Retro-konsolowe wspominki
Już dawno nie pisałem tu niczego o grach, a w końcu jesteśmy na forum CD-Action. Powinno to do czegoś zobowiązywać. Chyba. Swego czasu rozpisałem się całkiem sporo o grach na C64, gdyż to cudeńko miałem w domu. Ale dane mi było też pograć i na innych platformach. Ba, miałem nawet Game Boy'a. Trochę materiału do wspominek, więc jest. Skupię się w zasadzie na trzech konsolach - głownie wspomnianym już Game Boy'u oraz Sega Mega Drive i SNES.
GAME BOY
4 przyciski, 4 odcienie szarości i 4 kierunki D-Pada, a miodności na cztery żywoty by starczyło. Game Boy swój żywot rozpoczął w 1989 roku, lecz me łapki trafił gdzieś w połowie lat 90 - jako 'spadek' po przyszywanym kuzynie z Niemiec, któremu się znudził. W spadku otrzymałem też 4 gry. Jedną z nich był Spiderman, który nie przypadł mi do gustu, ale trzy pozostałe to bohaterki tego wpisu. Pierwszym klockiem w tej mini-układance będzie oczywiście
Gra dodawana do każdej konsoli, gra legenda, gra obowiązkowa. Co tu się dużo rozpisywać - grałem, grałem i grałem. Gdyby Game Boy'a nie spotkał tragiczny los w postaci awarii wyświetlacza (w dawnych czasach naprawa kosztować miała tyle, co nowy GB), to pewnie grałbym i dziś. Tak samo jak i Wy:
W Mario grałem jeszcze więcej, przeszedłem kilka razy, a wcale nie było to takie hop-siup. Choć 'hop' było często i gęsto, czasem też robiłem 'siup' i spadałem w niebyt. Mordowałem setki Goombas(ów) i Koop(ów) Ciężko napisać coś nowego i ciekawego o jednej z odsłon legendy giercowania. Miód, miód i miód. Grałem też w kontynuację, która już była bardziej rozbudowana - miała kilku bossów, ukryte plansze (żeby do nich trafić, trzeba skorzystać z tajnego wyjścia w innej planszy) i możliwość ponownego przechodzenia leveli.
A teraz mały bonus, pogada z Wami wujek Wario:
Oto ostatnia z mej Wielkiej Trójcy. Klasyczne do bólu wyścigi, lecz w światku Formuły 1. Był tryb kariery (Grand Prix się zwał), Time Trial, a nawet i kabelkowy multiplayer. Gra starczała na dużo czasu, bo była... frustrująca. Na pierwszy rzut oka może wyglądać na prostą gierkę, ale przejście całego trybu kariery wymagało sporo samozaparcia (zwłaszcza, że każdy wyścig zaczyna się od końca stawki). A Japonia była mą absolutną zmorą. Na dodatek miałem też ciągłe wyścigi z kuzynami - Game Boy był jeden, ale biliśmy nawzajem swe rekordy. Każdy miał tory, na których 'żondził', ale czasem zdarzało się pobić rywala na jego terenie - ale wtedy była satysfakcja. Gejmpleyj:
SEGA MEGA DRIVE
Nie wiem skąd, nie wiem jak, ale przyszywanej cioci (nie, nie - nie z Niemiec [dużo dziś przyszywania]) udało się zakupić to właśnie cudeńko. Mnie zaś z pomocą sióstr udało się nakłaniać tatę do pożyczenia. Co prawda udało się tylko ze 3 razy, ale parę razy graliśmy też 'na wyjeździe'. Wiele więc nie grałem, ale za to pamiętam dośc dobre dwie gry.
Pierwszą z nich był Alien 3, w nie grałem wiele, bo był diabelnie trudny. Przynajmniej dla takiego młodziaka i mając tylko chwilę na opanowanie gry. Męczarnie był straszne, a i gra nie wybaczała błędów. Dużo lepiej pod tym względem wypadał jeden z Segowych bohaterów, milutki jeżyk Soniciem zwany. O ile dobrze pamiętam, to gra zwała się po prostu Sonic the Hedgehog. Wiem natomiast, że był to jeden z lepszych platformerów, w jakie dane mi było grać. Bardzo podobały mi się momenty super-ultra-przyspieszenia i zasuwania po różnych rampach. Było kolorowy, dynamicznie i miodnie. Kto nie grał, może sobie obejrzeć mega-longplaya:
SUPER NINTENDO ENTERTAINMENT SYSTEM
Z tą konsolą-legendą miałem do czynienia bardzo mało. W Polsce była chyba średnio popularna (lub też mało kogo było stać) i nie znam nikogo, kto by ją posiadał. Jednak od czego przyszywany kuzyn z Niemiec? Będą młodym młodziakiem byłem w Reichu na tygodniowych wakacjach, w trakcie których dość intensywnie pogrywałem sobie na SNESie. Także epizod drobny, acz warty wspomnienia. Grałem w zasadzie tylko w dwie gierki - Super Mario World (wynik sprzedaży: ponad 20 milionów sztuk) oraz Street Fightera 2. Tego drugiego nawet przeszedłem na którymś z łatwiejszych poziomów trudności - Guile FTW!
______________
Niby nie ma tego wiele, ale sentyment spory. Liczę jednak na Was - macie pewnie sporo swoich wspomnień. Na koniec mały bonus babeczkowy...
... oraz muzyczny. This rock & urywa tyłek:
Emil Cioran
Zeszyty 1957-1972
11 komentarzy
Rekomendowane komentarze