Skocz do zawartości

Rysiowo

  • wpisy
    55
  • komentarzy
    252
  • wyświetleń
    37183

Wheeee!


Rysia

348 wyświetleń

Jestem w CDA! :admin_twisted:

Troch%25C4%2599%2520brudu%2520i%2520giwe

Nu, to tyle tej radości. :)

Tak popatrzyłam na tego bloga... Miałam pisać tu naszej sesji, Ziemie Bestii, a daaaawno nic nie dodałam nowego o naszych przygodach. Na swoją obronę mam tylko to, że ostatnio to ja, Rysia, mam dużo przygód i brak mi czasu na pisanie. Dlatego wygrzebałam z czeluści dysku D tekst o Elleani, wspominałam tu kiedyś, że coś takiego mam. :)

Eli.jpg

Elleani zwana Amanodel

Chcesz posłuchać? Dobra, chodź ze mną. Nie, nie daleko, możemy usiąść pod tym drzewem. Gdybym tylko miała możliwości mojego ojca pewnie i ono przyłączyło by się do rozmowy?

Ale jeżeli mam ci o sobie opowiedzieć chyba muszę zacząć od samego początku, a to było bardzo dawno temu- przynajmniej dla tak krótko żyjących stworzeń jak ty.

Ogień i Woda

Góry, lasy, rwące strumienie i polany pełne kwiatów. Nie zamieszkane przez nikogo, zachowane przez stulecia w dziewiczym stanie. Na szczytach górskich hulał ciepły wiatr, między ciemnymi pniami drzew przemykały sarny, jelenie i dzikie konie, gdzieś w zielonych koronach świergotały kolorowe ptaki, a w gęstych krzakach czaiły się drapieżniki czekające tylko na dobrą okazję.

Tamtą okolicę właśnie wybrała sobie moja matka, Liy, młoda i przepiękna nimfa. Była gotowa całe życie poświęcić naturze, chciała chronić tamtejsze lasy i zwierzęta przed wszelkimi humanoidami, którzy w jej oczach byli tylko i wyłącznie mordercami i niszczycielami wszystkiego, co piękne.

To była ogromna dolina otoczona łańcuchem górskim. Moja matka wiedziała, że nimfy zwykle wybierają dla siebie niewielkie obszary, ale ona miała ambicje. Chciała ochronić wszystko, co tylko mogła w obrębie tych gór.

Udawało jej się to przez dziesiątki lat, ale kiedy przez Południowy Wąwóz przedarła się chorda uciekających przed czymś orków nie była w stanie sobie z nimi wszystkimi poradzić. Wycinali drzewa, zabijali zwierzęta, zaczęli zakładać osady, zepsuli całą południową Dolinę. Ryzykowała życie zbliżając się do nich. Nie chciała ich zabijać, starała się ich przepędzić, wystraszyć. Nie udawało jej się to. Zdołowana i rozżalona dała się złapać w pułapkę. Byłaby zginęła gdy by nie?

W pogoń za tą chordą orków wyruszyła grupa elfów, był wśród nich potężny druid, Movlis Nailo. Tak, mój ojciec. Już się pewnie domyślasz, co się stało?

Elfy od dawna szpiegowały orków z ukrycia, żeby uderzyć w słaby punkt, ale kiedy porwali Liy, Movlis nie mógł pozwolić na śmierć tak niewinnej i pięknej istoty. Zwierzęta i drzewa słuchały go i wykonywały jego rozkazy, moce przyrody, żywioły? On sam mógł wybić w pień wszystkie te orki, lecz nie przybyli tu, by ich pozabijać, tylko odebrać swoją własność- jakiś potężny artefakt, nigdy nie dowiedziałam się co to było. Ale gdy stało się jasne, że bez walki się nie obejdzie, bo do wyboru albo orki albo natura, którą orkowie zabijali, Movlis nawet się nie zastanawiał. Nie, nie zabił ich wszystkich, cenił wszelkie życie, nawet tak plugawe, jak orkowe, udało mu się przegnać większość. Ale Liy, moja matka, tak go zachwyciła swoją odwagą i oddaniem naturze, że nie mógł już powrócić razem z resztą elfów. Przyrzekł Liy chronić Dolinę z równą zaciętością, co ona. Przyrzekł jej też miłość równą jego miłości do natury. A ona? Onieśmieliło ją oddanie druida. Podobno na początku przez miesiące nie dawała mu odpowiedzi, pozwoliła mu się błąkać po lasach, umykała przed nim jak łasica przed lisem. Ale w końcu, przy blasku księżyca?

