Wstępu słowem
Dzisiejszy wpis (spontaniczny) będzie poświęcony kategorii gamedev. Chciałbym zaatakować wydarzenia które mają miejsce przy produkcji, a raczej projektowaniu, cyfrowej rozrywki jaką są gry wideo. Dokładniej pomęczę temat opierając się na dość popularnych produkcjach z kategorii AAA oraz jednym ?niszowcu?. Stoję w miarę pośrodku bycia konsumentem i producentem więc uważam, że moja obiektywność jest obiektywna
Krew błędami się lejąca
Zacznijmy od tego czym jest, a raczej jak można zdefiniować niszę konsumencką w środowisku wytwarzania gier. Nisza to pewna grupa odbiorców o z góry zdefiniowanych wymaganiach, najczęściej rzadko spotykanych i zawsze potrzebnych aby produkt był przyjęty odpowiednio pozytywnie. Nisze w gamedevie są małe, nawet bardzo ale zawsze swoją kategorię spotykają z ogromnie dobrym odbiorem. Taką niszę udało się zlokalizować i wykorzystać Szwedzkiemu studiu Star Vault, które stworzyło brutalną, niecenzurowaną i stricte realistyczną grę MMORPG ? Mortal Online. Oparli się twardo na założeniach które większość graczy odrzuca, trwali (a raczej ciągle trwają) w nich i dążyli do przodu z ogromnym poparciem fanów którzy po niedosycie w tej dziedzinie growej rzucili się na ich produkt ? klientów niewielu ale za to wytrwałych i pewnych. Bajer polegał na tym, że Star Vault niezbyt dobrze wykonało zadanie stworzenia gry. Szczerze? Stworzyli dużą kupę z rozmachem godnym cyrkowego akrobaty. Co zrobili fani? Kupili! W dodatku za horrendalną cenę (ok 300 zł) i miesięczną subskrypcję, dostawali okropnie zabugowany i niepełny produkt. Biznesowo Star Vault może nie spełniło swoich zamierzeń ale utrzymało się, wyszło czysto i płyną dalej.
Tym przykładem chciałem pokazać, że jednak branie na cel konkretnej niszy nie musi od razu oznaczać niskich zysków oraz braku osób zainteresowanych produktem. Ba! Czasami nawet opłaca się to o wiele bardziej. Jeśli stworzymy grę która jest bardzo nijaka i będziemy próbowali przypodobać się wszystkim ? nikt tego nie kupi. Jeśli jednak stworzymy coś na co od dawna czekało dużo osób (chodzi o daną kategorię grową) to nawet duża ilość błędów spowoduje co najwyżej nikły wyraz niezadowolenia (oczywiście nie popieram wydawania zabugowanych produktów, ble ).
?Twórcy postanowili ułatwić rozgrywkę?
Dążenie z lekkich nisz do masowości dzieje się chyba z każdą dłuższą serią która na siebie dobrze zarabia. Mógłbym tutaj podać dość dużo przykładów, ale skupię się tylko na kilku ? Dragon Age, Mass Effect (Biedne BioWare) oraz Call of Duty.
Nie będę tutaj wałkował cech czy poszczególnych funkcji danych tytułów ? chciałbym tylko ogólnie zwrócić uwagę na to jak aktualnie system działa. Proszę popatrzeć: wychodzi pierwsza gra z danej serii ? Dragon Age, Mass Effect czy (tak nie od początku) Call of Duty 4: Modern Warfare. Cóż się dzieje? Gry łapią fanów, trafiły w swoje szerokie i głębokie nisze. Co się dzieje dalej? Twórcy zauważają duży potencjał i starają się niszę na siłe rozszerzyć. Oczywiście nie ma możliwości, żeby to się nie udało. Wystarczy zmniejszyć poziom trudności, dodać funkcje które będą haczyły lub całkowiecie spełnią wymagania innych typów rozgrywki/kategorii gier i większa klientella gotowa. Każda kolejna gra z danej serii stara się coraz bardziej dostosować do większego grona odbiorców ? jest to całkowicie czysto marketingowe zagranie, wiadomo, że twórcy chcą coś zarobić. Więc co tutaj jest nie tak? A no to, że na zabawie tracą osoby z początkowych nisz na których seria się ?rodzi?. Fakt, i tak kontynucję kupią bo ?jedynka była super? ale już będą mamrotać, że to się nie podoba, to uproszczone a coś tam całkowicie wywalone. Czy można przegiąć? Można. Proszę popatrzeć ile fanów straciła seria Call of Duty począwszy od pierwszej, starej, produkcji. Jak bardzo ta gra zmieniła swoje założenia i standardy. Samo Activision przyznało, że zaczyna swoje dzieło kierować do bardziej zręcznościowego pudełka (co było widać przy Modern Warfare 2 gdzie jakikolwiek realizm poszedł się pierdzielić).
Wniosek płynie z tego taki, że każda seria która zacznie zarabiać rzeczywiste pieniądze prędzej czy później się popsuje. Nie znam aktualnie takiej która po zarobieniu prawdziwie dużej kasiory nie przeistoczyła się w wyciskarkę do dolarów.
6 komentarzy
Rekomendowane komentarze