Alberto Contador się bawi
Jak co roku staram się na bieżąco oglądać Giro, ale w tym roku podobnie jak w poprzednim emocji jest za grosz. Wszystko jest pod kontrolą Alberto, inni kolarze nie mogą się nawet zatrzymać na siusiu bez jego zezwolenia. Contador jedzie tak szybko, jak jest w danej chwili potrzebne. Wygrał etap na Etnę, by mieć pierwszą wygraną na Giro, a na pozostałych górskich etapach już nie ścigał się o etapowe zwycięstwa, zamiast tego kontrolując najgroźniejszych rywali. Tak było wczoraj na koszmarnym podjeździe pod Monte Zoncolan. Contador puścił atak Antona i siadł na koło goniącemu go Scarponiemu. Gdy tę dwójkę dogonił Nibali i zaczął ich wyprzedzać - Contador przeskoczył i dalej jechał na kole Nibalego, bo Scarpa nieco spuchł. Potem w końcówce wyskoczył z koła i nadrobił nad Nibalim kilka sekund. Vicenzo był trochę zły na niego, co eksponował już w trakcie trwania etapu (gdyby Contador pociągnął, to może dogoniliby Antona, ale on nie był aż tak groźny dla lidera), IMO to trochę bez sensu, bo Alberto bronił swojej koszulki i to Nibali był zobligowany atakować, a nie Alberto. Bo jakby Contador chciał mu wyjść na zmianę, to prawdopodobnie zostawiłby biednego Enzo z tyłu dużo wcześniej. Dziś też Alberto łaskawie oddał zwycięstwo atakując rywali dopiero wtedy, gdy ucieczka Nieve i jego etapowe zwycięstwo było pewne. Gdyby poszedł wcześniej, to dogoniłby Baska, bo mało już brakowało mu do doścignięcia Garzellego, który jechał z Nieve w ucieczce (a nawet przez długi czas prowadził kilkadziesiąt sekund przed Baskiem).
Ciekawe, czy go w końcu zdyskwalifikują, bo sprawa rzekomego dopingu ciągnie się już prawie rok (podobno wykryto w jego moczu ślady clenbuterolu, który trafił tam, zdaniem Contadora, ze zjedzonych przez niego kurczaków).
6 komentarzy
Rekomendowane komentarze