Skocz do zawartości

Moje własne zdanie

  • wpisy
    25
  • komentarzy
    55
  • wyświetleń
    17154

Mit o Pełmóżu


LordzFc

155 wyświetleń

Przed wiekami, gdy ludzie jeszcze wiecznie się bawili; za górami, za lasami i za innymi natury wymysłami żył bóg Pełmóż. Panował nad krainą zwaną Arastonia, która rozciągała się od arcydługiej rzeki Art do ogromnego oceanu Ysta. Kraj dzięki pomocy swego władcy - pana pogody i klimatu - doskonale się rozwijał. Każdego roku zbiory rosły piętnastokrotnie, a złoto i inne cenne kruszce uzyskane z handlu nie mogły się pomieścić w magazynach. Ludzie tutaj nie umierali, ponieważ Pełmóż zawsze w porę odpędzał Nekruta - bożka śmierci. Z powodu ogromnego dobrobytu co raz więcej poddanych zaczynało się zajmować sztuką. Ilość tworzonych dzieł rosła. Powstawały szkoły malarzy, rzeźbiarzy, muzyków. Pewnego razu sam władca Arastonii złapał natchnienie - niewinną istotkę, maleńką, która wyszeptała do ucha Pełmóżowi cały wiersz i znikła. Niestety pomimo swej boskości zapamiętał on jedynie urywki utworu lirycznego. Nie zraziło to jednak pana krainy Art-Ysta i błyskawicznie wyczarował pióro i papier. Zabrał się do pisania. Po miesiącu pięknej pracy, zaprezentował on swoim poddanym stworzone przez siebie dzieło. Zachwyciło ono każdego człowieka, a także innych bogów. Odtąd pisał Pełmóż codziennie. Robił to z radości, wiedział że wszystko inne przy tym blednie. Powstało tysiące wierszy jego autorstwa i żaden ludzki nie dorównał tworowi króla.

Jednakże pewnego dnia stała się rzecz straszna. Największy z Art-Ystów nie mógł znaleźć w myślach swych poukładanych zakończenia dzieła. I choć początkowo wydawało, że to tylko kwestia czasu, aż ukończy on to nad czym z radością potrafił się zatrzymać tygodniami, wszystko się zmieniło po roku oczekiwania nad kolejny twór pana Arastonii. Biedak osłabł a w raz z tym przyszedł odpędzany niegdyś Nekrut i począł wyrównywać swe dawne porachunki. Ogołocił on z ludzi tysiące wiosek i miast, a jego słudzy zsyłali choroby, których nigdy nie widzieli Art-Yści. Ci pisali z bólu treny, tworzyli smutne rzeźby i obrazy czernią zapełnione. Pełmóż niestety nie odpowiadał na wezwania poddanych. Zaszył się w pokoju piętnaści mil pod ziemią i nawet ich nie słyszał. Myślał jedynie nad ostatnim wersem.

Niestety oprócz śmierci przyszła też i zła pogoda. Ludzie zaczęli cierpieć niedostatki jedzenia, umierali od wybuchów wulkanów, od żaru pustyni a także od mrozu wkradającego się pod ubranie przez najmniejszą nawet szparę. Mimo tych trudności, Art-Yści trwali i wyczekiwali swego władcy. Płomyk nadzieji podtrzymywały dawne utwory Pełmóża, którymi się przez stulecia radowali. Po kilkudziesiąciu latach od zniknięcia pana krainy, została ona podbita przez sąsiednie królestwa i podzielono ją na wiele części, a kilotony kruszców powywożono do stolic najeźdźców. Próbowano zdusić patryiotyzm dumnych mieszkańców niegdyś wspaniałego kraju. Zakazywano publicznie mowy w ich ojczystym języku, wszystkie oficjalne nakłady ksiąg wycofano, lecz oni się opierali i przy królu trwali. Każdego dnia potajemnie zbierali się pisarze, by wyprosić Natchnienie o napełnienie słodyczą pomysłu pana pogody. Przychodzili też inni Art-Yści. Również Ci zaciągnięci do ciężkiej pracy. Pomimo wielu trudności, nikt z Arastonian się nie wyrzekł swego pochodzenia. Czekali cierpliwie na powrót swego władcy.

Kiedy Pełmóz radośnie wynurzył się z podziemi, zobaczył coś czego się nie spodziewał: zniszczony kraj. I wtedy poczuł złość ogromną na siebie oraz na niecnych braci. Nekruta odnalazł, odpędził go na ziemie sąsiadów. Ten rozbawiony obrotem sytuacji z radością począł chaos szerzyć. Wszystkie demony mu służące rozsiewały ogniska epidemii strasznych chorób. I wszelkie żywioły kiedy pana swego zobaczyły z nagła się uspokoiły. Przestały tsunami wybrzeża zalewać, susze gnębić centrum królestwa a zimno jego północne krańce. Po kilku dniach kraj Arastonii został zjedoczony. Podczas ogromnej uroczystości król przeczytał swoje dzieło, przez które tyle jego poddani musieli wycierpieć. A wszystkich, którzy słuchali wiersza o miłości i patryiotyzmie napełniła błoga radość. Od tego czasu Pełmóż zdecydował się dalej tworzyć lecz z umiarem, a jego poddani poczuli się znów bezpiecznie. Tak to już jest z Artystami. Pochłania ich coś co robią z pasją i traktują najpoważniej w świecie. Nie jedzą nie piją lecz wyskrobują kolejne literki nawet na kamieniu. Prędzej umrą niż nie skończą swego dzieła.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...