Skocz do zawartości

Kącik twórczy pana Trupka

  • wpisy
    104
  • komentarzy
    514
  • wyświetleń
    98262

Wpis urodzinowy: część druga. Krótka historia "Kącika twórczego pana Trupka".


pantrupek

496 wyświetleń

Drugiego sierpnia 2009 roku, jakby z ciekawości, założyłem bloga. Był to już mój drugi blog w życiu.

Hm, może trochę o tym pierwszym.

Było to już nawet nie pamiętam kiedy. Postanowiłem założyć bloga. Miałem stary, rozklekotany komputer, ale dosyć dobre (jak na tamte czasy) internetowe łącze. Widać nie starczyło na tyle, by wygodnie wprowadzić chociaż kawałek tekstu na onetowym blogowym serwisie. Historia z tym blogiem skończyła się jakieś dwa wpisy później, gdy poziom wszelkich błędów i spowolnień w serwisie uniemożliwił mi nawet dodanie wpisu. Zresztą... nie mieli fajnych teł i mój blog wyglądał jak, kolokwialnie mówiąc, kupa, tyle tam było napaćkane (a ile miejsca reklamy zajęły!).

Pewnego dnia, gdy sobie siedziałem w sierpniowe popołudnie bezrobotny, ukazała się zapowiedź nowego numeru CD-Action. A w zapowiedzi tej trochę o blogach, że niby da się założyć na internetowym forum CDA swój własny kącik i pisać tam. Pamiętam pierwsze myśli, które mi się wtedy pojawiły. Pierwsza: "blog na forum CDA, to jest coś", druga: "muszę zdążyć przed czwartym sierpnia, bo wtedy ludzie zaczną czytać nowe CDA i zakładać blogi na dziesiątą potęgę", no i trzecia: "może uda mi się wypromować? Może będą pisać o mnie w CDA?".

I buch, założyłem bloga.

Pierwszego dnia opublikowałem dwa wpisy. Jeden z powitaniem, drugi z miniopowiadaniem. Pamiętam, czułem lekkie podniecenie:).

Po kilkunastu wpisach pomyślałem jednak, że mój blog jest jakiś taki... no nie wiem, nijaki. Gdy inni, ci lubiani wśród społeczności forum.cdaction.pl, pisali mądrze, ciekawie, na jakieś określone tematy, ja gadałem o głupotach. O tym, co u mnie słychać, co porabiam, bez jakiegoś konkretnego tematu i przesłania. W sumie rzecz nie tkwiła w tym, o czym pisałem, ale jak. Jakość tekstów pozostawiała wiele do życzenia. Nie było ani zabawnie, ani ciekawie. Przykład: "Fabuła jest głupia niczym sznurówki trampka wiszącego na drucie". Pac (dodam, że tekst z tą śmiesznością jest jeszcze gdzieś na tym blogu do znalezienia;)! Dziś te stare wpisy pokazują mi, że dopiero zaczynałem. Gdy czytam wpisy młodych, świeżych bloggerów, przekonuję się, że piszą podobnie. Wtedy zaś przyszło mi do głowy, że trzeba wziąć się za siebie.

Będąc w miłosnym upojeniu (a właściwie dole) powiłem "Stój koło mnie i patrz na pomarańczową poświatę" na podstawie tekstów Coldplay. Po opublikowaniu tego opowiadanka, doszedłem do wniosku, że nie muszę przecież pisać wyłącznie o grach, filmach i serialach, ale przekazać też czytelnikom część swojej osobowości. Nie tylko pisać o kulturze i głupotach, ale od czasu do czasu popisać też ciut poważniej. Chociaż w sumie to nie była pełna myśl, to był tylko jej zalążek. Cały czas jednak pisałem tak jak zwykle - za to poprawiłem język.