A potem ja przyszłam na świat.

Rzecz niespotykana, by nimfa miała dziecko z elfem. Ale stało się, rodzice mówili, że jestem ich darem od Matki Natury. Że jestem wyjątkowa.

Szczęśliwe Dni

To było kilkadziesiąt wiosen mojego życia. Może pięćdziesiąt kilka? Nie wiem dokładnie. Kiedy beztrosko biegałam szczytami górskimi, skakałam po drzewach albo uczyłam się utrzymać się na grzbiecie jelenia czas nie miał dla mnie znaczenia. Pamiętam, że zwierzęta, które niestety nie żyją długo, przychodziły na świat i umierały. Często moi najlepsi przyjaciele, jak łasica Lyn, zostawali zjedzeni przez innych moich przyjaciół, w tym przypadku przez niedźwiedzia Wrana. Tak, nadawałam im wszystkim imienia. Kochałam je, ale nie mogłam poradzić nic na naturalny bieg spraw. Każdy kiedyś umiera, niektórzy zjedzeni, niektórzy z choroby, inny mogą zachłysnąć się swoim posiłkiem. Tak, wtedy straciłam dwoje przyjaciół, nie wiedziałam, jeszcze jak pomóc Wranowi, a Liy była za daleko.

Matka uczyła mnie wszystkiego, co umiała, co wiedziała o zwierzętach, o przyrodzie. Często spędzałyśmy razem czas pomagając rannym lub chorym mieszkańcom Doliny.

Ojciec przekazywał mi tylko tą wiedzę, którą mógł nie zdradzając sekretów druidów. Na początku każdej wiosny brał mnie w podróż, mawiał, że powinnam poznać trochę świata. Uwielbiałam te wycieczki, bo w końcu ile można siedzieć w jednej Dolinie, kiedy tam, za górami czeka cały świat?! On sam, jako potężny druid musiał pojawiać się na zgromadzeniach organizacji- nic mi wtedy więcej o tym nie mówił. Zostawiał mnie wtedy na kilka tygodni w elfich wioskach ukrytych gdzieś w lasach. Tam zwykle mieszkałam u Najstarszego, tak, byłam tym bardzo wyróżniona. Uczył mnie czytać, pisać, elfich ballad i legend. Po kilku takich podróżach sama już czytałam grube książki, chłonęłam opowiadania i wiedzę. Byłam tak strasznie ciekawa tego, co jest dalej, jakie ciekawe stworzenia, rośliny, wielkie pustynie, których nigdy nie widziałam kryje ten ogromny świat.

W czasie jednego pobytu w elfiej wiosce, gdzieś na skraju lasu, poznałam Hiana, wysokiego, przystojnego elfa z zielonymi oczami i czarnymi włosami spiętymi w kuca. Wiedziałam, że jestem niezwykle piękna jak na elfkę- nie zdradzałam nikomu, że moja matka jest nimfą, ale jemu nie spodobała się tylko moja piękna buzia. Rozmawialiśmy całymi nocami spacerując po lesie- nie będę wspominać, że Najstarszy tamtej wioski wyrywał sobie siwe włosy z głowy, kiedy nie wracałam na noc do domu. Ale wracając do Hiana. Był prawdziwym podróżnikiem, zwiedził chyba cały Odkryty Świat, aż do Wielkich Gór. Opowiadał mi o tym a ja słuchałam z wielkimi oczami ze zdziwienia, że ktoś może żyć tak swobodnie i beztrosko. Hian zarabiał na życie opowiadając historie, śpiewając po karczmach- wtedy dowiedziałam się czym właściwie są ?karczmy?, handlując między ludźmi czy elfami z różnych stron świata, ale też potrafił świetnie walczyć dwoma mieczami- często się popisywał przede mną robiąc jakieś piruety albo salta z mieczami. Był tak wszechstronny, że czułam się jak nic przy nim. Byłam po prostu ładna, ale to już zasługa mojej mamy. I wiedziałam dużo o zwierzętach, roślinach i przyrodzie? Ale nie chciałam przesiedzieć całego życia w jednym miejscu.

