Skocz do zawartości

Follow the fishies....

  • wpisy
    23
  • komentarzy
    277
  • wyświetleń
    12080

Avangarda V pt.2


Dracia

316 wyświetleń

Dzień drugi

W sklepiku z nagrodami pojawiłam się w nastroju wybitnie bojowym, by wziąć udział w turnieju gry Liero. Tym, którzy nie wiedzą, cóż to już spieszę z tłumaczeniem ? jest to coś w rodzaju dwuosobowych Wormsów o dużo gorszej grafice (co pozwala na uruchomienie jej na wszystkim, ta gra była przebojem na dwóch kompach stojących na ostatnim piętrze mojej szkoły w czasach, gdy byłam jeszcze w gimnazjum). Niestety, odpadłam przy moim pierwszym pojedynku ?ale nie zdziwiłam się, choć jestem w niej dość niezła. W tej grze ważne jest to, jakie bronie się wylosuje, a ?suicide rate? jest niej bardzo wysoki-sprzęt działa dość chaotycznie. Twój robalek bardzo często rozbryzguje się przez to, że nie byłeś w stanie uniknąć własnego pocisku (a lecą szyyyybko!).

Przełknąwszy gorzką przegraną udałam się na warsztaty ?Robienia biżuterii od podstaw?. Tutaj, jak można było się spodziewać proporcje były wreszcie odwrócone ?na około piętnaście dziewczyn było trzech chłopaków. Na początku prowadząca Faviela pokazała nam, jakie cuda można zrobić za pomocą drutu, koralików, nici, kamieni, muszelek i innych rzeczy (tutaj macie tego próbkę na jej devie faviela.deviantart.com). W którejś chwili odwiedziła nas Ewa Białołęcka, świetna pisarka(jedna z moich ulubionych), witrażystka i twórczyni biżuterii, by podzielić się paroma radami.

Po prezentacji paru technik nadszedł czas na wykorzystanie informacji w praktyce. Dostałyśmy obcęgi, masę koralików, kamieni i drutu różnej grubości (czarnego i srebrnego). Ja jako bazę swego dzieła wybrałam niewielką, białą muszelkę. I oto efekt-wisiorek:

Picture0079.jpg

Ładny, jak na pierwszy raz, czyż nie? Do piątku nie nosiłam żadnej biżuterii, od kiedy stworzyłam ten wisiorek noszę go bez przerwy. Nastawienie dla czegoś, co stworzyłeś sam jest zupełnie inny do ?kupnego?.

Ze srebrnym łańcuszkiem na szyi poszłam na ?Oszukać Sen-czyli o metodach kontroli?. Dowiedziałam się tam, że w świadomym śnie najważniejsze jest to, by stać się świadomym tego, że to jest sen. A są na to najróżniejsze sposoby. Można skoczyć z okna(wiadomo), spojrzeć w lustro (czasem to nie ty się w nim odbijasz, czasem dzieje się coś dziwnego), policzyć sobie palce (prowadzącemu chyba trzy razy w życiu zdarzyło się widzieć we śnie własną dłoń z normalną ilością palców...), spojrzeć dwa razy na zegarek (godziny się nie zgadzają po drugim spojrzeniu, najśmieszniej jest z cyfrowymi- widzieliście kiedyś godzinę siedemdziesiątą?).

Ten, kto wszedłby na tą prelekcję w środku mógłby uznać, że trafił na jakąś lekcję dla magów. Nawet w snach nic nie przychodzi samo i łatwo, więc tłumaczono nam, jak walczyć z koszmarami (najlepiej siłowo- przywołać broń albo zdezintegrować), przywoływać przedmioty i osoby, teleportować się (przejść przez drzwi),używać telekinezy, przenikać przez ściany (z zamkniętymi oczami albo tyłem), a nawet latać (rozpędzić się, skoczyć...). W dodatku te instrukcje były bogato okraszone absurdalnymi opowieściami z onirycznego świata, przez co znowu miałam okazję do porządnego wyśmiania się.

Następnie miałam wreszcie okazję zobaczyć Marcina Przybyłka w akcji. Okazało się, że jest nie tylko świetnym pisarzem, ale i jest w stanie dobrze przekazać wiedzę. Jego wykład dotyczył jungowskiej typologii charakterów i tego jak to się odnosi do stylu pisania oraz oczekiwań czytelników.

Brzmi nudno, czyż nie? A wcale takie nie było.

