Skocz do zawartości

Kącik twórczy pana Trupka

  • wpisy
    104
  • komentarzy
    513
  • wyświetleń
    98309

"Sami" - część druga.


pantrupek

295 wyświetleń

Zagotowawszy wodę, wlał ją do kubków, gdzie czekały już torebki herbaty. Wziął do ręki łyżeczkę, a do drugiej torebkę z cukrem.

- Ile słodzisz? ? Zapytał.

- Wsyp jedną ? odpowiedziała.

Byli w kuchni, w jego mieszkaniu. Siedziała przy stole, na drewnianym, pomalowanym na niebiesko krześle. Za dziewczyną znajdowała się lodówka. Na lewo od niej stał stolik, również pomalowany na niebiesko ? zresztą, jak wszystkie meble w tym pomieszczeniu ? a na nim radioodbiornik. Dalej było wyjście do przedpokoju. Zamieszała i wypiła pierwszy łyk w ciszy. Odetchnęła.

- Dopiero teraz? - rzekła cichutko ? czuję spokój.

*

Spała. Po prostu się położyła i już po krótkiej chwili jej oddech stał się powolny, a usta lekko uśmiechnęły się. Przykrył ją kocem, a potem usiadł na fotelu obok i patrzył na nią. Później czuł się przez to źle, że tak bezwstydnie odważył się to zrobić i patrzeć na śpiącą, bezbronną dziewczynę. Wstał więc, wszedł do swojego pokoju i usiadł do komputera. Nacisnął duży przycisk na obudowie, trochę poczekał, a następnie wszedł do Internetu.

?Ostatnia aktualizacja ? 24. 05. 2009 rok? głosił napis u rogu ekranu na portalu internetowym.

Wczoraj był dwudziesty czwarty maja! ? Szepnął chłopak do siebie. Sprawdził tą datę na komputerowym kalendarzu. Tam było napisane?

?30 maja 2009 roku?.

- Co?! ? Szepnął, pamiętając, że w pokoju obok śpi dziewczyna.

Postanowił jeszcze raz się upewnić i powchodził na inne strony internetowe. Tam ostatnie wpisy jednogłośnie starały się mówić, że Ostatnim Dniem Ludzkości był dwudziesty czwarty maja dwa tysiące dziewiątego roku.

Kiedy dziewczyna się obudziła, powiedział jej o tym, co odkrył i zapytał:

- Kiedy się obudziłaś po dwudziestym czwartym maja?

- Też dopiero dziś.

Zamyślił się. W końcu wstał i nerwowo chodząc po pokoju, rzekł:

- Musimy dowiedzieć się, co się stało! Ja nie mogę żyć w niewiedzy! ? Odwrócił się do niej. ? Co się mogło stać ze wszystkimi naszymi znajomymi? Z naszymi rodzinami?

- Po pierwsze: musimy myśleć racjonalnie i ułożyć się tu, w tym miejscu.

Mądrze mówiła. Chyba wyrwała się już z szoku, najwyraźniej to sen jej w tym pomógł. Zupełnie się zmieniła, nawet z wyglądu nie przypominała zagubionej nastolatki. Coś jej się przyśniło? A może po prostu dobrze wypoczęła?

- Mam ochotę na zakupy ? powiedziała nagle.

Wzięli z piwnicy czyjeś rowery i pojechali do centrum miasteczka po pustych ulicach. Samochody stały na parkingach i poboczach, w jakimś domu z otwartego okna wywiewało firanki. Słychać było tylko rowery i szum drzew. Na niebie nie było ptaków, tylko kilka małych, białych obłoczków. Zero samochodów. Żadnych ludzi. Sygnalizacja świetlna cały czas działała, jak co dzień, ale nie miała już dla kogo. Wydawało się to straszne i niezwykle pociągające jednocześnie. W końcu chłopak mógł pojechać gdzie chce i robić co chce. Choć nie, miał jeszcze dziewczynę. Jego własną dziewczynę, którą musi się opiekować.

Dojechali do centrum miasteczka. Ono również było puste. Tam z niczyich już sklepów zabrali kilkanaście drogich i naprawdę ładnych ubrań.

Po raz pierwszy poznał ją z tej strony. Cały czas wesoła i roześmiana. Choć całe miasto było opuszczone i szare, jej to wcale nie przeszkadzało. Przebierała się, a w każdym zestawie wyglądała przepięknie.

- Pojedźmy do empiku ? zaproponował nagle chłopak.

