Skocz do zawartości

Pitu-Ditu

  • wpisy
    2
  • komentarz
    1
  • wyświetleń
    1568

O Prinsie retrospektywne pitu-pitu cz. 2


piterko

437 wyświetleń

Kiedy gram w jakąkolwiek grę, to dokładnie patrzę jakie elementy składają się na jej kompletny obraz. Ba, kto tak nie robi. Ja jednak chyba mam w sobie coś z tego głupiego krytyka, bo zwykle jest tak, że jak coś mi się podoba, to znacznej większości nie, i vice-versa. Kiedy wychodziło Beyond Good and Evil, masa ludzi narzekała, że głupie, infantylne, "a w ogóle to spadaj". Ja zaś przysiadłem do niej i po 3 dniach spędzonych na intensywnym graniu dotarłem do jej końca i nie żałowałem. To jedna z takich produkcji o których dziś się mówi "niekomercyjna", jak "Ico", "Shadow of the Collosus" czy też "Journey". Gdybym mógł, poświęciłbym jej cały wpis. Może kiedyś. Nie przywołałem jej jednak bez powodu, gdyż podobny los co BG&E spotkał inną grę Ubi - Prince of Persia z 2008 roku.

Parę lat po tym, jak skończyła się trylogia Piasków Czasu, firma zaczęła myśleć nad czymś zupełnie nowym. Rezultatem był krótki gameplay (albo render, udający gameplay) tworu nazwanego roboczo "Prince of Persia: Assasins". Każdy, kto był zainteresowany tematem widział poniższy filmik.

[media=]

Animacje głównego bohatera wciąż wyglądały znajomo (zwłaszcza bieg, pod kapturem tkwił wtedy jeszcze znajomy Książę), ale koncept rozgrywki zmienił się znacząco. Książę ustąpił wtedy miejsca Assasynowi. To było coś nowego. Swobodne przemieszczanie się po mieście, poszukiwanie celów, wykonywanie swobodnie misji na modłę gta... Pierwszy AC był raczej takim testem możliwości nowego silnika i nic nie zapowiadało wtedy nadchodzącej katastrofy.

Fani Księcia po 4 latach doczekali się szumnie zapowiadanego restartu serii. Szybko okazało się jednak, że znaczna ich część, wychowana między innymi na Warrior Within uznała świeżą odmianę za kiepski żart. Jak to, walki tylko z jednym przeciwnikiem? Jak to, nie ma piasków czasu? Kim jest ta dziewczyna? Gdzie Farah, gdzie Kaileena, gdzie cycki, gore, flaki i cofanie czasu? Ja nie wiem czy w nas siedzi jakieś zło, które każe nam uwielbiac tego typu stuff, ale automatyczne nienawidzenie gry tylko za jej art design to przesada. Poza tym, jak można było oczekiwać wspomnianych wyżej rzeczy, kiedy twórcy cały czas mówili o restarcie? I znów przywołuję mój przykład, gdyż byłem chyba jednym z niewielu ludzi, którym gra się automatycznie spodobała. Świetna, baśniowa fabuła, nastrojowa muzyka, wspaniałe i żywe miejscówki no i bohaterowie, których charaktery i wspólne konwersacje napędzały mnie do dalszej rozgrywki. Innym często przytaczanym argumentem była wspomniana już walka 1 na 1 oraz poziom trudności. w PoP 2008 nie dało się zginąć, gdyż Elika (towarzyszka bohatera) zawsze była na miejscu, by uratować Księcia, czy by leciał na złamanie karku w przepaść, czy też oberwał zbyt mocno w walce. Ta po jakimś czasie sprowadzała się do sekwencji QTE. Same negatywy, prawda? Tylko teoretycznie. "PoP 2008/Prodigy" miało w zamyśle być grą-przeżyciem, opowieścią, rodem z "Baśni Tysiąca i Jednej Nocy". Pieć lat wcześniej takie nastawienie zadziałało, więc co nagle się stało w umysłach graczy, że znaczna ich większość uznała ją za crap? Może to rozdmuchane oczekiwania? PoP 2008 była wszak jedną z najmocniej piraconych gier swojego roku. Stało się tak, gdyż wyszła bez żadnych zabezpieczeń na płycie, ni kodów. Wkładałeś DVD, instalowałeś, grałeś. A ludzie i tak postąpili po swojemu. Traktuję to jako swoisty test Ubisoftu, pretekst do powstania ich Launchera, który przed zmianami był jednym z tych upierdliwych "always online DRM".

