Skocz do zawartości

Screen Saver

  • wpisy
    91
  • komentarzy
    512
  • wyświetleń
    93804

Dirty Harry epos


Grimmash

1440 wyświetleń

Dirty Harry

I know what you're thinking. Did he fire six shots or only five? Well, to tell you the truth, in all this excitement I kind of lost track myself. But being as this is a .44 Magnum, the most powerful handgun in the world, and would blow your head clean off, you've got to ask yourself one question: Do I feel lucky? Well, do ya, punk?

Wiem. o czym teraz myślisz. Wystrzelił sześć razy czy tylko pięć? Wiesz, prawdę mówiąc, tyle się działo, że sam straciłem rachubę. Ale ponieważ to jest Magnum 44, najpotężniejszy pistolet świata, który bez trudu rozwali ci łeb, musisz zadać sobie pytanie: Czy jestem szczęściarzem? No i co, śmieciu, jesteś?

Te i inne kultowe przecież kwestie czynią film z Clintem Eastwoodem klasyką i przeżyciem wciąż ekscytyjącym i niezapomnianym. Trudno się więc dziwić producentom gry, że użyli tej właśnie kwestii do zwiastuna.

Gra z Brudnym Harrym miała szansę dokonać tego, czego przedtem nie udało się całej masie tytułów: bazowania na znanej licencji filmowej, podejmowania i uzupełniania podjętych na kinowym ekranie wątków oraz nie bycia szmirą. Niestety na zwiastunie i niespełnionych szansach się skończyło. Zakończenie prac nad grą było brutalnym ciosem wymierzonym w twarze wszystkich fanów Callahana. Tłumaczono się "problemami" w Collective - studiu tworzącym grę Dirty Harry. Jak zapowiadał wydawca - Warner Bros. - akcja gry miała toczyć się pomiędzy pierwszą a drugą częścią filmowych przygód Harry'ego Callahana, pogłębiając trochę charakter bohatera. Kwestie gliniarza miał cedzić przez zęby sam Clint Eastwood, ale sprawy nie zaszły na tyle daleko, aby móc zacząć nagrania. Jedyne, co pozostało po growym Brudnym Harrym, to wspomniany zwiastun.

Gra w stylu "GTA", w klimatach filmu "Brudny Harry" to marzenie wielu graczy. Historia oparta na scenariuszu filmowym, który dawał możliwość powrotu do San Francisco tamtych lat, ba dawał frajdę bycia największym policyjnym twardzielem w historii kina, którego synem i uczniem zarazem mógłby być inny słynny gliniarz John McClane mogła moim zdaniem zmienić nieco rynek. Po premierze Batman Arkham Asylum i Arkham City wiadomo już, że sukces gry opartej na znanej licencji kojarzonej z filmami jest możliwy. Tym bardziej boli upadek tego właśnie projektu. To nie przypadek, że podałem przykład Batmana. Wątek pojedynku Batmana i Jokera bardzo przypomina ten Callahana z Scorpio. Ale o tym nieco niżej. Małym pocieszeniem dla mnie jest gra Scarface oparta na filmie z Alem Pacino.

Brudny Harry to legenda kina, synonim męskości, a także jeden z pierwszych antybohaterów kultury masowej. Działa na granicy prawa, często strzela potem myśli, a przede wszystkim ulega swojemu instynktowi. Gliniarz z San Francisco wiedział dobrze jak Batman, że prawo ogranicza policjantów, nie pozwala im na skuteczną walkę z kryminalistami wykorzystującymi system - prawo do obrony, sprawiedliwego sądu czy adwokata. Pytanie jest tylko jedno czy Harry wiedział tak jak Bruce, że musi stać się czymś więcej, by pokonać wroga? Czy zrobił to podświadomie kierując się swoim instynktem. Słowo vigilante często jest używane w "The Dark Knight" Nolana. Właściwie to słowa prokuratora Denta najlepiej oddają sens istnienia kogoś takiego: You either die a hero or you live long enough to see yourself become the villain. (Albo umierasz jako bohater, albo żyjesz dość długo by zobaczyć jak stajesz się przestępcą.)

Różnica jest taka, że bruce Wayne przybiera maskę i kostium stając się symbolem walki z przetępczością, używa strachu i cienia jako broni. Sam symbol nietoperza ma tu ogromne znaczenie nie tylko jako nocnego łowcy, ale i jako broń psychologiczna dzielenia się swoim osobistym strachem z innymi, która wzmacnia jego mentalność i psychikę. Harry jest ograniczony przez odznakę policjanta, musi działać w ramach prawa. Inaczej sam może stać się ofiarą systemu. Przybierając jednak wyższą moralną postawę i biorąc pod uwagę dobro innych (autobus pełen dzieci), odrzuca odznakę licząc na słuszny osąd społeczeństwa, na zrozumienie i moralność.

Mroczny rycerz, stróż prawa czy bohater? Batman w swoich początkach najbardziej przypominał detektywa (serial fabularny), potem stał się superbohaterem (wchodząc w skład Justice League). Dziś Nolan określił go jako mrocznego stróża tytułowego rycerza, osobę liczącą się z konsewencjami i gotową na poświęcenie wszystkiego dla dobra sprawy. Podobnie do bohatera kina lat '70.

Nie na darmo Frank Miller nadał Batmanowi tytuł mrocznego rycerza. Współczesnego odpowiednika średniowiecznych bohaterów. Nie poruszającego się w świetle chwały i eposów rycerskich, a wykorzustującego noc i mrok oraz miejskie legendy.

Przeglądając kodeks rycerski w punktach nie trudno zauważyć, że wszystkie pkt. odnoszą się również do rycerza z Gotham:

1. Bądź zawsze oddany Bogu, Ojczyźnie, Panu. (oddany Gotham)

2. Nigdy nie bądź tchórzliwy. (opanowanie strachu przed nietoperzami)

3. Bądź ambitny i podążaj do celu. (walka z ligą cieni)

4. Przegrane bitwy znoś z honorem. (porażka z Banem)

5. Bądź wzorem dla innych. (młody policjant Robin)

6. Szanuj ludzi wokół siebie. (Alfred, Lucjusz Fox)

7. Dobro i prawość przed niesprawiedliwością broń. (nie trzeba chyba dawać przykładu)

8. Bądź hojny dla ludzi w potrzebie. (Fundacja Wayne dla sierot)

9. Bądź wierny swym zasadom i ideałom. (Zniszczenie sonaru podłączonego do komórek obywateli Gotham)

10. Nie krzywdź słabszych. (znowu nie trzeba chyba dawać przykładów - nie uśmierca przestępcy w Batman Początek)

Czy takiego przyrównania można dokonać względem twardziela z San Francisco? Czy odznaka policjanta może być symbolem walki z przestępczością? Tak. Czy może być takim samym symbolem jak symbol nietoperza, może wzbudzać strach? Niekoniecznie. Współczesne kino przywołuje wzorce lat minionych, ale nie boi się ich zniekształcać i wykorzystywać do własnych celów. Batman Christophera Nolana przypomina pod wieloma względami postać odgrywaną na przestrzeni kilku lat przez Clinta Eastwooda. Kino bardzo długo szuka odpowiedzi na walkę z przestępczością, słuszną i sprawiedliwą, a czasem wręcz brutalną i konieczną. Gorzej, gdy podstawy moralne ku niej się chwieją. Ni mniej ni więcej taka walka z złem w latach '70 oczyma Brudnego Harry'ego byłaby czymś prawdziwie ekscytującym. Szkoda prawda?

1 komentarz


Rekomendowane komentarze

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...