Skocz do zawartości
  • wpisy
    126
  • komentarzy
    286
  • wyświetleń
    74533

10 lat wcześniej, czyli Fate/Zero


piotrekn

1084 wyświetleń

Ekranizacja kolejnego wpisu do Nasuverse, tym razem nie pióra Kinoko-sensei, jednak nadal cenionego. Jakby tego było mało, studiem, które się tą ekranizacją zajęło zostało ufotable, które zdobyło famę filmami Kara no Kyoukai. Co z tego wyszło? Tym razem ja (Sefnir) zajmę miejsce Kondzia i spróbuję dotrzymać kroku w tej łączonej recenzji.

29490l.jpg

Jak ktoś się choć troszkę interesuje Nasuverse (czyt. miał kontakt z Fate/stay night, choćby z animu) wie, że co -dziesiąt lat organizowana jest Wojna o Świętego Graala. Piąta, o której opowiada F/sn, była ewenementem dziejąc się raptem 10 lat po poprzedniej, dodatkowo zmuszając do walki osoby, na których Czwarta Wojna odcisnęła piętno. Fate/Zero opowiada o Czwartej Wojnie o Graala, gdzie mamy okazję poznać młodego Kotomine Kireia i jego starania, dumnego Tohsakę Tokiomiego, przekonanego o swoim zwycięstwie, a także Emiyę Kiritsugu - przybranego ojca Shirou. Oprócz nich zobaczymy także kilka dość mocno ciekawych i oryginalnych osóbek, jak choćby psychopatycznego mordercę i bardzo (może nawet za bardzo) ambitnego ucznia. Oczywiście nie mogło zabraknąć ich dzielnych sług, których tożsamości, rzecz jasna pozmieniane (z małym wyjątkiem).

A jak to wyszło w praniu? Różnie. Bohaterowie po których dużo się spodziewałem, jak Kirei i Tokiomi, okazali się ostatecznie nieco nudni. Za to plusował zdecydowanie Waver Velvet za swoim Riderem. Epickość aż się wylewała z ekranu jak się pojawiali. Na pewno warto wspomnieć o magu rodziny Matou, czyli Kariyi. Co prawda nie było go zbyt dużo, ale ze wszystkich bohaterów to właśnie jego powód do walki wydał mi się najbardziej pozytywny. Kiritsugu zaś bronił się metodami walki. Może to źle zabrzmi, jednak podobały mi się. No bo po co omijać pułapki w hotelu jak można wysadzić budynek, prawda?. Żonkę też ma udaną. Iri nadała by się na kierowcę rajdowego. Zdecydowanie zgadzam się z opinią na temat Tohsaki (to samo się zresztą tyczy w dużej mierze jego Servanta, który został zbudowany w zasadzie tylko z kwestii Wszystko jest moje i swoich Noble Phantasmów), Kariyi oraz Ridera (on naprawdę robi wrażenie, zarówno swoim wyglądem, jak i działaniami, zaś najlepszym pokazem z jego strony był jego najpotężniejszy Noble Phantasm), jednam mnie bardziej niż Kirei rozczarował Kiritsugu. Przyznaję, metody nawet nie efektowne, a wręcz widowiskowe, jednak jako postać jest cokolwiek miałki, podobnie zresztą jak i jego Servant. W bardzo dużym stopniu ratują go panie Einzbern - Iri i ich córka Ilya w wersji lat ~6. Kirei z kolei jest całkiem ciekawy, być może dlatego, że znam jego historię (w przeciwienstwie do Sefa :3(Nadrobię, nadrobię) - no, ja myślę) i jego dysputy z Archerem wydają mi się nad wyraz ciekawe. Na pewno pozwalają dowiedzieć się nieco o samym świecie, jednak Kirei dla mnie bronił się przede wszystkim świetnym seiyuu. W tej roli ponownie wystąpił Jouji Nakata, który udzielał także głosu Arayi w Kara no Kyoukai czy Alucardowi z Hellsinga.

Technicznie jest bardzo dobrze. Każdy kto oglądał Kara no Kyoukai powinien wiedzieć czego się spodziewać po tej produkcji (szczególnie w kwestii wyglądu postaci i efektów specjalnych). Za animację odpowiada studio ufotable a ścieżkę dźwiękową skomponowała Yuki Kajiura. Muszę przyznać że muzyka jest w stanie tu uratować nawet najnudniejsze momenty. Choć może to być tylko zasługa tego że jestem fanem tej artystki. Jednak ten duet potrafi stworzyć naprawdę zapierające w dech sceny (jak choćby użycie Noble Phantasm Ridera). Opowiedziana historia, mimo tego że niekiedy mocno przegadana jest całkiem niezła. W przeciwieństwie do Fate/Stay Night, oryginałem opisywanego tu tytuły jest powieść autorstwa Gena Urobuchiego. Któż to jest można spytać. Otóż ten pan napisał scenariusze do kilku dość popularnych gier VN studia Nitroplus (m.in Saya no Uta) oraz anime (Madoka Magicka) oraz opowiadanie poświęcone Kiritsugu i Natalii Kamiński (Kamińskiej?). Wybór ufotable jako studia był bardzo trafny, ponieważ styl graficzny bardzo przypomina grafiki z Fate/stay night, co mnie jak najbardziej pasuje - nie lubię zbytniego odchodzenia od oryginału (choć oczywiście filler z loli Rin jak najbardziej był fajny). Co do muzyki trudno mi się wypowiedzieć - ani OP ani ED jakoś wybitnie mnie nie porwały, muzyka z tła nie zapadła w pamięć. Co więcej, wydaje mi się, że głos Kireia z Fate/stay night niezbyt się nadawał do jego młodszej wersji. Z drugiej zaś strony, trudno mi znaleźć jakiekolwiek braki techniczne w całości. Najwyraźniej ufotable podeszło do każdego odcinka jak do filmów Kara no Kyoukai.

Podsumowując, w mojej skromnej opinii Fate/Zero zasługuje na 8+/10 - technicznie bez wad, jedynie fabuła momentami wybrakowana (może to kwestia pierwszej połowy). Zdecydowanie warte obejrzenia (tudzież przeczytania) po zapoznaniu się z całością Fate/stay night. Oceniam nieco wyżej niż Piotrek bo na 9/10. W porównaniu do Fate/Stay Night jest kolosalna różnica. To już nie bajka dla dzieci od studia Deen tylko opowieść o dorosłych magach, którzy doskonale wiedzą czego chcą i jak to osiągnąć. Zdecydowanie polecam. Fate/Zero to mimo wszystko jeden z lepszych tytułów w sezonie i w roku.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...