Blues i nic innego
Ten wpis chciałem poświęcić muzyce. Skoncentruję się na moim ukochanym gatunku, który swoją młodość przeżył w poprzednim stuleciu.
Też czujecie, że urodziliście się jakieś 40-50 lat za późno?
Na gitarze gram od niecałego roku i jeszcze nie potrafię zbyt wiele. Ale dzięki przygodzie z tym instrumentem ukierunkowałem się w słuchaniu muzyki. Nauczyciel zapoznał mnie z najlepszymi pod słońcem gitarzystami bluesowymi. W tym gatunku odnalazłem magię, której próżno szukać gdzie indziej. Bez względu na rodzaje, czy to tradycyjny blues, rythm & blues, czy blues rock, klimat pozostaje niezmienny. Niesamowity luz, jaki czuje się przez spływające z głośników (lub też z pudła rezonansowego) drgania jest po prostu niepowtarzalny. Przykład: KLIK. Mam nadzieję, że moim wpisem uda mi się zarazić kilka osób tym gatunkiem, jeśli słowa te do kogokolwiek dotrą.
Ja nie rozumiem, dlaczego ta muzyka jest taka mało popularna? Dlaczego nie ewoluuje tak jak rock czy metal, których to rodzaje trudno zapamiętać, nie wspominając o rozróżnianiu? Wystarczy chwilę posłuchać głosu Johna Lee Hookera i już dostaje się muzycznego orgazmu. Gra Claptona czy Steviego Raya Vaughana bez pardonu chwyta za jaja i wcale nie myśli puszczać. Ja się tak chorobliwie jaram, że nawet solówek uczę się nuta w nutę na pamięć! Może jestem jakiś inny (w co nie wątpię), ale nic na to nie poradzę.
Na koniec chciałbym wystąpić z pytaniem, czy w Lublinie i okolicach mieszka ktoś, kto też ubóstwia bluesa i nie ma z kim grać. Chętnie przyłączyłbym się do kolejnego/ej gitarzysty/stki, perkusisty/stki bądź jakiegokolwiek innego muzyka. Mieszkam bowiem na obrzeżach tego miasta po gorszej stronie Wisły, gdzie na każdym kroku widać upadek kultury, ludzie nie zwracają uwagi na to, czego słuchają, a słuchających porządnej muzyki (choćby classic rock albo jazz) ze świecą szukać. Mam jednak skrytą nadzieję, że znajdę kompana do gry.
12 komentarzy
Rekomendowane komentarze