem żeby uniknąć ewentualnych ofiar pykam sobie w różne gierki. A poczynam sobie coraz śmielej bo kiedy skarba nie ma w domu zabieram się za jego gierki w które gramy zwykle razem (czyli on gra a ja mu kibicuję). On ma wsparcie a ja radochę bo to gry z gatunku takich co to zanim wyciągnę giwerę już jestem trup z głupią miną mowiącą - ale o so chozziii. Dlatego np. za Dead Space się nie wezmę nigdy bo mam za słabe serce a stwory wyskakują jak głupie zewsząd. No ale mogę powiedzieć, że przeżyłam grę od początku do końca ...a jak.
Niedawno czytałam o NFS Shift i naszła mnie ochota do momentu kiedy oczka moje nie ujrzały tekstu, że to nie dla amatorów - a ja co? Amator. No ale że u skarba na kompie gości a jego w domu nie było więc ryzyko, że się będzie naśmiewał żadne. Więc sobie siadłam nieśmiało za kierownicą i co? Ano okazało się, że sobie radzę )))))))))))))))))))) A jedyną grą z samochodem w roli głównej był do tej pory TDU. Co zresztą też ciekawie się zaczęło bo tylko chciałam wypróbować kierownicę którą kupiłam skarbowi w prezencie. Biedaczek nie cieszył się długo bo w niedługim czasie zaczęłam okupywać jego komp przy byle okazji. Ale sam jest sobie winien bo mnie namawiał: usiądź sobie, spróbuj itp itd. Nie mogłam przewidzieć, źe mi się spodoba prawda? Żadnego noszenia klamotów, żadnych zagadek, żadnego mordobicia. A zabawa przednia.
No tak jednak dziś się do jego kompa nie dopcham więc pozostaje mi smutny jesienny wpis do bloga.
4 komentarze
Rekomendowane komentarze