Rozdział 1 cd
Komnaty Biskupa zawsze były czymś nie dla zwykłych śmiertelników. Piękne pomieszczenia o wysokich sufitach pomalowane w przyjemne dla oka jasnożółte kolory. Jakiś mistrz narysował piękne wzory na ścianach komnat , na co Arsuf jak zwykle nie zwrócił uwagi. Dzisiaj jednak Biskup nie był wewnątrz swoich komnat - stał opierając się o barierkę na swoim pięknym tarasie. Stał plecami do Arsufa, który przez chwile się zastanawiał czy nie pomóc Biskupowi się nauczyć latać wypychając tego "zgrzybiałego dziada".
- No . Wreszcie jesteś ! - Biskup Henry odwrócił się do niego i spojrzał przeciągle . W jego głosie słychać było nutkę ironii i zniecierpliwienia. Mimo iż włosy były szczodrze przysypanę starczą bielą postępujący ząb czasu nie miał wpływu na oczy Biskupa. Przenikliwe oczy koloru brunatnego celowały w Arsufa jak dwie bliźniacze kusze. - Czołgałeś się tutaj Młodźieńcze ? - zapytał Henry patrząc na wygląd Arsufa
- Ojcze Biskupie , miałem mały konflikt po drodze jak tu się zbliżałem , otóż mianowicie...
Biskup machnął ręką i rzekł przerywając mu:
- Nie mam całego dnia Arsufie , na wysłuchiwanie twych zapewne interesujących przygód (Arsuf zacisnął zęby ze zdenerwowania)- odparł Biskup - Wezwałem Cię , ponieważ przyszła wiadomość od Twojego Ojca. A raczej wiadomośc o nim . Twój Ojciec został porwany.
Ta wiadomość wstrząsneła młodym Rycerzem . Jego Ojciec - Gotfryd de Bouillon był dla niego jak legenda , ogromny mężczyzna o dłoniach wielkości talerzy, był jednym z najlepszych wojowników francuskich. Arsuf nie miał pojęcia co mogło sprawić że ktoś go porwał.
- Jego oddział w sile 100 rycerzy starł się z nieprzyjacielem w kotlinie 3 mile na wschód od Damaszku.
- Nieprzyjaciel ? - Arsuf zaczerpnął oddech.
- Tak jedni mówią że to byli ludzie Alp Arslana który mimo że jest sunnitą oznacza się niezwykłą przenikliwością w dowodzeniu ludźmi.
- Ile ich musiało być że porwali do niewoli najznamienitszych rycerzy francuskich? Musieli mieć miażdżącą przewage. - Arsuf potarł szczęke
- Niekoniecznie. Są też inne pogłoski. Mówią że to był Tiberius.
- Tiberius ? Jeden człowiek ? - Arsuf myślał że Biskup oszalał wierząc jakimś plotkom.
- Arsufie , Arsufie... To nie człowiek, to Fechtbuecher.
- Nie rozumiem - odparł Arsuf
- To człowiek który poświęcił swoje życie walce na miecze . Tiberius jest wyklętym łacinnikiem , mimo iż nosi habit Joannicki potulnym braciszkiem nie jest. Podobno z trupów osób które zabił można by zrobić most na drugi brzeg morza martwego. Jedni mówią że jest szermierzem natchnionym , inni że sam Diabeł prowadzi jego ostrze.
- To bajki Ojcze Biskupie- odparł Arsuf ponieważ jego butna duma i ego obudziło się znów do życia.
- Nie wiem czy bajki , czy prawda . Ty mi to powiesz - odparł Biskup - Wysyłam Cię z zadaniem dowiedzenia się czegoś, spenetrowania tamtejszej kotliny
- Ttt-ak Ojcze Biskupie - Arsuf zrozumiał że skończyły się przelewki - Jaką eskortę dostanę ?
- Człowieka . Jednego
- Aaale jak To ?
- Normalnie , Nie mogę uszczuplić garnizony fortecy. Oddziały grasantów powróciły w nasze okolice , Alp Arslan również zaczyna działać niedaleko. Musze mieć czym obronić miasto.
- Kto będzie moją eskortą ?
- Rycerz Angielski John Ingles.
- Czemu akurat On ?
- To jedyny człowiek który przeżył spotkanie z Tiberiusem. Rycerz banita z Królestwa Jerozolimskiego.
- Czemu został wydalony z Królestwa Jerozolimy ?
- Niebawem sam go o to zapytasz , a teraz opuść mnie . . .
0 Comments
Recommended Comments
There are no comments to display.