Pierwszy "poważniejszy" tekst zwał się "pan Trupek: myśli zebrane. AAlbo: coś o subkulturach, głupich dzieciakach, pewnym biednym metalu i kilku innych równie ciekawych sprawach.". Naprawdę mi się spodobał. Zainspirowało go kilka innych tekstów, które znalazłem w blogowych czeluściach. Czytając je, pomyślałem, że to może być dobry pomysł, pisać o takich rzeczach, poważnych, życiowych. 10 komentarzy, czyli jak wtedy - największy sukces bloga.

Potem znowu wróciłem do starych tematów. Te teksty już bardziej mi pasowały (po prostu język był lepszy), niż te z początków bloga.

Powiem szczerze, że nie pamiętam, kiedy blog stał się "Polecanym" - może przed przerwą, może po. Do dziś nie wiem nawet, dlaczego. Może po prostu się spodobał, może to dlatego, że pojawił się jeszcze przed zalewem "świeżynek". Pamiętam tylko, że bardzo się z tego stanu rzeczy ucieszyłem. Kto by się nie ucieszył?:)

Pierwszym polecanym wpisem był "Naznaczony czas honoru. A raczej honoru czas, który jest naznaczony.", traktujący o dwóch współczesnych polskich serialach. Nie uważałem go za jakiś specjalnie fajny.

I nagle zabrakło mi pary.

Naprawdę, nie mogłem wydobyć z siebie ani słowa. Zdarza mi się to co jakiś czas i jest w miarę normalne dla mojej osoby. Nie publikowałem przez kilka miesięcy (od końcówki października aż do marca!), jednak nigdy nie zapomniałem o blogu.

Świetnym pomysłem, jeśli chodzi o brak pary, okazało się opublikowanie starego opowiadania. Było nim, pamiętające pierwszą klasę gimnazjum, kiedy to zostało napisane, dziełko "Historia odciętej głowy". Być może i crap, ale za to dzięki niemu wróciłem "do biznesu". I dzięki komentarzu Pata5. "Trupek! Tyle miesięcy na Ciebie czekałem.. Myślałem, ze już nie wrócisz". Rozczulające. I w sumie dzięki temu postanowiłem porządnie wziąć się do pracy, gdyż wiedziałem, że mam choć jednego fana. A dla nich warto cokolwiek robić:).

Po skończeniu publikacji opowiadania wszystko wróciło do normy tekstem "Dlaczego Edward Cullen?". I nagle... znów nie miałem weny.

Z tą weną to jest śmiesznie, bo nie wiadomo czemu się kończy i dlaczego akurat w takich momentach. A nagle znowu powraca tylko po to, by zniknąć za kilka dni.

Nagle naszła mnie patetyczna myśl: "nie! Tego nie można tak skończyć! Dopiero, co wróciłem, no!". I brak pomysłu i weny wykorzystałem na swoją korzyść. Napisałem tekst o tytule (które zawsze dopasowuję na końcu tak, by pasowały do tekstu) "Nie marudźmy!". Wynik oglądalności skoczył nieco do góry, choć komentarzy pojawiło się zero.

I nagle nastał 10 kwietnia.

Pamiętam, że tego dnia rano czułem się jak w filmie. Jak w scenie, w której jeden z bohaterów w panoramicznym kadrze pojawia się z lewej strony, z telefonem przy uchu, a z pilotem w prawej ręce. Na środku kadru telewizor, następuje powolne zbliżenie, gdy bohater (któremu głos przyjaciela w słuchawce mówi, aby szybko włączył program taki a taki) naciska przycisk "On". Na ekranie pokazuje się jakaś niedobra wiadomość, a bohater z zamyśloną miną mówi: "zadzwonię później" i odkłada słuchawkę.

