Skocz do zawartości

Świątynia Behemorta

  • wpisy
    16
  • komentarzy
    180
  • wyświetleń
    40938

Blokady na koła


behemort

1627 wyświetleń

Wielu z nas wie, jak ciężko jest niekiedy (raczej częściej niż rzadziej) znaleźć miejsce parkingowe. To, co wyrabiają niektórzy, woła o pomstę do nieba, niemniej... każdy powinien wiedzieć nie tylko to, w jaki sposób należy parkować, ale też co robić, by prawidłowo dochodzić swoich praw. To, co wyczyniają niektóre firmy wynajęte przez wspólnoty, spółdzielnie mieszkaniowe czy sklepy jest równie samowolne i niepoprawne, co parkowanie w każdy sposób, tylko nie ten poprawny.

O co konkretnie chodzi? O sytuacje takie jak zaprezentowana tutaj. Skupię się na sytuacji dotyczącej terenu prywatnego.

Na pierwszy ogień weźmy Prawo o ruchu drogowym, czyli naszego, kochanego kodeksu drogowego. Nie martwcie się, nie będziemy musieli daleko weń wchodzić.

Art. 1.

1. Ustawa określa:

1) zasady ruchu na drogach publicznych, w strefach zamieszkania oraz w strefach ruchu;

(...)

2. Przepisy ustawy stosuje się również do ruchu odbywającego się poza miejscami

wymienionymi w ust. 1 pkt 1, w zakresie:

1) koniecznym dla uniknięcia zagrożenia bezpieczeństwa osób;

2) wynikającym ze znaków i sygnałów drogowych.

Zadajmy pytanie - czy kodeks drogowy w ogóle może mieć tutaj zastosowanie? Co do zasady, nie, gdyż:

a) teren ten nie jest drogą publiczną (tą, w rozumieniu ustawy o drogach publicznych jest droga zaliczona na podstawie niniejszej ustawy do jednej z kategorii dróg, z której może korzystać każdy, zgodnie z jej przeznaczeniem, z ograniczeniami i wyjątkami określonymi w tej ustawie lub innych przepisach szczególnych),

b) teren ten nie jest strefą zamieszkania (obszar obejmujący drogi publiczne lub inne drogi, na którym obowiązują szczególne zasady ruchu drogowego, a wjazdy i wyjazdy oznaczone są odpowiednimi znakami drogowymi - czyli, krótko mówiąc, tam gdzie są znaki dot. strefy zamieszkania),

c) teren ten nie jest strefą ruchu (obszar obejmujący co najmniej jedną drogę wewnętrzną (Drogi, parkingi oraz place przeznaczone do ruchu pojazdów, niezaliczone do żadnej z kategorii dróg publicznych i niezlokalizowane w pasie drogowym tych dróg), na który wjazdy i wyjazdy oznaczone są odpowiednimi znakami drogowymi), chyba że został tak oznaczony, ale takowych jest niewiele,

d) taka sytuacja nie jest konieczna do uniknięcia zagrożenia (zajęte miejsce parkingowe nie powoduje zagrożenia czy trudności w ruchu) ani nie wynika (chyba, że jakimś cudem znaki są) ze znaków i sygnałów drogowych.

Także, krótko mówiąc, zastosowanie kodeksu drogowego raczej odpada.

Zaglądając jeszcze przez chwilę do kodeksu, zauważmy art. 130a. Nie będę go cytował w całości - powiem tylko, że dotyczy zastosowania różnych środków na pojeździe celem działania przeciwko jego właścicielowi. Skupmy się natomiast na ustępach 8 i 9:

8. Pojazd może być unieruchomiony przez zastosowanie urządzenia do blokowania kół w przypadku pozostawienia go w miejscu, gdzie jest to zabronione, lecz nieutrudniającego ruchu lub niezagrażającego bezpieczeństwu.

9. Pojazd unieruchamia Policja lub straż gminna (miejska).

Zauważmy zatem, że organami, które mogą zakładać blokady na koła w przypadku wymienionych na początku dróg są tylko i wyłącznie Policja i straż gminna.

Czy zatem właściciele (a może nawet i inne osoby) mogą zakładać sobie blokady na koła w zasadzie dowolnie? Początkowo, patrząc na zasadę swobody działalności obywateli (co nie jest zabronione, jest dozwolone - wyrażone w kilku przepisach Konstytucji), moglibyśmy dojść do wniosku, że takie działanie jest legalne, a przynajmniej w takiej sytuacji, gdzie osoba łamie normy czy zobowiązania...

... jednakże, moim, jak i niektórych innych prawników, zdaniem, takie działanie nie jest legalne. Dlaczego?

Spójrzmy przede wszystkim do Kodeksu cywilnego:

Art. 140. W granicach określonych przez ustawy i zasady współżycia społecznego właściciel może, z wyłączeniem innych osób, korzystać z rzeczy zgodnie ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem swego prawa, w szczególności może pobierać pożytki i inne dochody z rzeczy. W tych samych granicach może rozporządzać rzeczą.

Jako właściciel każdej rzeczy (ruchomej czy nieruchomej), mamy, co do zasady, wyłączność w korzystaniu i rozporządzaniu nią. Nikt nie ma, z pewnymi wyjątkami, prawa korzystać z tej rzeczy bez naszej zgody i wiedzy.

Tylko państwo ma, co do zasady, wyłączność na stosowanie środków przymusu bezpośredniego. Nikt, chociażby nie wiem jak wielki miała ta druga osoba o niego dług, nie może takowych stosować, z nielicznymi wyjątkami.

Czy jednak tak ogólne unormowanie wystarcza do tak jednoznacznego stwierdzenia? Po lekturze tego wyroku, i owszem. Sprawa dotyczyła wspólnoty mieszkaniowej, jednak jest też sporo poglądów wykładniczych natury ogólnej.

Oto, co możemy weń przeczytać:

Dotychczasowy sposób uregulowania w ustawodawstwie kwestii zakładania blokad na koła pojazdów wskazuje na to, że tego typu rozwiązanie należy traktować jako daleko idący środek represji. Wystarczy tu wspomnieć, że w rozporządzeniu Rady Ministrów z dnia 22 grudnia 2004 roku w sprawie środków przymusu bezpośredniego stosowanego przez funkcjonariuszy celnych (Dz. U. Nr 286, poz. 2874) i z dnia 25 czerwca 2002 roku w sprawie środków przymusu bezpośredniego stosowanego przez inspektorów i pracowników kontroli skarbowej (Dz. U. Nr 96, poz. 845), a także w uchylonym już rozporządzeniu Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 14 stycznia 2000 roku w sprawie usuwania pojazdów i blokowania ich kół (Dz. U. Nr 5, poz. 64) stosowanie blokad na koła pojazdów jest traktowane jako środek przymusu bezpośredniego. Stosowanie tego typu urządzeń, jako środka represji ograniczającego prawo własności pozostaje tym samym w wyłącznej sferze władztwa państwa. Zgodnie z art. 64 Konstytucji RP własność może być ograniczona tylko w drodze ustawy i tylko w zakresie, w jakim nie narusza ona istoty prawa własności. Środki tego typu mogą być więc stosowane wyłącznie na podstawie wyraźnego upoważnienia ustawowego nie budzącego żadnych wątpliwości. Każda ingerencja w prawo własności stanowi środek ostateczny i może być dokonywana dopiero w sytuacji, gdy inne środki zawiodą i to tylko ze względu na ważną wartość mocniej chronioną (zasada hierarchiczności wartości chronionych przez prawo). Wartością wyżej chronioną jest np. interes publiczny, zdrowie czy życie.

W chwili obecnej uprawnieniem do stosowania blokad na koła pojazdów z pewnością dysponują policja i straż miejska/gminna (art. 130a ustawy z dnia 20 czerwca 1997 roku prawo o ruchy drogowym - Dz. U. z 2005r., Nr 108, poz. 908 - j.t.), oraz funkcjonariusze wskazani w w/w rozporządzeniach Rady Ministrów. Żaden zaś przepis nie daje takiego uprawnienia wspólnocie mieszkaniowej czy też innym wynajętym przez nich osobom fizycznym czy prawnym, w szczególności uprawnienia takiego nie daje przepis art. 13 ustawy o własności lokali. Samodzielne przyznanie sobie takiego uprawnienia przez wspólnotę mieszkaniową musi zostać zatem uznane za sprzeczne z prawem, to jest z Konstytucją RP.

