?A ja to kupuję CDA dla pełniaków?
Przy okazji każdych przecieków i zapowiedzi nowego numeru CD-Action pojawia się litania próśb i narzekań na to, jakie gry zostały dołączone do danego wydania. Bardzo wiele osób odpowiada na to, że CDA nie powinno się kupować dla dołączanych pełniaków, a tekstów w czasopiśmie. A niby dlaczego?
Ja sam wyjaśnię, że czytelnikiem CDA jestem już od ponad trzech lat, a ostatnio zamówiłem sobie prenumeratę. I kupowałem je niezależnie od tego, jakie pełne wersje były na coverze. Co nie znaczy, że mnie to nie obchodziło.
A to dlatego, że na każdy numer CD-Action wydawałem 15 złotych miesięcznie i na pewno większość z tego płaciłem za to, co znalazło się na płycie. Nie oszukujmy się, CDA bez pełnych wersji nie miałoby prawa bytu. Na upartego w internecie można znaleźć recenzje i zapowiedzi tych samych gier, co w czasopiśmie i to za darmo. Tak, rozumiem, klimat, redakcja i tak dalej. Ale przecież to nie ma szczególnego znaczenia dla graczy, którzy CDA kupują od czasu do czasu, a decyzję o tym zakupie podejmują głównie na podstawie tego, co znajduje się na płycie. Ja sam zaopatrzyłem się w mój pierwszy numer dla Psychonauts i nie wiem, czy gdyby nie to, że na coverze znalazła się ta produkcja, kiedykolwiek CDA wpadłoby mi w ręce(*).
Dlatego, gdyby nie cover, to cena CDA wynosiłaby pewnie 7, co najwyżej 10 zł. Bo nie chce mi się wierzyć, by wiele osób było w stanie wydawać co miesiąc 15 zł za trochę papieru, a już na pewno nie ktoś, kto w życiu nie miał CD-Action w rękach.
O tym, jak duże znaczenie dla sprzedaży CDA mają dołączone pełne wersje, najdobitniej świadczy fakt, że numer, w którym dodano Mass Effect jako pierwszy od wielu miesięcy sprzedał się w nakładzie powyżej 100 tys. egzemplarzy. I na pewno co najmniej połowę osób, które kupiły ten numer stanowią ci, którzy kupują CDA tylko dla pełniaków.
Można sądzić o tej postawie co się chce, ale faktem jest, że to zło (lub nie) konieczne, tak samo, jak niedzielni gracze. Gdyby tacy przestali grać, to gry w życiu nie osiągnęłyby budżetów idących w dziesiątki milionów, a o rozmachu znanym z filmów moglibyśmy w elektronicznej rozgrywce tylko pomarzyć.
Dlatego też, tak samo jak uważam, że nie ma ?lepszych? i ?gorszych? graczy, tak samo uważam, że nie ma ?lepszych? i ?gorszych? czytelników CDA. Bo bez tych, których niektórzy uznają za ?gorszych? zarówno CDA, jak i gry w obecnej formie istnieć by nie mogły.
(*) No dobra, moje pierwsze CDA to były dziesiąte urodziny czasopisma, ze Splinter Cellem na CD, ale potem w ogóle nie interesowałem się tym magazynem.
6 komentarzy
Rekomendowane komentarze