Zakopane... - czyli garść wspomnień....
Nie wiem po co to piszę... może żeby po prostu mieć zachowane te wspomnienia?
Jak może wiecie byłem na 5 dni w Zakopanem...
Wyjechałem w poniedziałek o 7 rano, aby być na 8:30 na Centralnej. Powiem Wam, że udręką jest jazda 6 godzin pociągiem do "Zakopca". Szczególnie gdy jedziesz przez tereny powodziowe i czujesz jeszcze ten smród.... Potem jeszcze w palącym słońcu trzeba było wspiąć się na Pardałówkę, gdzie był nasz uroczy pensjonacik. Potem wjechaliśmy na Gubałówkę, a potem pochodziliśmy sobie po Krupówkach. Jeden z kolegów dobrał się do tandetnego automatu, na który przepuścił 28 złotych!
We wtorek wjechaliśmy kolejką (po 4. godzinach oczekiwania) na Kasprowy, bo grupka kolegów narzekała... Potem zeszliśmy ze szczytu, zdarłem sobie niestety paskudnie paznokcie... Wieczorem znowu Krupówki, znów automaty, znów McDonald
W środę był dużo ciekawszy dzień... Pojechaliśmy przez Dolinę Chochołowską na rowerach. Może kamienie ciut irytowały, lecz było ciekawie. Po południu graliśmy mecza i powiem Wam, że do dziś są wątpliwości czy było 9-9 czy 10-9. Wieczorem... niespodzianka!... Krupówki
W Czwartek z rana mieliśmy mszę w Pustelni brata Alberta, a potem przez dolinę Białego wchodziliśmy na Sarnie Skałki... po południu rewanż meczu, wygrany 10-6, po czym poszliśmy do Aquaparku w Zakopanem, który jest wspaniały!
W piątek były moje urodziny dostałem uroczą owieczkę z napisem "Zakopane", po czym wjechaliśmy na Gubałówkę, zjechaliśmy na torze saneczkowym, poszliśmy do McDonalda, na automaty i na pizzę... A potem 7 godzin powrotu...
Tak w telegraficznym skrócie wyglądał mój wyjazd... I na koniec parę utworków puszczanych zaskakująco często.
http://www.youtube.com/watch?v=AOEPRAcErSc
To wszystko!
? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2010
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze