The Breaker
Shi-woon to maltretowany przez szkolnych dryblasów pod wodzą Chang-ho uczeń. Dziwnym zrządzeniem losu nowy nauczyciel angielskiego jest świadkiem dokonanej na nastolatku masakry. Wypomina uczniowi tchórzostwo i strach przed postawieniem się tyranom. Szybko los znów krzyżuje ich ścieżki i to tym razem chłopak jest świadkiem jak jego nauczyciel z wyjątkową łatwością radzi sobie z bouncerami z klubu. Szybko wpada na błyskotliwy plan zaszantażowania swojego nauczyciela i zmuszenia go do przyjęcia na swojego ucznia. Shi-woon ma, bowiem dość bycia ofiarą. Luzacki Han Chun-woon nie jest zadowolony z całej sytuacji i opiera się próbom chłopaka widząc jednak jego zatarg z klasowymi chuliganami postanawia mu pomóc. Liceum Kuryeong zyskuje przebojowego nauczyciela, mistrza sztuk walki, który na początku pracy dobiera się do koleżanki po fachu Be Yoon-ji, gdy już miał doprowadzić sprawę do jakże radosnego końca przerywa mu oczywiście nasz poobijany bohater. Takie z niego ziółko i według mnie najlepsza postać w świecie wymyślonym przez Jeona Geuk-jina.
The Breaker to pierwsza manhwa (dla laików taka koreańska manga) w Polsce od lat. Wydawnictwo Yumegari trafiło w dziesiątkę publikując akurat tę pozycję u nas. Pełno w niej znakomitej akcji i wybornego humoru. Mnie najbardziej podoba się fakt, że autorom udało się stworzyć coś nowego z czegoś eksplorowanego co miesiąc i co tydzień na rynkach azjatyckich. Sztuki walki to drzewo wydające na świat wiele różnej maści owoców. Istnienie sekretnych i potężnych technik zupełnie jak w zamierzchłych czasach dobrze znanych z wielu filmów z Jetem Li albo Jackie Chanem ukazano w odświeżający sposób w kryminalnej konwencji, gdzie głowy szkół sztuk walki rozpoczynają dochodzenie i poszukują tajemniczego dziewięciogłowego smoka domniemanego zabójcę jednego z mistrzów. Patrząc na Breakera kojarzą mi się takie tytuły jak Black Lagoon oraz Darker Than Black są podobne w stylu zarówno stylistycznie jak i narracyjnie, ale chyba nie mogą się bardziej od siebie różnić.
Kolejną zaletą tego tytułu jest niewątpliwie ciekawa kreska. Park Jin-hwan potrafi rysować postacie z poważną manierą i z odpowiednią ilością detali, jak również typowe dla pozycji azjatyckich kreskówkowe ich wersje, gdy na papierze mają miejsce żarty i inne śmieszne sytuacje. A co najważniejsze nie boi się architektury i generalnie rysowania otoczenia, często pozostawia miejsce na kadrach, by je narysować zamiast iść na łatwiznę i wypełniać je szczelnie bohaterami. Humor tej manhwy jest dobrą odtrutką na nadludzkie techniki walki i potężne ciosy robiące trwałe szkody w budynkach. Mamy głównego bohatera, młokosa na skraju wyczerpania, gotowego na wszystko. Od zera do bohatera, poznajemy ten świat z nim. Są zatem wszystkie składniki dobrego komiksu azjatyckiego. Czemu, więc mam nieodparte wrażenie, że opowieść jest lepsza niż być powinna? Czyta się ją jednym tchem i wzbogaca ją wyjątkowa postać nauczyciela. Ale, czy to wszystko? Kto się zafascynował musi się przekonać na własnej skórze.
Polskie wydanie wyposażone jest w dobrej jakości obwolutę, zdarzają się również kolorowe strony (dotychczas w 1 tomie). Ogólnie poziom tłumaczenia nie wzbudza podejrzeń, za to zdarzają się pojedyńcze literówki, czasem też brak jednej literki. Poza tym ciężko narzekać osobnikowi, który z Breakerem styczność ma po raz pierwszy tylko i wyłącznie dzięki polskiemu wydaniu. Może gdzieś, kiedyś ten tytuł mi mignął przed oczyma, ale mój mózg go nie zakodował. Po niedawnym wydaniu (na początku września) trzeciego tomu staram się opierać pokusom dobrania się do tego tytułu i przekonania się co dzieje się dalej. Po raz pierwszy od dawna oddaję swoje zainteresowanie w ręce naszego wydawcy i czekam na kolejne tomy.
Rysunki: 9+/10
Fabuła: 9/10
Postacie: 10/10
Tłumaczenie: 8/10
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze