Łowca - Opowiadanie #1
ŁOWCA - OPOWIADANIE
CZĘŚĆ 1
Ciemność nie była dla niego żadnym problemem. Wokół było bardzo cicho, lecz jego wyczulony słuch wyłapywał delikatne odgłosy ludzkich oddechów. Szli parami, z tyłu prowadzili dwa juczne muły. Musieli mieć duże zapasy, bo zwierzęta stąpały ciężko i mozolnie brnęły przez śnieżne zaspy.
Przykurczył się nieco i wysunął kuszę ze specjalnej kabury. Sprawdził naciąg i musnął metalowe zaciski. Z kołczanu przy lewym udzie wyjął dwa bełty. Odkręciwszy wieko malutkiego słoiczka, leżącego na rozpostartej między konrami płachcie, zanurzył groty w znajdującej się w nim gęstej mazi. Raz jeszcze przeliczył idących pod nim mężczyzn. Dziesięciu. Każdy uzbrojony w długi kostur zakończony jarzącym sie na niebiesko kryształem.
Nagle kolumna zatrzymała się. Najstarszy mężczyzna, przewodnik pochodu, obrócił się gwałtownie w kierunku drzewa, na którym siedział On i powiedział spokojnym, nieco wesołym głosem:
- Czegóż szukasz na drzewach agencie? Nie śmiesz stanąć z nami twarzą w twarz?
- Wiesz przecież, że nie miałbym żadnych szans- Odparł.
Starzec odrzucił płaszcz okrywający jego chude, ale umięśnione ramiona i skinął głową potrząsnąwszy tym samym resztką płowych włosów
- Walcz tylko ze mną. Jeśli przegram, oni zginą, jeśli wygram - spojrzał wymownie na runiczny nóź przytroczony do pasa - wezmę twoją duszę, Demonie.
Zeskoczył lekko z drzewa. Podeszwy Jego delikatnych butów nie wydały żadnego odgłosu dotknąwszy puszystego śniegu. Potarł dłonie zgrabiałe od wielu godzin trzymania kuszy w pogotowiu i mrozu panującego w tej części Świata. Otarł czubki butów o pobliskie drzewa i odrzucił kuszę na ziemię.
Wokół zacieśniał się krąg z pozostałych dziewięciu mężczyzn. Dopiero teraz Spostrzegł, że kilku z nich to jeszcze dzieci, które owinąwszy twarze chustami starały się uchodzić za Mężczyzn. Nie tutaj. Tutaj nie każdy dorosły płci męskiej mógł nazywać się Mężczyzną. Tutaj, w Pustce nie obowiązywały zasady resztu Świata. Dlatego potrzebowano Agneta. Dlatego potrzebowano Jego.
Odrzucił kaptur ukazując Twarz owiniętą szczelnie czarnym płótnem z dziurami na oczy. Kolejno zdjął także płaszcz, kurtę i spodnie, zostając jedynie w płóciennej opasce. Na szyi zawiesił sobie stalowy amulet z wyrytym znakiem Słońca.
To Starzec skwitował westchnięciem.
- Nie wiesz, że plotki o znaku Słońca rzekomo pozbawiającym mnie mocy nie są prawdziwe?
On nic nie odpowiedział, tylko wyciągnął z plecaka dwa krótkie noże. Skinął głową i ustawił się naprzeciwko dziada.
Zaczęli powoli okrążać się nawzajem mieżąc spojrzeniem. Oczy przewodnika próbowały przebić sie przez kryształowo zielone oczy Demona. Agenta. Jego.
Jeśli chcecie więcej, piszcie i komentujcie, Pozdrawiam, HenryMate
4 komentarze
Rekomendowane komentarze