Z pamiętniczka druidki
Obudziliśmy się w jakimś podłym, ciemnym, pachnącym stęchlizną miejscu. Byłam ja i dwóch innych, reszta to trupy. Po krótkiej rozmowie zdecydowaliśmy się wyjść przez uchylone drzwi...
Tak w skrócie zaczęła się w grudniu nasza sesja RPG. I od tego czasu wiele razy rzuciliśmy kośćmi...
W każdym razie: stworzyłam sobie półnimfę druidkę, która głównie to jest ładna- po mamie, bo mechanicznie staraliśmy się obniżyć nimfie zdolności do minimum. Tak więc mogę raz dziennie kogoś oślepić moją urodą (zwykle to odgrywam, że się przeciągam), albo oszołomić spojrzeniem- co się przydało już na pierwszej sesji. Poza tym, jako druid w 3 edycji DnD... cóż, wymiatam. A przynajmniej tak mi się wydaje.
Jak tylko przysiądę na dłużej, żeby przypomnieć sobie te ostatnie 8 miesięcy to w skrócie zarchiwizuję naszą sesją, ale na razie obrazek:
Faust to nasz drużynowy bard... o którym wiele można by pisać. Ale początkowo bardzo mi się narzucał (pewnie, jak sobie wymyśliłam, że moja półnimfa ma miseczki c to się chłopakowi nie dziwię), nawet w spokoju nie mogłam pomedytować! Ale Mika czuwał.
A jak już piszę o drużynie to jest w niej jeszcze Bjórn, jak można się z imienia domyślić, krasnolud z bardzo małym rozumkiem i dużym toporkiem. Nie da się go nie lubić.
4 komentarze
Rekomendowane komentarze