No, ten dzień był jak w filmie. No i rodził trochę uczuć. Opisałem je w dwóch wpisach "Znieczulica?" i "Po znieczulicy: kolejna cegiełka". Można powiedzieć, że wzbudziły zainteresowanie, o czym świadczy kolejno dziewięć i pięć komentarzy. To nieco smutny sukces, wiadomo dlaczego. Jednak prawdą jest, że skupiłem się w tych artykułach na czymś więcej, spróbowałem pójść jak najdalej w rozważaniach, lecz nie wychodzić zbytnio z kręgu katastrofy. Czasem taka nietuzinkowość się opłaca.

Chyba "przestawiłem" się wtedy na wpisy "przemyśleniowe", gdyż następny był właśnie taki. Choć nie tylko. "Netbooki, Brazylia, The Hives i szczere podziękowania. I takie coś: <333." był czystą improwizacją. Momentem (dosyć długim), gdy siadasz przed klawiaturą z pyszną herbatą czy jakimś sokiem i po prostu piszesz. Bardzo mi się taki sposób pisania spodobał - nie wymaga wielkiego zaangażowania, piszesz o czym chcesz i jak chcesz. No i przynosił widoczne efekty, bo teksty nie wychodziły mi specjalnie słabe:).

Momentem przełomowym dla bloga był jeden ze zwykłych przejazdów autobusem. Zawsze podczas takich przejazdów nachodziło mnie sporo myśli. I pomyślałem, żeby o nich napisać.

Efektem był wpis "Między innymi o autobusie, Demi Lovato, dresach, czerwonym facecie i byciu emo-chłopcem.", który znowu był czystą improwizacją. Uznałem, że to dobry tekst i go opublikowałem. Wynikiem było rekordowe dwanaście komentarzy (w tym jeden mój:) i masa pochwał. Czerwone policzki mam do dziś.

Po tym wpisie wróciłem myślami do swojej natury, objawionej w opowiadaniu "Stój koło mnie i patrz na pomarańczową poświatę". O swej romantyczności i stosunku do kobiet/dziewczyn. Z tych myśli zrodził się wpis "Kobiety.", łącznie z siedmioma komentarzami. Chyba to wtedy przyznałem sobie, że stałem się popularny:).

Ale czas było zmienić temat, gdyż wpisy "przemyśleniowe" też potrafią się przejeść. Po wpisie "O pisaniu, improwizacji i cpt Żbiku (+ Autobus i Kobiety: The Greatest Sequel in the World)", który był lekkim odcinaniem kuponów, wróciłem do tematyki "kulturowej", lecz po kilku wpisach o tej tematyce wróciłem do improwizacji. Trochę przemyśleń, masa nawiązań do kultury, oraz ogólnie mój już wyrobiony styl pisania zaowocowały rekordowymi dziewiętnastoma komentarzami (w tym czterema [!] moimi) przy wpisie: "Steven Seagal, dzielne pieski, bracia Jonas, Alvin z Wiewiórkami i inne odniesienia do masowej popkultury, które tak wszyscy lubimy!". Serducho się radowało niezmiernie, ale potrzebowało odmiany.

W tak zwanym międzyczasie wpadł mi pomysł na kolejne opowiadanie. O niegrzecznym chłopaku, który w wyniku wypadku stracił pamięć i przy pomocy ambitnego doktora staje się grzeczny. Ale czy na pewno? Pomysł zaowocował "Pamięcią", opowiadaniem, które przez jakieś czternaście wpisów zagościło na blogu i na stałe wpisało się w jego historię. Co fajne, nie zrezygnowałem z krótkich felietoników, które zamieszczałem czasem pod niektórymi z części "Pamięci".

