Skocz do zawartości

Rozrywka bez prądu

  • wpisy
    11
  • komentarzy
    83
  • wyświetleń
    11117

Dwie strony Wojennego Młota...


CorniC

1331 wyświetleń

img4cfab759afecc.jpg

Dopiero zaczynając zabawę z bitewniakami, musimy zdecydować się na któryś z systemów, najłatwiej i najszybciej wsiąkniemy w te stworzone przez Games Workshop. Ani do ich Warhammera Fantasy, ani do jego 40-kowego odpowiednika nie zabraknie nam nigdy współgraczy, nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Zasady znają wszyscy i poza pewnymi spornymi sytuacjami, nawet ludzie z innych części świata są w stanie się porozumieć przy stole gry, bez trudu. Jedyną kwestią jest to który ze światów bardziej nam pasuje, a tu zaczynają się problemy. Zarówno opcja Fantasy, jak i Sf ma swoje wady i zalety, ja na początek zaczynam od podboju czterdziestego milenium, co nie znaczy, że rezygnuje z Battle'a, wręcz przeciwnie jeszcze bardziej chce w niego grać... Oto moje przemyślenia na temat podobieństw i różnic obu systemów.

m1360070a_2010-09-03_1_749x491.jpg

Elfi odział z Bitwy o Wyspę Krwi

Garść słów o uniwersum...

Jeśli chodzi o świat Warhammer Fantasy Battle, to mamy tu już trochę oklepany schemat. Świat przypominający średniowieczną Europę, zamieszkiwaną przez Ludzi, Elfy, czy Orków widzieliśmy nie raz... Historia zyskuje dopiero na bliższym poznaniu, dalej w prawdzie zalatuje oldschoolowym fantasy, ale ma swój urok, a każda jednostka, czy bohater to temat na niezłe opowiadanie. Bardzo fajnie słucha się dywagacji starszych graczy, na temat pochodzenia, czy uzbrojenia ich jednostki. Historie ze świata gry mają przełożenie na rozgrywkę, możemy więc grać zaproponowane przez twórców scenariusze, czy też odtwarzać monumentalne bitwy. Prawdziwą kopalnią wiedzy na temat Battle'a są kodeksy każdej z armii, poza informacjami na temat statystyk armii oferują też historie rasy, której dotyczą, te pseudo historyczne opracowania, są naprawdę dobre i czyta się je z prawdziwą przyjemnością. Jeśli więc chodzi o opcje fantasy, to mamy tutaj klasyczny świat silnie inspirowany Tolkienem, trudno powiedzieć o nim, że jest słodki i cukierkowy, ale w porównaniu do 40-ki, nie jest też mega brutalny, ot takie lekko zachlapane czerwienią dark fantasy.

Dużo trudniej sklasyfikować świat Warhammmera 40 000, mamy tu w prawdzie Space Marines, podróże kosmiczne, nowoczesną niszczycielską broń, ale też eldarską i chaosową magię, istoty demoniczne występują tu na równi z tymi modyfikowanymi genetycznie, a zakony kosmicznych komandosów przypominają, a to rzymskie centurie (Ultramarines), a to wikingów (Space Wolves), a to zakon templariuszy (Dark Angels), przenikaj się więc elementy z różnych kultur. Świat 40-ki pełen jest krwawych bojów, bohaterstwa dowódców, patetyzmu i czystej niczym nie zmąconej młócki. W tym świecie Ludzkość prowadzona przez Imperatora (który od 10 000 lat nie żyje, ale żyje... to skomplikowane), czy raczej rząd Terry, podbija kolejne światy bezwzględnie eksterminując wszelki opór. Różnego rodzaju Marines nie są jednak jedyni w galaktyce i ciągle muszą ścierać się, a to z eldarami (coś jak elfy), a to tyranidami (paskudne poczwary), a to marines chaosu (którzy to przeszli na ciemną stronę tu utożsamianą z Chaosem). Tak więc mamy tu sf, ale podlane dużą dawką gotyku, jak dla mnie bomba, goście biegający z mieczami energetycznymi i bolterami to coś co daje swoisty, niepowtarzalny klimat. Krwawy podbój galaktyki, to świetny temat na opowiadania i powieści, których znajdziecie multum (jak choćby świetna Herezja Horusa), a kodeksy armijne, są równie dobre jak te do Battle'a. Co istotne świat 40-ki jest mniej wyeksploatowany, nie brakuje to ciekawych odwołań, a aura tajemniczości towarzyszy wielu bohaterom, a czasem nawet całym stronnictwom.