Następnej wiosny wyruszyłam z nim w podróż. Rodzice początkowo oponowali, ale w końcu stwierdzili, że może w ten sposób znajdę to, czego szukam.

Wielka Podróż

Wtedy już miałam koło sześćdziesięciu wiosen, byłam młoda i ciekawa świata. I nie żałuję tego. Całym sercem nie żałuję tych dziecięciu lat w podróży, brodzenia w błocie po kolana, żeby wypchnąć wóz z dziury; dziesiątek potarganych kurtek przez jeżyny albo dzikie zwierzęta, które nie były dla mnie tak wyrozumiałe, jak te w Dolinie; tych startych podeszew i oparzonych stóp od gorącego piasku. Hian ciągnął mnie w najdalsze krańce świata, starał się, żeby nic mi przypadkiem nie umknęło. W ogóle w czasie tej podróży pierwszy raz zobaczyłam ludzi! I inne rasy, mieszkaliśmy u krasnoludów, gnomów, niziołków.

Przez jeden rok Hian był wynajęty przez jakiegoś ludzkiego króla, żeby odkrył, co się kryje w zatopionych niedaleko brzegu morza ruinach. W tym czasie ja uczyłam się u miejscowej Zielarki, wymieniałyśmy się naszą wiedzą o leczeniu, roślinach i ich zastosowaniu.

Innym razem, kiedy nasz wóz spadł w przepaść, a my ledwo uszliśmy z życiem, walczyliśmy o przetrwanie w gęstej i pełnej różnych dziwnych zwierząt dżungli.

Mój kompan podróży nadał mi nawet drugie imię: Amanodel, czyli księżycowy kwiat. Mówił, że to dlatego, bo w blasku księżyca wyglądam najpiękniej.

W wolnym czasie Hian uczył mnie walczyć, mawiał, że samą przecudowną urodą nie przetrwam w tak okrutnym świecie. Miecza za nic nie chciałam dzierżyć dlatego ja zawsze chodziłam z kijkiem- miałam mnóstwo czasu, gdy jechaliśmy jakimiś spokojnymi szlakami, żeby go pięknie ozdobić ornamentami podpatrzonymi w elfich księgach. Hian pokazywał mi różne sztuczki, jak przechytrzyć przeciwnika albo jak zrobić fikołka z kijkiem w rękach. Bardzo szybko to wszystko łapałam, po latach biegania i skakania po lesie byłam bardzo sprawna fizycznie.

Tak, tak, wiem, dlaczego tak na mnie patrzysz. Zakochałam się w nim. Już nawet przed podróżą. Nie byłam wtedy pewna, czy on we mnie też. Byliśmy jak najlepsi przyjaciele. A on nic po sobie nie zdradzał.

A ja wciąż czułam się jak nikt przy nim, nie potrafiłam nic wyjątkowego, nic specjalnego, czym mogłabym go zachwycić. To on mi pokazywał świat, opowiadał o zwierzętach i roślinach, których nie znałam, poznawał mnie z ludźmi, którzy mogli mnie czegoś nauczyć. On umiał pięknie śpiewać, grać na lutni, flecie i dudach, potrafił świetnie walczyć- nie raz obronił nas przed napadami gnoli, orków, goblinów i innych maszkaronów. A ja? Ja miałam dar do zwierząt, ale i tak nie wszystkich. Pocieszałam się też tym, że gdy ktoś go poharatał to beze mnie i moich zielarsko-leczniczych zdolności pewnie szybko by umarł. Ale chciałam czegoś więcej. Chciałam być kimś.

