"Reforma" edukacji
Mial byc temat troche inny, ale bedzie o naszej kochanej reformie edukacji (ktora wciaz tka naprawde trwa). Dla jasnosci dodam tylko, ze bylem/jestem drugim rocznikiem objetym "reforma".
Zaczelo sie wszystko od utworzenia gimnazjow, skrocenia podstawowki do 6 lat i liceum do 3. Idea byla tylez szczytna co naiwna. Gimnazja mialy pomoc zapanowac nad mlodzieza w tzw trudnym wieku. Z drugiej strony mialy odizolowac od mlodszych rocznikow (aby nie czerpaly zlych wzorcow?). Az sie cisnie na usta "Chcielismy dobrze, wyszlo jak zwykle". Ale po kolei. Mielismy kiedys 8 letnie podstawowki, w ktorych to nauczyciele mieli mozliwosc poznawania uczniow od najmlodszych lat. Dzieki temu dalo sie wypraowac jakies sposoby na utemperowanie zapedow co poniektorych jednostek. Wiadomo - w pokoju nauczycielskim rozmawia sie o najwiekszych ziolkach w szkole. I jakos to bylo. Wybryki sie zdarzaly oczywiscie, ale w granicach rozsadku. I najwazniejsza rzecz. Nie bylo potrzeby szpanu, poniewaz nawet w duzej szkole wszyscy sie (mniej wiecej) znaja. No i przez 8 alt w tej samej klasie, to juz nie trzeba szpanwoac przed ludzmi z klasy. Takie rzeczy to tylko na poczatku szkoly, a szpanowanie i proba zdobycia swojej pozycji w grupie przez pierwszoklasistow nie sa jakos szczegolnei szkodliwe. Potem ludzie szli do szkol srednich, zaleznie od preferencji i zdolnosci - zawodowek, technikow, ogolniakow. I nie wiem jak to wygladalo w gorszych szkolach, ale do tych lepszych trafiali ludzie, ktorzy soba cos reprezentowali (byly egzaminy wstepne). Byl wiec w miare spokoj.
A potem wprowadzono gimnazja. Doprowadzilo to do wyrwania ludzi ze znanych sobie struktur i norm i wrzucenie w obce srodowisko. I to rzeczywiscie w tym najgorszy wieku - gdy czlowiek ma jeszcze sieczke w glowie tak naprawde. No i wiadomo pozycje w grupie jakos zbudowac trzeba. A jak? A co fantazja przyniesie. Palenie fajek pozycji juz nie buduje, jest po prostu obowiazkowe. Wiec trzeba robic cos innego. A to kto powie nauczycielce, ze jest "glupia k**wa", a to kto swoje odchody wrzuci do pokoju naucyzcielskiego. Przypadki moznaby mnozyc. I po co to komu bylo. A tak wiem - bo czerpiemy wzorce z zachodu.
I dochodzimy do kwestii szkoly sredniej. Najwiekszy minus reformy - to co sie stalo z zawodowkami. Jakos to dziwnie pokombinowano i zamiast miec (nawet srednio dobrego) mechanika samochodowego czy piekarza, w efekcie po kilku jeszcze latach mamy slabego absolwenta Wyzszej Szkoly Zbijania Bakow, ktory jest "wielkim" licencjatem lub nawet, o zgrozo magistrem. I ma niewiadomo jakie wymagania. A potem idzie pracowac do Maca albo nalewa paliwo na stacji i narzeka na caly swiat.
Z ogolniakami postapiono nie lepiej. Skrocono je o rok, przez co drastycznie skrocil sie czas wlasciwego przygotowania do matury, Sila rzeczy, wymusilo to okrojenie programu, przez co absolwent liceum rozpoczynajacy studia nie ma wlasciwego przygotowania, a profesorowanie dziwia sie, ze danego materialu nie ma w liceum i musza tracic czas na powtorki ( kwestii zmian programowych i nowej matury napisze jeszcze).