Następnym wartym odnotowania opowiadaniem było "Sami". Pierwsza jego część została "Promowanym wpisem" i została bardzo mile przyjęta. Och, skoro tak łechcę moje ego (ale mi się to określenie spodobało!:), dam kilka reklamujących opinii: "(...) Świetne opowiadanie, z morałem i tym "czymś", tą wiadomością pod koniec, która tłumaczyła całe wcześniejsze tajemnice. Kocham to." - Pat5, "Cała drżę... Niesamowite... Nie potrafię nic innego powiedzieć po przeczytaniu wszystkich części." Toffi, "Przyznać muszę, że zakończenie dosyć przewidywalne, aczkolwiek całość smakuję wyśmienicie. Jedno z niewielu opowiadań, które bardzo mi się podoba, bo muszę się przyznać, że wolę powieści od krótkich opowiadań. Mimo wszystko - Wielki respect za to dzieło. Oby takich tworów było więcej. (...) Dzięki za solidny kawał literatury." DevX. Także... zapraszam jeszcze do lektury, opowiadanie cały czas tkwi w czeluściach bloga.:)

Niedługo po tym załapałem się do drużyny Onezine (następny numer już niedługo!), gdzie publikuję opowiadanie "Mechanizm" (ujęta w formie dramatu obyczajowego historia chłopca cierpiącego na chorobę, która zamienia go w maszynę. Pisane z perspektywy rodziny i osób postronnych, z licznymi czasowymi komplikacjami, retrospekcjami i czasowymi skokami. Polecam, pierwsza część już od miesiąca tkwi na onezine.pl, w trzecim numerze czasopisma). Uznaję to przedwsięzięcie za kolejny krok do wielkiej kariery:).

Dochodzimy do końcowego momentu, do konkluzji, podsumowania.

Wiecie co, myślę, że to dopiero początek. Że jeszcze nie rozkręciłem się w pełni, a dopiero zdobywam doświadczenie. Co oznacza, że za rok być może będzie o wiele wiele lepiej, a może przeczytacie moje teksty już gdzie indziej - w jakimś magazynie, czy coś w tym stylu:).

Kończę rozważania, bo pora coraz późniejsza się robi, a mi pary już brak:). Do przeczytania! Pozdrawia pT.

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Nie zdążyłem zerknąć na pierwszą część, to spłodziłeś już drugą. Płodny z ciebie blogger, panie Trupku. Nie to co ja :) Ja twój blog zacząłem na stałe czytać właśnie od Stevena Seagala i dzielnych psiaków. Najlepsze opowiadanie IMHO na twoim blogu to właśnie 'Sami'.

Odnośnie Onezine radzę wam (ale co ja mogę) zmienić stronę i to diametralnie. Takie buble jak "Czytaj" z 2 numerem, zła cyferka przy najnowszym numerze, kompletny brak intuicyjności na stronie, newsy tworzone od niechcenia i rzadko i najwidoczniej słabe rozreklamowanie strony - przy kilku artykułach, które sprawdziłem nie było więcej niż 2 komentarze.

A opowiadanie przeczytałem, całkiem fajny pomysł, ale we współczesności - najpierw napisałeś, że płakał, a potem, że nie wiadomo czy dalej umie płakać. Zauważyłem, że w twojej twórczości najlepszy jest sam koncept. :)

Pozdrawiam, stały czytelnik.

Link do komentarza

O "Mechanizmie" - pomysł zrodził się w mej głowie niespodziewanie i nie wiem nawet kiedy. Szybko doszedłem do wniosku, że jako startowe opowiadanie w Onezine się sprawdzi. Napisałem więc kawałek tekstu, pozwalając sobie na eksperymenty. Pomysł w międzyczasie się rozrósł i być może wyjdzie z tego coś dużo większego i wielowątkowego. Zresztą - jak zobaczysz drugą część, sv3nie, to... zobaczysz:).

Hm, czy jestem płodny? Zdarzają się takie okresy:). Choć co chwila zmam przerwy. Tak już wielu piszących/śpiewających/grających/tworzących ma - każdy tekst/piosenka/film/obraz wybiera z nich wielką cząstkę energii. Muszę podładowywać akumulatorki (nie wiem w jaki sposób:) i z powrotem brać się do pracy:).

Pozdrawiam, stały czytelniku;).

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...