Gdy tam dojechali, byli bardzo zaskoczeni.

- Ktoś już tu był? - wywnioskowała dziewczyna. Ktoś wybił szybę w drzwiach. Kasa była zupełnie pusta i brakowało zawartości półki z pismami pornograficznymi.

- Zboczuch ? podsumowała dziewczyna. Wyglądała jednak na przestraszoną. Chłopak też miał wątpliwości.

Do toreb wrzucili kilkanaście książek i komiksów, trochę filmów oraz kreskówek na DVD, kilka płyt z muzyką i czasopism. Chłopak spakował jeszcze przenośną konsolkę Nintendo i zestaw gier. Wyszli i pojechali do mieszkania.

Krótko mówiąc, zakupy można było uznać za udane.

*

Wieczorem wyszli jeszcze do sklepu po coś na najbliższe dni do jedzenia. W mieszkaniu okazało się, że dziewczyna doskonale gotuje, także kolacja była przepyszna.

Obejrzeli film ze Scarlett Johansson i Ewanem McGregorem. Jedyne, co smuciło chłopaka to to, że ona usiadła po drugiej stronie pokoju. Przez cały seans nie czuł jej bliskości, co go denerwowało i przygnębiało zarazem.

Spali też daleko od siebie ? każdy w innym pokoju. Chłopak w łóżku rozmyślał o tym, co się dzisiaj wydarzyło. Tęsknił za rodzicami, lecz wiedział, że na razie z tym nic nie da się zrobić. Były więc tylko dwie rzeczy, których pragnął w tej chwili najbardziej: jej bliskości i odpowiedzi.

*

Następny dzień był słoneczny. Po śniadaniu więc postanowili wyjść na spacer.

Poszli pustą ulicą w stronę torów ? tam biegła dróżka do innej części miasta, gdzie zamiast bloków stały tylko domki jednorodzinne. Chłopak rozejrzał się. Nikogo.

- Tęsknisz za koleżankami? ? Zapytał.

- Tylko trochę.

Nastała chwila ciszy. Chłopak zaryzykował:

- A lubisz ze mną rozmawiać?

- Oczywiście! Lubię ? miło było słyszeć z jej ust takie słowa.

Szli dalej. Ich głównym tematem rozmowy był film, który obejrzeli poprzedniego wieczora. Jednak czasem zmieniali temat na inny.

- Sąsiad miał ładne, małe auto. Sądzę, że w jego mieszkaniu powinny być klucze. Dobrze byłoby, gdybym w zaistniałej sytuacji nauczył się prowadzić. Przydałoby nam się to. ? Był bardzo zadowolony, że mógł użyć słowa ?nam?, a nie ?mnie?.

- I tak po prostu weźmiesz sobie te klucze?! A co będzie, jak wróci? I osądzi nas o kradzież?

- Łudzisz się, że ktokolwiek tu wróci? ? Starał się być miły, ale stanowczy. ? Bo ja nie. Sądzę, że jednak jesteśmy sami.

- A co z wczoraj? Z tym w empiku?

- Nie sądzę, by to miało wpływ na to, co się tu dzieje.

To był koniec tego tematu. W głębi ducha chłopak miał nadzieję, że ktoś jeszcze żyje razem z nimi. Że ten ktoś będzie dobry, a jeżeli ich znajdzie, zaopiekuje się nimi, lub zostanie chociaż wiernym kompanem. Jednak i ją, i siebie próbował przygotować na najgorsze ? że są zupełnie sami na tym zapomnianym padole.

Wieczorem dnia drugiego, leżąc już w łóżku wyobraził sobie wręcz niedorzeczną wizję ? nawet, jak na jego targaną hormonami wyobraźnię. Pewnego dnia Bóg przyszedł do nich i powiedział, że oni właśnie są od dzisiaj samcem i samicą alfa, więc muszą zaludnić ziemię z powrotem. I żeby to się udało, muszą mieć jak największą liczbę potomków.

Od razu skarcił się za tak zbereźną fantazję. Nie powinien tak myśleć, bo w końcu zacznie uważać dziewczynę za przedmiot, przedmiot pożądania i nie wiadomo, co wtedy mógłby jej zrobić. A nie chciał jej skrzywdzić.

Zamknął oczy i od razu zasnął. Brak ludzi dobrze wpływał na sen.

*

?Tylko ja, ta maszyna i droga? pomyślał chłopak.

