Narodziny nowego Hendrixa, czyli jak zacząłem grać na gitarze...
Tytuł nieskromny, ale przyciągający uwagę, nieprawdaż? Skoro wszedłeś tu, to najwyraźniej tak
Tak więc będąc odizolowany od gitary postanowiłem zastanowić się nad tym jak to się wszystko zaczęło. No właśnie: jak?
Tak więc moja przygoda z gitarą wyglądała nieco inaczej. Nie miałem czegoś takiego jak "zauroczenie gitarą" czy też inna miłość od pierwszego wejrzenia. W wieku 12 lat (łał, jak to brzmi, jakbym gdzieś głęboko sięgał pamięcią.... 4 lata temu, gdzieś w okresie wiosennym ) zobaczyłem, jak koleżanka z klasy chodziła na zajęcia gitary klasycznej u nauczycielki muzyki. Pomyślałem sobie, że zwyczajnie fajnie będzie poszpanować gitarą i pobrzdąkać trochę przy ognisku, aby tworzyć taki integracyjny klimat. No i chciałem traktować to jako zabawę.
Jednak mój entuzjazm ostudziła sama nauczyciela swoim podejściem. Przychodziła w kratkę ucząc mnie przede wszystkim prawidłowej pozycji trzymania wiosła, dźwięków na progach oraz samych dźwięków (przez jedną lekcję próbowała pokazać mi, tępakowi, różnice pomiędzy sekundą a półtonem... 12-letniemu chłopakowi, dobre sobie...). W końcu sama odwołała zajęcia, a gitara klasyczna poleciała w bok.
Tutaj z mojej strony mała dygresja, ponieważ gitarę klasyczną otrzymałem od mamy jako duży upominek, a nie było ich zbyt dużo. Ale za to jaki: Yamaha C-30. Szkoda tylko, że już ma dziurę w tylnej części, ale nada da się na niej grać. Ma duszę, a do rzeczy z duszą mam sentyment...
Temat o treści "gitara" powrócił 2 lata później (czyli niecałe dwa lata temu). Będąc w rodzinie na takim spotkaniu przedwigilijnym (czy jak to się zwie), kuzynka zaprezentowała mi swoją grę na pianinie (który to jeszcze do niedawna miał u mnie nazwę "fortepian", ahh...) i po tym mini-koncercie padła sugestia, abym ja również zaczął grę na jakimś instrumencie. Zauważono we mnie jakby wrażliwość na muzykę, nawet na trywialne "Włazł kotek" grane na klawiszach. Pierwsza myśl: gitara. Dlaczego akurat gitara padła mi na myśl? Primo - przecież niegdyś grałem na klasyku, secundo - byłem wtedy zafascynowany znaną grą, polegającą na graniu epickich solówek na plastikowej gitarce...
Dzielnie grałem na klasyku, chodząc na zajęcia do mojego mastera. Szkoliłem się i zauważono efekty mej ciężkiej pracy. Zawarłem przy tym układ z rodzicami, który polegał na tym, że gdy moja praca, nauka i cierpliwość zostanie zauważona przez rodziców & nauczyciela, dostanę wymarzone wiosło. Wybór był prosty - wygodna, uniwersalna gitara uznanej marki to?... Tak więc zgodnie z układem dostałem Fendera American Standarda.
Gram po dziś dzień, w sumie wychodzą mi dwa latka, a półtora na elektryku. Uznałem, że mam już wystarczające umiejętności manualne do tego, co zamierzam grać, stąd też obecnie ćwiczę u nauczyciela improwizacje oraz zdolności twórcze/kompozycyjne. Strasznie interesują mnie innowacje i sprzęt gitarowy, dużo czytam i sprawdzam, stąd też dzielę się swoją opinią na forum.
Oto cały ja
18 komentarzy
Rekomendowane komentarze