Fenomen vlogów
Zwykłe blogi już dawno spowszedniały. Ich różnorakie mutacje w sumie też, ale zastanawia mnie jedno.
Czy ludzie nie mają w sobie ani krzty samokrytycyzmu i muszą zalewać sieć vlogami/videoreckami, które co najwyżej potrafią wywołać bekę lub w łagodnym stanie wzbudzić uśmiech politowania?
Czemu każdemu vlogerowi wydaje się, że jest full pr0 i może tworzyć super recenzje jak co drugi nie potrafi się wysłowić porządnie lub co gorsza nie przeszedł mutacji i swoim piskliwym/słitaśnym głoskikiem psuje cały efekt?
Czy fakt możliwości pochwalenia się swoimi "umiejętnościami" zakłada im klapki na oczy?
Czy tak trudno zrozumieć, że nie każdy może być recenzentem? Ja wiem, nic mi do tego i wolnoć Tomku w swoim domku, ale w zalewie coraz większej masówki i różnego rodzaju chłamu ciężko wyłowić w tym wszystkim coś wartościowego...
Z każdym napotkanym takim tworem upewniam się, że internet powinien mieć swoje ograniczenia wiekowe/rozwojowe i nie jest to wynalazek dla każdego, w tym sensie, że prezentowana w necie twórczość własna powinna trzymać w miarę przyzwoity poziom.
A tak z jednej strony pełno w sieci chamstwa, agresji i trollów dla których sensem życia jest chrzanienie w bambus na jakimś portalu informacyjnym.
Na drugim biegunie mamy ludzi, którzy chcą coś tworzyć, ale nie bardzo im to wychodzi i moim skromnym zdaniem nie powinni wrzucać swej twórczości jeśli nie ogarniają jeszcze tematu, bo co najwyżej wzbudzają litość.
Przydałoby się niektórym trochę dystansu do siebie i własnej twórczości, bo zalewanie sieci byle czym, byle by było na dłuższą metę jest żenujące. A na pewno warto podchodzić krytycznie do swoich dzieł, żeby zamiast wzbudzać u ludzi podziw nie robić z siebie z wykłego pośmiewiska.
Krótko mówiąc: jeśli nie potrafisz, nie pchaj się na afisz.
Na koniec moich narzekań:
1 komentarz
Rekomendowane komentarze