m2540210a_image-1xl.jpg

Kosmiczni Marines z zakonu Dark Angels i siły Chaosu z podstawki Mroczna Zemsta

Coś dla oka, czyli modele

Co by nie mówić Games Workshop robi figurki naprawdę dobrej jakości, a ich wygląd poprawia się z edycji na edycje, lepszy start miał w prawdzie WFB, od początku mający lepsze figurki. Teraz sytuacja się wyrównała i jeśli chodzi o bohaterów z W40 to w niczym nie ustępują swoim odpowiednikom z WFB. Gorzej jest jednak z szeregowymi jednostkami, wszak armia 40 milenium jest w miarę jednolita i o ile poszczególnych marines może różnić broń, czy oznaczenia drużyny, o tyle zbroje bojowe, czy kolorystyka jest tu dosyć jednolita. Mam więc sytuację, przypominającą nieco Atak Klonów, bandę identycznie odzianych soldatów i kilku wyróżniających się sierżantów, czy kapitanów, nie jest tak w prawdzie we wszystkich armiach, a problem dotyczy przeważnie zakonów marines. 40-ka ma jednak przewagę nad Battlem liczbą modeli innych niż same postacie. W WFB mamy wszelkiego rodzaju gryfy, wiwreny i inne tałatajstwo jak i nieco prowizorycznej artylerii, trafia się nawet pasujący jak pięść do oka, parowy czołg... Tymczasem w odległej galaktyce królują czołgi (domena Gwardii Imperialnej... nie tej czerwonej...), przedziwne machiny Tau, czy zmodyfikowane genetycznie bestie. W 40-ce możemy bawić się w bitwy pancerne, czy wystawić armię opartą na motocyklach. Jak więc widać jeśli szukamy dopracowanych modeli każdego członka udziału polecam WFB, jeśli zaś bardziej kręcą was machiny bojowe, lub motocykle wsparcia dla was jest W40.

53788_md-Artwork%252C%252520Black%252520And%252520White%252C%252520Sisters%252520Of%252520Battle%252C%252520Warhammer%25252040%252C000.jpg

Członkini imperialnych Sisters of Battle z Warhammera 40k

Zasady

No cóż, tu co bardziej doświadczeni gracze mówią jednym głosem, W40 leży i kwiczy, choć jest nadzieja, że niedawno wprowadzona VI edycja przyniesie zmiany. Po prostu 40-ka ma mniej skomplikowane zasady, nadaje się do nauki gry, prościej ją ogarnąć, mniej kosztuje, ale nie daje takich możliwości taktycznych jak WFB. Rdzeń rozgrywki w obu wydaniach bitewniaka jest identyczny, wszystko opiera się na rzutach kostkami, nawet znaczniki do obu gier są identyczne. Znamienne są jednak detale, detale które czynią z Battle'a grę bardziej logiczną, wymagającą większej dozy myślenia, gdzie każdy czar ma realne działanie, a jeśli grają dobrzy gracze, to znaczenie rzutów kostkami, ma znaczenie marginalne. Bardziej podatna na ,,kostkologie" jest 40-ka, dużo łatwiej można nauczyć się zasad, ale też dużo szybciej znudzić w miarę prostą grą. Problem bierze się z mniejszej liczby graczy i rzadszego ulepszania zasad, wszak WFB jest chyba o dwie edycje do przodu... Jeśli drzemie w was mały napoleon, polecam Batlle'a, jeśli jednak macie nieco cierpliwości, a dopiero zaczynacie, pograjcie niewielką armijką w 40-ke, co pozwoli wam oswoić się z grą i da doświadczenie przydatne do WFB.

n357hj.jpg

Skaveński wojownik z Fantasy Battle

Co dla kogo?

Samemu trudno było mi wybrać system, toteż nie śmiem nikomu radzić, niemniej po konsultacjach z graczami o większym stażu zdecydowałem się na 40-kę. Skusiły mnie prostsze zasady, które na początku pozwolą mi się wprowadzić w świat bitewniaków, jak i klimat dark sf. Myślę, że warto eksperymentować i być może najlepszym rozwiązaniem jest zabawa oboma systemami, co też mam w planach. Na razie zostaje przy budowaniu niewielkiego zakonu Dark Angels, o których już nie długo, zachęcam do gry, zachęcam do malowania i zachęcam do wsiąknięcia w niezwykły świat Wojennego Młota.

26 komentarzy


Rekomendowane komentarze




Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...