Assasiny święciły kolejne triumfy, a fandom Księcia krzyczał "chcemy starego Księcia". Dlatego też w 2010 roku światło dzienne ujrzały "Zapomniane Piaski" i niech będzie przeklęty dzień w którym to się stało. Przed premierą naoglądałem się materiałów promocyjnych, mówiących o tym jaka to wspaniała będzie część sagi. W pamięć wrył mi się jeden z tekstów developera, mówiący o tym, że "Zapomniane Piaski będą Piaskami Czasu AD 2010". Gdyby to była prawda, Piaski Czasu były by okropną grą i - wedle nazwy - zostałyby szybko zapomniane. Fabularnie miał to być pomost pomiędzy bajkową pierwszą cześcią, a uwielbianym Warrior Withinem, genezą przemiany z dobrodusznego dowcipnisia w zakapiora. Co dostaliśmy w zamian? Totalną, nielogiczną i niedopracowaną papkę, udowadniającą, że twórcy mieli tak naprawdę gdzieś cały fandom. Pierwszy przykład z brzegu: w instrukcji "Duszy Wojownika" wyjaśnione jest pochodzenie amuletu - Książę otrzymał go od Farah, łuczniczki z pierwszej części. Ponieważ traci on sztylet, dobrze było by wytłumaczyć pochodzenie amuletu, czyli na nowo spiknąć Prinsa z dawno niewidzianą znajomą, prawda? A skąd. Armia nieumarłych, przeklęty amulet brata Malika i takie tam. Przymknąłem na to oko, oczekując mimo wszystko dobrej zabawy. Zwłaszcza, gdy kobieta-dżin mówi nam o Ratashu i jego potędze. Gdy dostaję polecenie "nie walcz z nim, nie masz żadnych szans", przed oczami automatycznie widzę Dahakę i jego ścieżki życia. To pewnie będzie taki pomost łączący, świat powoli popadający w ruinę, będzie dobrze!

Od razu wam mówię, nie spoilerując zbytnio, że walka z panem demonów jest tak nudna, oskryptowana i absurdalnie prosta, że nawet stojąc przed nim i obrażając wszystkich jego przodków nie sprowokowałem go do działania. Ani jednego fireballa, zero chwycenia za łeb. "Nie walcz z nim"? Drapię go burzdyganem po nogach i jego pasek życia spada dramatycznie szybko. A skoro już o mechanice walki mowa, tu też czeka nas zawód. Akrobacje sprowadzono do minimum, nie ma bloku, zamiast niego jest przewrót. Można skakać od przeciwnika do przeciwnika, ale jest to tak nieudolnie zrobione, że nie zrobiłem tego więcej jak raz w całej grze. Free Form Fighting system został okrojony na rzecz mocy specjalnych, takich jak kamienna tarcza, czy strzelanie płomieniami. Przy dobrym rozwoju jednym takim skillem w kilka sekund możemy powalić nawet większych niemiluchów, pełniących tu rolę "minibossów". Sekund. Kto pamięta starcia z golemami z WW, ręka w górę. żadna zagadka nie zatrzymała mnie na dłużej jak 20 minut, podobnie z pułapkami. Te, nawet na najwyszym poziomie, zadają znacznie mniej obrażeń niż w starszych o generację częściach cyklu. Zapomniane Piaski" w pewnych chwilach zaczyna przypominać slashery pokroju "Dynasty Warriors", a to oznacza, że gdzieś na sto procent jest błąd. Nie można jednak grze odmówić próby odwołania się do klasyki - "Prinsa" z 1989 dało się (a nawet trzeba było) przejść w godzinę. "Zapomniane Piaski", przy pierwszej próbie zajęły mi ich może sześć. Brak tu nawet elementu zbieractwa, choć jest new game+. Co z tego, skoro 3/4 spędzamy na wbieganiu w hordy przeciwników i w zasadzie rozwalamy nieśmiertelną armię nieumarłych w pojedynkę? Gdyby na "Prince of Persia 2010" patrzeć jako samodzielną grę, to to jest solidny slasher z elementami eksploracji. Ale jako kolejna z serii Piasków Czasu, stanowiąca nić łączącą między epizodami, zawodzi na każdej linii.

Przyszłość serii jest dość mglista. Nowo utworzone studio Ubisoft India (ktoś by zażartował "Ubisoft Persia") podjęło się zadania stworzenia nowej gry. Niedawno ujrzeliśmy efekty ich pracy. "Shadow and the Flame" to remake drugiej odsłony klasycznego cyklu, jeszcze spod ręki Mechnera (a raczej studia Broderbund). Masa pamiętników developerskich, rozdmuchana promocja, strona na facebooku, to, tamto... by okazało się, że "nowa część" to po prostu kolejna, stworzona na trójwymiarowym silniku platformówka 2D na modłę "Prinsów" z lat 90tych (jak Prince of Persia Classic), tym razem przystosowana po prostu do tabletów i smartfonów. Jako odstresowywacz za 10 zł sprawdza się świetnie, wręcz oszałamiająco, ale to nie jest to, czego oczekiwał fandom.

I tak oto wyglądają przewrotne losy Księcia z Persji, który to choć przybierał wiele szat wciąż nie ma sprecyzowanego imienia. Jego stwórcy rozmieniają się na drobne, oddając cześć Assasynowi. Ten ostatni zresztą też powoli odchodzi od definicji "skrytobójcy", stając się indiańskim patriotą, bojownikiem o wolność, rebeliantem czy też korsarzem. Jest szansa, że w przyszłości powstanie jednak gra, nawiązująca do korzeni obu serii. Komiks "AC: Brahman" ma ponoć pokazać, w jaką stronę zmierza seria o podróżujących w czasie hakerach z Abstergo. Jednym z nich jest postać działającego w Persji skrytobójcy. Assasin of Persia? Oby :D

1 komentarz


Rekomendowane komentarze

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...