Z życia wzięte cz.3 (miasto)
Nie ma to jak z ranka wyjść na miasto. Ten wiatr we włosach, powietrze czyste, aż się je w ciąga, ludzie uśmiechnięci, zero smutku, każdy jest zadowolony. Chcielibyście co nie?
Wszystko jest na odwrót, zamiast wiatru to wichura, która rozwala mi ułożone włosy. Czyste powietrze (haha) wszędzie te samochody... Uśmiechnięci ludzie? Nie w tym życiu.
Idę z kolegą na miasto. Pierwsze co widzę to te zaje**** korki, czekamy te 5 min, żeby przejść przez ulicę, bo przecież do pasów to ja mam 10 minut . Przeszliśmy, mówię do niego "nareszcie, to ja już chyba szybciej [beeep] ". Oczywiście przechodzący ludzie wielkie gały i wzrok na mnie... Jakby nigdy tak nie powiedzieli . Idziemy dalej, gadamy sobie, śmiejemy się, a ludzie patrzą się na nas jak na idiotów. Sam nie wiem czy mi zazdroszczą, że z kimś idę czy naprawdę tak wyglądamy . Doszliśmy do celu hipersuper galeria. Jedziemy sobie tymi ruchomymi schodami. Widzę dwójkę dzieci, która się ściga po tych schodach. Rodzica zgubili i nie ma kto ich przypilnować, bawią się na tych schodach i mówię do kolegi, żebyśmy coś z tym zrobili, bo zaraz się wywrócą. Za późno, obydwoje spadli hmm to był jakiś 4 schodek, na szczęście nic się nie stało, a rodzic nic nie zauważył!!! Wchodzimy do potrzebnego nam sklepu, bierzemy to co chcieliśmy wziąć, ale kolejka. Czekamy, czekamy, gadamy, w końcu walę tekst "co tak długo?" i nagle cały sklep na mnie zwraca uwagę, nie wiedziałem co zrobić, może chcą na mnie zrobić masowy atak albo wyrzucić zaraz z tego sklepu. No ja nie wiem jak wy, ale jeżeli w kolejce stoi tylko trzech ludzi i ta, która stoi przy kasie pani rozmawia z klientką o jakiejś pani Martynie, to chyba coś jest nie tak. Towar zakupiony, wychodzimy, każdy ze sklepu wrogim wzrokiem patrzy na mnie. Na szczęście już wychodziliśmy, wracając już do domu, widzę mojego ulubionego sąsiada (Aronek powinien pamiętać z cz.1) i mówię mu te dzień dobry, a on odpowiada koledze. Trzymajcie mnie !!! Potem pretensje, że nie mówię mu dzień dobry...
Tak, mniej więcej wygląda moje wyjścia z kolegą na miasto. Ludzie patrzą się na nas jak na idiotów, czekamy 5 min by przejść przez ulicę, 15 min by coś kupić i na koniec mój ulubiony sąsiad...
5 Comments
Recommended Comments