Zgodnie zatem z zasadami naczelnymi, takie działanie pozostaje nielegalne (brak przewidzianego wyłączenia prawa własności w tym zakresie).

Skupmy się jeszcze przez moment na możliwości obrony koniecznej i samopomocy odnośnie naszych praw.

Każdy z nas ma pewne możliwości ingerencji w naruszenia naszych praw - jest to ograniczenie praw i wolności obywatelskich osoby trzeciej przewidziane w ustawie. Jest tego trochę (m.in. obrona koniczna i stan wyższej konieczności w prawie karnym), niemniej chciałbym się skupić ponownie na prawie cywilnym.

W języku potocznym, posiadanie i własność są synonimami, jednakże w prawie sytuacja jest trochę inna. Własność jest tytułem prawnym właściciela, który podawałem już wcześniej (art. 140), natomiast posiadanie jest "tylko" stanem faktycznym. By to zobrazować w dość prosty sposób, posłużę się przykładem:

Kilku chłopców gra w piłkę nożną na boisku. Jest ona własnością Janka Kowalskiego - przyniósł ją i użyczył jej do wspólnej gry. Nagle jeden z nich wykopuje piłkę ponad siatkę ogradzającą i pędzi, by przynieść ją z powrotem. Z momentem jej podniesienia, staje się jej posiadaczem - piłka nadal należy do Janka Kowalskiego, ale w chwili obecnej "dzierży" (to pojęcie również znaczy co innego w prawie cywilnym, więc w cudzysłowie) ją wspomniany wcześniej kolega.

Z takiego stanu rzeczy wynika szereg uprawnień, a przede wszystkim:

Art. 342. Nie wolno naruszać samowolnie posiadania, chociażby posiadacz był w złej wierze.

Zatem temu koledze piłki, co do zasady, nie wolno zabrać (nie może tego zrobić nawet właściciel!), mimo że nie jest ona jego własnością. Co więcej, nawet jeżeli kolega nie zdążyłby dobiec do piłki i miejscowy lump zdążyłby wziąć ją wcześniej, to i jemu nikt nie miałby, co do zasady, prawa odebrać posiadanej rzeczy. Brzmi dość groźnie, ale zasady ogólne prawa cywilnego (zasady współżycia społecznego i parę innych) regulują sprawę w tej kwestii. Również w praktyce wychodzi na to, że ludzie wolą się już dogadać (nawet jeśli pierwej postraszy się sądem) niż męczyć się potem miesiącami i płacić odsetki wink_prosty.gif

Zajrzyjmy jednak do następnego artykułu...

Art. 343. § 1. Posiadacz może zastosować obronę konieczną, ażeby odeprzeć samowolne naruszenie posiadania.

§ 2. Posiadacz nieruchomości może niezwłocznie po samowolnym naruszeniu posiadania przywrócić własnym działaniem stan poprzedni; nie wolno mu jednak stosować przy tym przemocy względem osób. Posiadacz rzeczy ruchomej, jeżeli grozi mu niebezpieczeństwo niepowetowanej szkody, może natychmiast po samowolnym pozbawieniu go posiadania zastosować niezbędną samopomoc w celu przywrócenia stanu poprzedniego.

§ 3. Przepisy paragrafów poprzedzających stosuje się odpowiednio do dzierżyciela.

W przypadku, gdy ktoś chce nam naruszyć posiadanie, nawet jeśli byłby to właściciel, mamy prawo zastosować obronę konieczną, z przemocą włącznie. KONIECZNĄ - np. wyrwanie z rąk - czyli nic ponad potrzebę i konieczność. Pobicie odpada, nie mówiąc już o tym, że takie zachowanie może być też przestępstwem, nawet w takiej sytuacji.

W przypadku, gdy naruszenie posiadania (przypominam - nie musimy być jej właścicielem) nastąpi, to:

a) jeżeli mamy do czynienia z ruchomością (rzecz ruchoma, niezwiązana trwale z gruntem, ogólnie mówiąc), możemy zastosować środki (samopomoc) w celu odzyskania posiadania, o ile grozi nam niebezpieczeństwo niepowetowanej szkody (czyli, dla przykładu, rzecz zostanie zniszczona). Mimo, że nie jest to pojęcie szczegółowo określone, możemy się zorientować, że nie możemy stosować przemocy, jeśli kolega z ławki weźmie nam listek gumy czy zapałkę,

b) jeżeli mamy do czynienia z nieruchomością (czyli, cudem w końcu wracając do tematu tego wpisu, z rzeczą trwale związaną z gruntem (np. parking)), w tym, naturalnie, jej częścią, możemy zastosować odpowiednie środki, o ile nie stanowią one stosowania przemocy względem osób (zarówno tych, którzy posiadanie naruszyli, jak i osób trzecich).