Osobowości są dzielone tak: na jednej osi (niech to będzie pozioma) dajemy dwa przeciwne sposoby przetwarzania informacji ? szczegółową percepcję i ogólną intuicję (Przybyłek pięknie pokazał to na przykładzie segregacji klocków. Jedna osoba układa je w kupki kształtem i kolorem, druga po prostu pakuje je do wora), a na drugiej, pionowej- sposoby podejmowania decyzji, przez myślenie i czuje.

A teraz typy osobowości.

-?czerwona? Myślenie i intuicja. Takie osoby są najczęściej przywódcami. Dobrze wiedzą, czego chcą, bywają gwałtowne. Dla nich najważniejsze jest to, by w książce coś się działo, by intryga była ciekawa.

-?żółta? Czucie i intuicja. Duszami towarzystwa, wieczni optymiści, choć bywają chwilami krzykliwi. Dla nich, by książka była dobra wnętrza bohaterów muszą być opisane w dobry sposób.

-?zielona?. Czucie i percepcja. Wycofani, nieśmiali, dobrzy słuchacze. Ci szukają w książkach dobrze zarysowanych związków między postaciami.

-?niebieska? Ci ludzie milczą, myślą, analizują i w książkach często sprawdzają te wszystkie. Drobne. Szczegóły.

Oczywiście, typy te przenikają się nawzajem w wielu osobach.

Niestety, Przybyłek nie zamierzał obgadywać kolegów po fachu i przyporządkowywać ich do poszczególnych grup, pozostawił nam to do własnej interpretacji.

Po wykładzie dorwałam Białołęcką, która również na nim była i zakupiłam od niej dwa prześliczne wisiorki z kotkami. Moja siostra padnie, jak je zobaczy.

Następnie miałam parogodzinną przerwę przed moim pierwszym w życiu LARP?em. Na początek zjadłam coś w miejscowym bufecie, a potem udałam się do sali z komputerami. Poszperała trochę w internecie. Pograłam sobie w DOW II, uznałam, że spaczyli grę, rzuciłam ją po paru chwilach i przerzuciłam się na F.E.A.R. 2. Jakoś się nie wystraszyłam się(może było za jasno?), ale efekty pojawiania się Almy wyglądają nadzwyczaj ciekawie.

No i wreszcie LARP. ?Emocje?

Jego akcja działa się piętnaście lat po wybuchu wojny z nieznanymi najeźdźcami. Całe te piętnaście lat przesiedzieliśmy zamknięci w bunkrze. Parę miesięcy temu dołączyła do nas grupa ludzi z innego bunkra, której udało się uciec wrogu. A teraz zaczęły dziać się dziwne rzeczy....

Wcieliłam się w Sabrinę, córkę kapitana, przywódcy społeczności, dziewczynę silną psychicznie i fizycznie, choć nękaną przez koszmary w których jeden z przybyszy krzywdzi ją, gdy była jeszcze małą dziewczynką. No i osobę, która pilnuje składu broni (do którego zepsuł się zamek). I korzysta z tego, stając się jedną z dwóch osób w bunkrze, które mają przy sobie pistolety.

Niestety, przez pięć godzin trwania LARP?a nie udało mi się wpakować kulki w łeb mego oprawcy(choć i tak dostał za swoje...), ale za to zaprzyjaźniłam się z miejscowym wariatem. I na sam koniec zdecydowałam się w obliczu bliskiego ataku otworzyć magazyn broni, wpuszczając przez to wroga.

Ale któż mógł przewidzieć, co wymyśliły Mistrzyni Gry?

Było ciekawie. Naprawdę ciekawe.

LARP skończył się około pierwszej. Miałam zamiar udać się do sali gimnastycznej, gdzie znajdował się mój śpiwór oraz plecak... Ale po drodze zobaczyłam kawiarenkę.

I karaoke. Nie mogłam się powstrzymać.

Spędziłam tam całą noc, rozmawiając z ludźmi i oczywiście śpiewając.Szło mi całkiem nieźle, najlepiej z openingiem z Evangeliona (parę osób się przyłączyło ^^). Co ciekawe(choć pod pewnym względem przewidywalne), choć większość osób była tam ewidentnymi metalami, to i tak śpiewała te wszystkie popowe przeboje.

Gdy nad ranem skończyło się karaoke obsługa kawiarenki odpaliła czwarty sezon House?a. Seansik skończył się po czterech odcinkach, a ja dziwnie rozbudzona gotowałam się na następny dzień...

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Taka ciekawa relacja i nikt nie skomentował? O.o

Czytając drugą oraz trzecią część nawet żałuję, że mnie tam nie było. Szczególnie jestem ciekaw spotkań z Marcinem i prelekcji na temat LD, bo w tym temacie mam spore doświadczenie.

A karaoke ftw! :)

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...