Niemedialny esport - czarna magia
Sporty elektroniczne dla widzów nie powinny być ani nudne, ani skomplikowane. Oczywiście podane w odpowiedni sposób. Gry są dynamiczne, widowiskowe i często trzymają w napięciu do ostatnich minut rozgrywki. Wiele tradycyjnych sportów może im tego pozazdrościć. Dlaczego więc tak trudno zdobyć im fanów, którzy nie grają w dany tytuł?
Fanów esportu bardzo łatwo zaszufladkować. Gracze grający w Counter-Strike?a oglądają mecze Counter-Strike?a, gracze Starcrafta śledzą rozgrywki Starcrafta, gracze League of Legends zachwycają się pojedynkami w League of Legends. Nie ma tu żadnej filozofii, każdego interesuje gra w której spędza najwięcej czasu. Jednak zastanawia fakt, dlaczego ? pomimo tego, że każdy z nich jest graczem ? nie tylko występuje brak zainteresowania innymi konkurencjami (grami), ale i wrogość w stosunku do fanów innych gier. Bluzgi i rzucanie mięsem jest powszechne w tym środowisku. Skoro esportowe relacje nie potrafią przyciągnąć przed ekrany innych fanów elektronicznej rozgrywki czy to oznacza, że sporty elektroniczne nie są medialne?
Na pewno nie. Po prostu esport w Polsce rozwija się najtrudniejszą drogą z możliwych. Sporty elektroniczne nie wychodzą do ludzi ułatwiając im zrozumienie rozgrywek, tylko zmuszają ludzi, żeby sami do nich przyszli. Zagłębienie się w mechanikę gry, poznanie zasad i fachowego słownictwa (najczęściej angielskiego) pomoże im w zrozumieniu tego, co aktualnie dzieje się na ekranie? oraz tego o czym mówi komentator. Rozgrywki transmitowane w tej formie są wyjątkowo ciężkostrawne dla człowieka, który nie zna tajników danej gry. Nic więc dziwnego, że ludzie w komentarzach zachowują się agresywnie. Niezrozumienie budzi wstręt i wrogość.
Komentator powinien tłumaczyć odbiorcom co aktualnie dzieje się na ekranie. W taki sposób, żeby było to zrozumiałe, ale i stało na wysokim poziomie. Niby proste, ale polscy komentatorzy esportowi wywiązują się z tego zadania połowicznie.
Ilu niezrozumiałych słów używa komentator podczas meczu piłki nożnej? Spalony, futbolówka, faul, wolej? coś jeszcze? Na pewno tych słów jest niewiele. Natomiast słuchając relacji z gier (które są bez wątpienia bardziej złożone) łatwiej policzyć zdania zrozumiałe dla przeciętnego człowieka, niż te niezrozumiałe. Polscy komentatorzy W OGÓLE nie uznają polskich tłumaczeń gier. Dlatego zamiast ?fabryki? słyszy się ?factory?, a zamiast ?ognistych kul? spolszczone ?fireball-e? itp. Polskie tłumaczenia gier nie zawsze są najwyższej jakości, ale pozwalają je zrozumieć. Wypierając się języka polskiego może i komentarz staje się bardziej profesjonalny, ale zamienia się w bełkot.
Esportowy slang to duży problem naszych komentatorów. Profesjonalni gracze chcą go słyszeć, żeby podnieść swoje ego. Dzięki rozumieniu slangu odróżniają się od zwykłych graczy. Jednak myśląc nad sensem tych zdań można poczuć się co najmniej dziwnie: ?Efiksy atakują bananem?, ?Terran skautował samobójczo barakami fundując jednocześnie przeciwnikowi supply blocka na 10, IMBA? i ?Rush się nie udał, nikogo nie było na midzie, a jungler nawet nie owardował smoka?. Profesjonalne słownictwo w połączeniu z gamingowym slangiem tworzy szyfr niezrozumiały dla przeciętnego Polaka. To nie pomaga w rozwoju esportu.
Jeśli sporty elektroniczne mają interesować zwykłych ludzi, najpierw powinny zacząć interesować innych graczy. Na razie robią to z marnym skutkiem, o czym można się przekonać na wszelkiego rodzaju czatach dostępnych przy relacjach z turniejów. Czy uczynienie komentarza bardziej zrozumiałym pomoże graczom zainteresować się innymi dyscyplinami esportu? Może nie od razu. Fanatycznego gracza w strzelanki łatwo nie przekona się do zainteresowania grami strategicznymi, ale taki zabieg sportom elektronicznym na pewno by nie zaszkodził.
Jeśli spodobał ci się wpis możesz polubić mnie na Facebooku. Możesz także zasubskrybować, zacząć obserwować na Twitterze, dodać do kręgów na Google+ oraz zacząć śledzić mój kanał RSS.
6 komentarzy
Rekomendowane komentarze