No to sobie ponarzekalem (od razu mi lepiej ). Teraz nasuwa sie pytanie "A co zrobic zeby bylo lepiej?". Gdyby to odemnie zalezalo, sprawa wygladalaby tak:
Po pierwsze podstawowka, obowiazkowa, siedmioletnia. Na koniec zadnych egzaminow - uczen po prostu otrzymuje dwa swiadectwa. Jedno zwykle, konczace siodma klase. Drugie - zestawienie ocen z calego przebiegu nauki w podstawowce. Po tem mozliwosc kontynuowania nauki w jednej ze szkol srednich (ale juz nieobowiazkowych). Do szkol srednich powinny juz byc egzaminy wstepne. Najwazniejsze. Po egzaminach, osoby rozpoczynajace nauke w danej szkole sredniej musialyby wplacic kaucje. Powiedzmy 2000 zl. Kaucja bylaby zwracana, gdy taka osoba z powodzeniem skonczy pierwsza klase szkoly. Wreszcie zmienic podejscie do oceniania uczniow. Chodzi mi o to zeby nauczyciel sie nie musial tlumaczyc co tez to zrobil, aby uczen nie mmial 1 na koniec. O nie. Powinno byc w druga strone. Uczen, chcac przystapic do egzaminu komisyjnego powinien wczesniej wystapic do dyrekcji z prosba (pisemna), w ktorej by uzasadnil co ON zrobil, aby sie wybronic z tej jedynki. Nie mozna nie zdac klasy - masz 1 na swiadectwie wylatujesz, masz jeszcze jedno (ostatnie) podejscie do szkoly sredniej.
Uwazam, ze powinny byc nastepujace 3 rodzaje szkol srednich:
Zawodowka, 3 letnie. Przygotowanie do takiego zawodu jak mechanik samochodowy, lakiernik itd, itd. W ramach ksztalcenia wspolpraca z lokalnymi firmami. Nie tylko praktyki w takich firmach, ale moze zajecia albo prelekcje prowadzone przez pracownikow. Brak totalnie zbednych przedmiotow nauczania z punktu widzenia danego zawodu (po co mechanikowi samochodowemu biologia). Wtedy w te 3 lata mozna spokojnie takiego czlowieka czegos nauczyc.
Technikum, 5 letnie. Przygotowujace do zawodow takich jak elektryk, elektronik (mam na mysli raczej elektronikow naprawiajacych nam pralki, a nie budujacych promy kosmiczne). Dlaczego odrozniam od zawodowki? Uwazam, ze chociazby wymienione przezemnie zawody wymagaja wiekszego przygotowania teoretycznego. Zakonczone egzaminem zawodowym. Mozliwosc rozpoczecia studiow na politechnice na pokrewnym kierunku.
Liceum, 5 letnie. Zauwazcie, ze pominalem slowo ogolnoksztalcace. Szkola, do ktorej trafialiby lduzie, chcacy pozniej studiowac. Stawiajaca na przygotowanie teoretyczne, ale nie pomijajaca calkowicie praktycznego, tak jak to jest teraz. Mozliwe profile, znane dzisiaj, jak na przykald mat-fiz. Tylko uwazam, ze taki profil powinien miec z 8h matematyki i 4h fizyki w tygodniu na przyklad. Do tego jakis jezyk obcy, tez z 4h tygodniowo, polski oczywiscie tez 4h tygodniowo. Dodatkowo nalezaloby upchnac dla takiego profilu gdzies historie (szybka powtorka), chemie ( to akurat przez caly czas trwania naukki, tak po 3h tygodniowo). Wreszcie jakas biologie, geografie (ale programowo powiazana z profilem, a nie wkuwanie budowy pantofelka, czy kto byl najwiekszym producentem zboza na swiecie w 2005 roku bo nowszych rocznikow statystycznych w szkole brak). Dodatkowo powinien byc na profilu mat-fiz przewidziany czas na samodzielne przeprowadzanie prostych doswiadczen (wszak fizyka jest nauka doswiadczalna). Szkola koncyzlaby sie matura tradycyjnie. Taki absolwent moglby podjac studia gdzie by chcial - politechnika, uniwersytet, jego wyboru. Po tym omowionym przeze mnie profilu oczywiscie docelowymi kierunkami studiow bylyby matematyka, fizyka i pokrewne.
Wreszcie studia, 4 letnie
Przywrocenie egzaminow wstepnych na uczelnie. Dodatkowo najwazniejsza rzecz - masz 3 terminy egzaminow, nei zdasz, do widzenia. Brak "warunkow". Ta sama zasada z kaucja co przy szkolach srednich, tylko tutaj kaucja dotyczylaby kazdego roku. Ograniczenie liczebnosci grup do max 15 osob. A reszta to juz w gestii uczelni.
Ale to wszystko niestety nie wejdzie, bo jestesmy w unii i mamy jakies ECTSy i inne dwustopniowe (z przymusu) studia. Ach, ten absolutyzm to jednak piekna rzecz byla...
12 komentarzy
Rekomendowane komentarze