Po powrocie do Doliny Hian mieszkał z nami przez pewien czas, ale musiał zająć się towarem, który przywieźliśmy z dalekich stron. Obiecał, że się za niedługo spotkamy.

Latem po naszym powrocie ojciec wziął mnie na długą rozmową. Zaczął od słów ?Uważam, że jesteś już gotowa, żebym ci to powiedział??. Bo byłam małolatem jak na elfie kategorie, ale ojciec twierdził, że jestem bardzo dojrzała i że ta podróż mnie zmieniła. Chciał, żebym została d r u i d k ą. Od dawna, chyba nawet od początku o tym myślał, uważał, że mam potencjał, uczył mnie o naturze z myślą, że kiedyś wykorzystam praktycznie tą wiedzę.

Początkowo byłam zaskoczona. Niewiele wiedziałam o tej organizacji, ojciec zawsze traktował mnie, jakbym była niegodna o niej czegokolwiek słyszeć, ale teraz wiem, że przysięgał nikomu niczego nie zdradzać. Jednak zaraz po szoku przyszło olśnienie. W końcu miałam szansę być kimś! Może Hian mnie dostrzeże, może uda mi się komuś naprawdę pomóc, może sama będę wystarczająco potężna, żeby chronić lasy i piękne gaje? Tak. Wiedziałam, że do tego jestem stworzona, że zwierzęta wyjątkowo mnie szanują, że zawsze wiem, jaka będzie pogoda, że wyczuwam z daleka kwitnące drzewa. Że to wszystko nie jest przypadkowe, Matka Natura chciała od początku, żebym stanęła w szeregach jej obrońców.

Wtedy ojciec pierwszy raz opowiedział mi o swoich kilku druidycznych misjach. Byłam taka szczęśliwa.

Myślałam: ?Tak, rodzice mieli rację, że jestem wyjątkowa. Będę wielką druidką? Będę miała misje? Poznam CAAAAŁY świat.?

To jest mniej więcej połowa. Nie chcę na raz wrzucać za dużo tekstu. :)

Mam nadzieję, że się spodoba. Wiem, że jest strasznie skrócone, że mogłabym rozwinąć... ale to tylko 'historia postaci', nie chciałam, żeby wyszła cała epopeja na 20 stron. :)

dzien-flory-i-fauny.jpgRyś na wakacjach. :)

A jak już wspomniałam o tych przygodach Rysi... W piątek jedziemy na Chorwację. A konkretniej: Luki, Bjórn, kuzyn i ja. Golfem 3- bez klimy, miejsca w sam raz dla 2 osób i bagaży. :) A ja jestem głównym organizatorem, już prawie zaplanowałam trasę. :D Tak ogólnie: szykują się zarąbiste 2 tygodnie. :icon_mrgreen:

Co do Tatr.

Więcej informacji pod numerem: 0 700...

7 komentarzy


Rekomendowane komentarze

To ty!? Skojarzyło mi się, że podobna do ciebie, ale wydawało mi się nierealne, by osoba, którą znam (choćby wirtualnie) mogła tam się znaleźć. No więc gratulacje :D.

Tak na marginesie: Jaka była nagroda :>?

Link do komentarza

Dzięki. :)

Tak na marginesie: Jaka była nagroda?

No idea. Nie dostałam żadnego info o nagrodzie... Może się jeszcze upomną o adres, ale jak nie... to chociaż mam to +10000000 do prestiżu, jak mi to przyjaciółka powiedziała. :D

Jakby, tego... ktoś mi jeszcze rzucił jakiś komentarz co to tekstu o El, bo to jest ta większa część wpisu. :D

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...