Skocz do zawartości

DontReadThis

  • wpisy
    17
  • komentarzy
    35
  • wyświetleń
    9891

Something NEW


Zaynecarrick

187 wyświetleń

Hej Dawno mnie tu nie było. Ale wracam i zmieniam zawartość mojego bloga. Już nie bedzie głupich dowcipów. Poniżej zamieszczam pierwszy fragment mojej hmm powieści to może nie taka nazwa, może lepiej zabrzmi opowieści heroic fantasy. Zapraszam do oceniania i zamieszczania komentarzy co o tym sądzicie. Oczywiscie w poniższym fragmencie mogą być błędy ortograficzno - interpunkcyjne za co wybaczcie.

Rozdział 1(fragment)

Młody rycerz Arsuf de Bouillon szedł szybkim krokiem ulicą Handlową. Piaskowa droga pięła się leniwie pod górę. Mimo 10 już godziny dnia ulica Handlowa dopiero budziła się do życia. Kupcy rozkładali stragany, leniwie obrzucając przekleństwami swoich współtowarzyszy. Mimo wczesnej godziny słońce było już wysoko grzejąc Arsufa niemiłosiernie w plecy i czaszke. Młody rycerz odkąd został pasowany ubzdurał sobie że wszędzie będzie chodził w kolczudze , i w koszuli na której widniał ogromny herb rodu de Bouillon. Wszędzie , do kościoła , do karczmy , do stajni , do łożnicy... . Do łożnicy w niektórych tylko wypadkach . W wypadkach kiedy nie chędożył. Oj dawno sobie Arsuf nie chędożył. Bezpośrednio po pasowaniu na rycerza (2 lata temu przez jaśnie Pana Ojca Gotfryda de Bouillon) wyruszył ze swoim Ojcem do Outremer.

Młody zapalony rycerz czuł, że to on powinien odbić Święty Grób w Jerozolimie z rąk Arabów. Dlatego też wyjechał z Francji pośpiesznie , ponaglając swojego Ojca do tym szybszego wyjazdu. Tak szybko że nie zdążył się pożegnać ze swoją lady de Mélanie. Tak jakby chciał to sie nie pożegnał. Pożegnał się za to z córką stajennego , jasnowłosą dzieweczką o niebieskich oczach , małych piersiątkach i pokaźnym tyłku. Zaraz po przyjeździe do Edessy miał nadzieje Arsuf na podobne przyjemności. Jednak spotkał go przykry zawód. Kiedy przybyli ojciec przekazał młodego rycerza pod opiekę Biskupa Henry'ego - innego Francuza , który już przesiedział w Outremer 10 lat i siedział sobie bardzo wygodnie. Piastował najwyższą funkcję w mieście ( jeśli nie rezydował w nim akurat żaden z królów). A ponieważ był to człowiek starszego wieku, nie tolerował burdeli ani innych przybytków przyjemnośći. Wszystkie wesołe dziewczynki i ich Buchhalterzy wylecieli za mury miasta w 2 roku jego panowania. Jako że Edessa leżała dość daleko od linii gorących walk , jej garnizon pozostawał taki sam , bez zmian , nie zostawał nigdy wysyłany do walk.

Toteż poszukanie jakis przyjemnych wdówek do pocieszenia nie dawało pozytywnych wyników. Arsuf był uparty i szukał. Bardziej zgrywał wielkiego Pana na ulicach Edessy, chodząc z przypasanym mieczem , głodnym wzrokiem szukał okazji do bitki. Dwa lata nudzenia sie w miescie interesującym jak gruba żona Młynarza z Lyonu. Wielkie i rozdęte do granic możliwości miasto siedziało i śmierdziało , lada chwila a się zaczną wylewać budynki poza mury. Dziwicie sie że Arsuf szukając bitki nie znalazł jej ? Znalazł a jakże. Pijani strażnicy , ochroniarze karawan , kiedy usłyszeli że Arsuf pluje na ich herby i niewiasty(innymi słowy nie oddaje im hołdu, obelżywie sie wyraża) zaraz wyszarpywali miecze z pochew i z czerwonymi twarzami , czasem z pianą z piwa wciąż na twarzach zwracali sie w strone Arsufa. Jednak jak już wiadomo młody rycerz był pod opieką biskupa Henry'ego zaufanego przyjaciela ojca Arsufa - Gotfryda de Bouillon. Mimo iż Arsufowi zdawało się że włóczy sie sam bez celu po mieście nigdy nie był sam . Zawsze za nim chodziło parę Smutnych. Smutni - szare osoby ubrane w szare kaptury i o szarej fizjonomii. Osoby które idealnie wtapiały się w tłum. Teraz Arsuf wiedział że jakby coś sie stało to on nie zdążyłby mrugnąć a Smutny by powiadomił kogo trzeba wrócił , splunął na ściane i podrapał się w tyłek. Osobami kogo Trzeba byli zwykle Templariusze, których patrole nie zmordowanie krążyły po mieście. Potężni rycerze w czerwonych krzyżach na plecach byli bardziej pokręceni niż Arsuf. Łazili w Hełmach w pełen upał . Wyobraźcie sobie słońce w zenicie a facet wielki jak wieża oblężnicza idzie w kolczudze i hełmie bucząc jakby pod nim schował stado pszczół. No i tak okazje do bitki kończyły się nie-sa-mo-wi-cie szybko.