Wracając do przykładu - właściciel parkingu, na którym stoi nieprawidłowo zaparkowany samochód, nie jest jego posiadaczem. Nie może nim dysponować, gdyż ustawa nie przyznaje mu możliwości ingerencji w prawo osoby trzeciej. Owszem, ma prawo zastosować środki obrony koniecznej (co w tej sytuacji raczej nie ma miejsca) lub dozwoloną samopomoc, ale tylko wtedy, gdy działanie takie przywróci stan poprzedni. Założenie blokady na koła tego nie powoduje, zatem nie może być traktowane jako działanie dozwolone z tego przepisu...

... co innego, natomiast, odholowanie. To regulowane jest, w przypadku kodeksu drogowego, wspomnianymi już wcześniej przepisami, natomiast w przypadku innych dróg, powierzchni czy nieruchomości, możemy się spokojnie powołać na art. 343 § 2 kc, czyli dozwoloną samopomoc. Takie zachowanie, jeśli prowadzi do przywrócenia stanu poprzedniego, jest legalne, jednak należy pamiętać jeszcze o jednym - w artykule tym pada sformułowanie "niezwłocznie po/natychmiast po", zatem dozwoloną samopomoc wolno stosować, wtedy kiedy następuje jedność czasu i miejsca, kiedy reagujemy natychmiast po naruszeniu (robiąc wszystko, by jak najszybciej rozpocząć stosowanie środków samopomocy, przy czym niezwłocznie nie oznacza, że przejście jakiejkolwiek odległości czy utrata krztyny czasu na pomyślenie oznacza już jej utratę).

Właściciele miejsc parkingowych próbują stosować różne sztuczki, w tym zapisy (specjalnie dla Ciebie, ...AAA... wink_prosty.gif) postanowienia umów czy punkty regulaminów, twierdzące, że właściciel zgadza się na założenie mu blokady na koła, zapłaty za to i tym podobnych. Pomijając już to, że takie rozwiązanie jest wątpliwe z punktu widzenia samych ogólnych zasad prawa (swoboda umów nie jest całkowita), to jeszcze takie postanowienia są najpewniej sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, dobrymi obyczajami i są zapewne klauzulami abuzywnymi (niedozwolonymi).

Art. 385(1). § 1. Postanowienia umowy zawieranej z konsumentem nie uzgodnione indywidualnie nie wiążą go, jeżeli kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interesy (niedozwolone postanowienia umowne). Nie dotyczy to postanowień określających główne świadczenia stron, w tym cenę lub wynagrodzenie, jeżeli zostały sformułowane w sposób jednoznaczny.

§ 2. Jeżeli postanowienie umowy zgodnie z § 1 nie wiąże konsumenta, strony są związane umową w pozostałym zakresie.

§ 3. Nie uzgodnione indywidualnie są te postanowienia umowy, na których treść konsument nie miał rzeczywistego wpływu. W szczególności odnosi się to do postanowień umowy przejętych z wzorca umowy zaproponowanego konsumentowi przez kontrahenta.

Pomijam też to, że żeby oświadczenie woli (umowa dot. zaparkowania) było skuteczne, strony muszą mieć co najmniej dogodną i wyraźną (mikroskopijny druk za szybą w budce ciecia, do której nawet nie możemy wejść, odpada) możliwość zapoznania się z jej warunkami, inaczej dochodziłoby do takich absurdów, że przekraczając próg losowego budynku okazuje się, iż zawarliśmy umowę sprzedaży wszystkich naszych ubrań natychmiast, za grosz i lada moment mili panowie zabiorą, co ich albo oddania w lenno naszej rodziny wink_prosty.gif Prawo może i tak działa, ale nie w państwach, które system prawny mają przynajmniej jako-taki (czyli w Stanach i takie rewelacje zapewne są możliwe).

