UWAGA! TEKST ZAWIERA ŚLADOWE ILOŚCI SPOILERÓW I ORZECHÓW ARACHIDOWYCH!
Wczoraj miałem okazję zobaczyć ten film. Po przeczytaniu zarysu fabuły miałem nadzieję na krwawy, solidny horror na wzór Evil Dead. Bardzo się myliłem, co nie znaczy jednak, że film jest zły.
Bo nie jest. Fabuła jest bardzo typowa (w zamierzeniu twórców - ale o tym później). Grupa studentów wybiera się do starego domku na odludziu na weekend. Mają zamiar dobrze się bawić, hałasować, uprawiać nierząd i pić. W piwnicy znajdują jednak pamiętnik, który odmieni dobrą zabawę w koszmar.
Dom w głębi lasu to dziwaczny film. Nad wszystkim czuwa bowiem wielka korporacja, zastawiająca na nastolatków pułapki i <orzeszek arachidowy> posyłająca potwory. Szczerze mówiąc wolałbym, aby pominięto ten motyw na rzecz schematu właśnie Martwego Zła. Film nie straszy nas nawet trochę, ba, nawet nie stara się tego robić. Potwory są karykaturalne i bardziej pasowałyby mi do gatunku fantasy niż horroru (patrz: jednorożec zabijający gościa własnym rogiem).
Później okazuje się, że w podziemiach czyhają demony i to właśnie główni bohaterowie mieli być dla nich ofiarami - w innym wypadku potwory się wkurzą i wyniszczą całą ludzkość. Powiem tyle: o ile film do połowy był ciekawy, to potem twórcy za bardzo kombinowali.
Ja rozumiem. Chcieli wyśmiać stare schematy (pierwsza ginie lekko prowadząca się dziewczynka, dziewica na końcu), zasypać widza ogromnymi ilościami humoru (akurat Marty to świetna postać i cieszę się, że dotrwał do końca filmu) oraz w dobie dzisiejszych "horrorów" być oryginalnym, ale raczej strzelili sobie <śladowa ilość orzecha arachidowego>w stopę. Gdyby wszystkie powyższe elementy zastosowano z umiarem byłoby to naprawdę solidne kino. Tak mamy do czynienia z przesadnie wyolbrzymioną karykaturą dzisiejszego kina grozy.
We wstępie napisałem, że film nie jest zły i coś w tym jest. Pomimo wszystkich uchybień, jakich dopuścili się twórcy cały tytuł oglądało się w miarę przyjemnie. Jest to bardzo przystępne kino praktycznie dla każdego - sama <orzech arachidowy> brutalność została przedstawiona za pomocą bardzo słabych efektów specjalnych. Nie wiem więc kogo mogłoby to obrzydzić (bo chyba nie przestraszyć).
Jak już napisałem, bohaterowie są do bólu schematyczni ale trudno ich nei polubić. Zaradny sportowiec, młody inteligent, sympatyczny ćpun i dwie dziewczyny będące totalnymi przeciwieństwami siebie to "kwintet" tak sprawdzony, że trudno się go uczepić.
Reasumując: film warty uwagi, ale gdyby nie ambicje twórców mógłby być lepszy.
10 komentarzy
Rekomendowane komentarze