Templariusz podchodził i bez ceregieli mieczem wykańczał delikwentów. W ramach ostrzeżenia łaskawie ucinano ręke. Ale mniejsza już o tym. Po dwóch latach nudzenia sie wreszcie coś się ruszyło . Jak do tej pory rzadko sie widywał z biskupem Arsuf( wszystkie informacje od biskupa do Arsufa przekazywał mu biskupi zausznik Letrieve) toteż nie miał żadnych informacji ani o Ojcu ani o postępach Świetej Wojny z Arabami. Słyszał tylko pojedyncze plotki od kupców z karawan które zdąrzały do Syrii albo Damaszku. Toteż teraz zdziwił się bardzo słysząc że biskup go wzywa na osobistą rozmowe . Idąc i rozmyślając o tym był przyzwyczajony do tego że ludzie uchodzili mu z drogi. Pogłoski o tym że jest uprzywilejowanym gościem biskupa szybko sie rozeszły po kilku pokazach siły przez Templariuszy. Zamyślony zderzył się z plecami osoby stojącej na środku drogi. Arsuf upadł na plecy w pył ulicy. Zerwał się zaraz cały czerwony ze złości i ryknął:

- Czy nikt Cie nie nauczył wieśniaku że kiedy Pan idzie schodzi mu się z drogi ?

Właściciel pleców ogromnych jak brama w Jerozolimie, powoli się odwrócił do Arsufa. Ogromny Mężczyzna o czarnych włosach i przenikliwie zielonych oczach spojrzał na Młodego Rycerza. Był Rycerzem również , miał kolczuge i herb na piersi którego Arsuf nie rozpoznawał.

- No , no patrzcie państwo taki młody a już wyszczekany- odrzekł nieznajomy pocierając dłonią silnie zarysowaną szczęke.

- Uprzedzam Cie , skończy się to źle dla Ciebie - miecz już w połowie Arsuf wysunął z pochwy.

- Schowaj szpikulec chłopcze bo się zranisz - rzekł wykrzywiając usta w ironicznym uśmiechu nieznajomy

- Nie waż sie do mnie tak mówić , jestem Arsuf de ....

- Czekaj jak ? - wielki uśmiech pojawił sie na twarzy nieznajomego

- Arsuf de ...

Nieznajomy wybuchnął gromkim śmiechem pochylając się w pół.

- Arsuf ? Ha ha ha , a to dobre ... Dobre imie dla konia ..- śmiał sie nieznajomy

Dla młodego Rycerza to było za dużo , wyszarpnął miecz z pochwy i ruszył na nieznajomego. Jako że Arsuf mało czasu poświęcał na wprawianie się w walce we Francji ponieważ zdecydowanie wolał uganiać się za parą kobiecych nóżek cios miecza wyszedł mu bardzo nieporadnie. Zamiast odcięcia dłoni od nieznajomego, przeciął powietrze ponieważ ogromny rycerz mimo swojej wielkości uchylił się przed ciosem i pięścią w skórzanej rękawicy wyprowadził kontratak. Cios sięgnął brzucha Arsufa wypychając mu powietrze z płuc, a on sam padł znowu na plecy ciężko dysząc. Pomyślał że da później na msze w kościele że ta rękawica nie była metalowa. Chyba że ten ogromny mężczyzna go zabije. Tymczasem Rycerz stanął nad nim i spojrzał prosto na niego, na twarzy wciąż mając ironiczny uśmieszek.

- Zmęczyliśmy sie ? Może mała przerwa ...Panie wierzchowny Arsufie ... Ha ha ha ha

Arsuf łapał ciężko oddech nie mająć siły żeby nawet odgryźć się nieznajomemu. Pomyślał że da jeszcze więcej na msze za to że cios nie padł nieco niżej bo czuł że by sie po tym już tylko do muzeum nadawał , a chędożenie by musiał zostawić innym. A tego by przenigdy nie chciał. Rycerz tymczasem się prostował, po gromkim śmiechu kiedy usłyszał za sobą ciężkie kroki i dostojne buczenie.

- Co tu się dzieje ? Kto zaatakował młodego Pana de Bouillon? Wy ? Bedziecie pociągnięci do odpowiedzialności - Templariusz , w hełmie i kolczudze cięzko zabuczał. Wzrostem prawie dorównywał Nieznajomemu.

- Co tam mówisz ? Nie słysze cie... Może lepiej zdejmij ten garnek z głowy ?Ho ho ho- wybuchnął śmiechem Rycerz

Spod hełmu Templariusza doszło zdenerwowane wybuczane przekleństwo i Templariusz złapał za miecz. Tym razem Nieznajomy nie czekał na atak. Mocnym kopniakiem w napierśnik odrzucił Templariusza który hełmem zderzył się z okolicznym murem aż zadźwięczało

- Co tam brzęczący ? Już sie pszczoły zmęczyły ? Zaraz ci tam zupe w garnku zrobie

Arsuf tymczasem stanął chwiejnie na nogi wyciągając miecz. Nieznajomy odwrócił się do niego i westchnął :

- No chłopie musze przyznać jesteś naprawde samobójcą , zaraz ci przetrące gnaty.

Lecz wtedy jeden ze Smutnych podkradł się z tyłu sękatą pałą (ani chybi nogą ze stołu - pomyślał Arsuf) przywalił w potylice Nieznajomego. Rycerz padł twarzą w piach. Jednak co było zaskakujące zmeł w ustach przekleństwo i powoli zaczął się podnosić. Smutny uderzył znowu i jeszcze raz . Tym razem Rycerz zasnął i nie próbował się już podnieść.

- Idzicie młody Panie de Bouillon , Biskup na was czeka...a nim się już nie przejmujcie - odparł Smutny.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...