Problem pojawia się w tym, że sądy boją się orzekać (dość bezzasadnie) w sprawach dotyczących unormowań zawierających tak ogólne pojęcia. Owszem, Sąd Apelacyjny w Warszawie, w przytaczanym przeze mnie wyroku, stwierdził, że samo zawarcie umowy zastawu może zatem nastąpić w drodze czynności adhezyjnej, niemniej dodał: nie ulega jednak wątpliwości, że zastawcą rzeczy może być jedynie jej właściciel, a ponadto że umowa ta może dojść do skutku jedynie jeśli zastawnik przejmie władztwo nad rzeczą, co jak wyżej wskazano nie ma miejsca w przypadku zablokowania koła samochodu, gdyż samo zablokowanie koła, czyli uniemożliwienie poruszania się pojazdem, nie jest równoznaczne z wydaniem rzeczy, nie daje bowiem faktycznego władztwa nad nią. Wierzyciel w takim przypadku nie ma możliwości swobodnego korzystania z przedmiotu zastawu. Nie dysponuje kluczykami, ani dokumentami pojazdu. W dodatku trudno byłoby tu mówić o dobrowolnym oddaniu władztwa, bowiem blokada koła ze swej istoty ma cechy przymusu. Średnio zatem uznać takową "umowę" za skuteczną.

Co więcej, takie działanie (zakładanie blokad na koła), może stanowić przestępstwo bądź wykroczenie zniszczenia mienia. Pytanie - dlaczego zatem policja nie reaguje automatycznie? Dlatego, że, w obu przypadkach, taki czyn zabroniony jest ścigany na wniosek/na żądanie. Nasze działanie ma stanowić dla właściwych organów sygnał do działania i już na pewno nie mogą się wykręcać tym, że narobił pan długów, radź pan se sam.

Żeby nie było niejasności - w pełni rozumiem chęć ludzi do pozbywania się takowych sytuacji. Rozumiem, że ludzi bardzo irytuje, jak jakiś "łoś" parkuje, zajmując, jakimś cudem, piętnaście miejsc postojowych i ma wszystkich gdzieś. W pełni popieram też działania przeciwko takim ludziom (bo, nie oszukujmy się, raczej "mikropromil" będzie takich, którzy mają faktyczną sytuację awaryjną pt.: rodząca żona właśnie zjeżdża windą), ale, na Boga, trzeba działać z głową i zgodnie z prawem. Rozumiem, że wszyscy by chcieli mieć od razu uregulowane wszelkie swoje wierzytelności i na poduszkach, ale możemy to osiągnąć tylko w sposób przewidziany prawnie - czyli idąc do sądów czy stosując środki ingerencji wyraźnie w prawie przewidziane. Mamy szereg instytucji, które pozwalają nam na własne działanie, ale warto by było poświęcić ich lekturze (ze zrozumieniem) trochę więcej czasu niż na odkrycie myśli "a mi się należy, to sobie wezmę". Dobrze by było, by łatwo i pięknie można było już od dawna i od ręki zrobić sobie strefę ruchu i tym samym zapewnić sobie ochronę wymiaru sprawiedliwości jak na drogach publicznych, ale, mimo wszystko, działajmy zgodnie z prawem. Nawet na drogach nieuregulowanych przepisami kodeksu drogowego, kierowcy mają obowiązek jakoś się zachowywać. Nie chachmęćmy, działajmy z głową.

Korzystają z okazji, bo przecież wpis na blogu też jest jakąś okazją, chciałbym zachęcić was do wizyt(y) na małej stronie z odrobiną prawniczego humoru. Wiem, że suchary, ale co tam...

8 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Meh. Chyba nie chcesz, żebym to wszystko czytał? Jeszcze bez obrazków? I jeszcze z moim 'zamiłowaniem' do prawa? :P Przyznaję się, temat ogarnąłem pobieżnie, ale dla mnie to nie do pomyślenia. Rozumiem naklejki "karny k..." ale nie blokady na koła zakładane przez prywatne osoby. Czy ludziom już się we łbach poprzewracało? Na policję się dzwoni, jeśli już.

Nie mam samochodu (prawko od 1,5 roku), więc na razie problem mnie nie dotyczy. Nie mam zamiaru parkować sobie gdzie popadnie, acz naprawdę, dla mnie - paranoja. Tyle.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...