Uczył się już drugi dzień i całkiem dobrze mu szło. Nie rwało samochodem tak bardzo, dosyć dobrze zmieniał biegi.

Często śniło mu się, że jeździ samochodem. Zwykle te sny kończyły się stłuczką. Jednak wszystko kończyło się jak w grze ? tracił tylko siedem punktów zdrowia.

Koło szesnastej poszli na spacer. To już była chyba ich taka tradycja.

- Ostatnio wydajesz się szczęśliwa ? stwierdził.

- No? chyba tak ? Uśmiechnęła się, a jej policzki zrobiły się wtedy takie okrągłe, co zawsze bardzo podobało się chłopakowi.

- Bo wiesz? Tak sobie myślałem, że może mieć to jakiś związek z tym, jak wtedy zasnęłaś. Gdyż dopiero po tym stałaś się taka? wyluzowana, wesoła. Coś ci się wtedy przyśniło? ? Spojrzał na nią.

- Ech? Przejrzałeś mnie ? Powiedziała z lekkim (?tak słodkim? dodał w myślach chłopak) uśmiechem. ? Nie będziesz się śmiał, prawda?

- Nie. Przyrzekam.

- Śnili mi się moi rodzice? Powiedzieli, że się jeszcze spotkamy i żebym się nie martwiła. A potem jakiś głos rzekł, żeby byli spokojni i że uda mnie się obudzić. A potem poczułam na swoich włosach dotyk ręki mojej mamy. On był taki czuły i ciepły, w nim wyrażonych zostało tyle emocji? Aż wiedziałam, że to co mówili, jest prawdą. Że się na pewno spotkamy? Że uda im się mnie obudzić.

Coś w tym było, musiał przyznać. Tylko jeszcze do końca nie wiedział co.

Szli jakąś boczną ścieżką, przed sobą widzieli tory, za sobą asfaltową drogę i domki jednorodzinne. Był tam sam chodnik i trochę trawy po bokach. Po prawej znajdowała się zardzewiała siatka, za którą był zaniedbany, obrośnięty sad, natomiast po lewej ? wysoki na dwa metry mur.

Wtem zza rogu wyszedł jakiś bezpański pies. Nie wyglądał przyjaźnie. Chłopak szybko złapał za leżący obok badyl. Bał się tych zwierząt, więc bezpieczniej czuł się z kijem w rękach. Pies zawarczał.

- Boję się ? szepnęła cicho dziewczyna, widząc pianę w pysku zwierzęcia.

Chłopak przytrzymał pewnie kij, choć straszliwie pociły mu się ręce.

- Schowaj się za mną ? rzucił szybko. Dziewczyna od razu wykonała polecenie.

Wtedy pies ruszył do ataku. Resztki racjonalnego myślenia podpowiedziały chłopakowi, że jeżeli zrobi unik, odsłoni dziewczynę. W tym samym czasie zastrzyk adrenaliny przeszył jego ciało. Kopnął psa z całej siły czubkiem buta prosto pod pysk. Zwierzęciem odrzuciło blisko na półtorej metra, lecz, gdy wstało, cały czas wyglądało silnie. Z powrotem ruszyło, aby zagryźć dwójkę nastolatków. Skoczyło i rozdziawiło gębę, odsłaniając żółte, ostre kły. Wtedy chłopak mocno uderzył kijem od góry prosto w głowę psa tak, że ten padł, jak porażony, nie wiedząc co się dzieje. Zwierzę ryczało, jakby chciało powiedzieć: ?za chwilę wstanę i was zagryzę na śmierć?, więc chłopak jeszcze raz uderzył go w to samo miejsce. A potem kolejny raz.

Zwierzę leżało nieprzytomne.

- Oddycha? ? Zapytała zapłakana dziewczyna.

- Tak ? odpowiedział chłopak, dysząc z emocji. Był cały spocony, czuł oszalałe pulsowanie swojego serca, z trudem łapał oddech. ? Lepiej stąd idźmy, bo nie wiadomo, kiedy się obudzi.

Dla pewności cały czas w prawej ręce trzymał badyl.

Dobiegli do dużego, brązowego budynku. Tam dopiero się zatrzymali. Wtedy chłopak, gdy jego emocje już tak nie szalały, zauważył, że dziewczyna cały czas płacze.

- Miałam? Miałam przed oczami całe moje życie. I nie tylko moje? Po raz pierwszy chyba? - Wzięła oddech. ? Po raz pierwszy chyba martwiłam się też o kogoś, kto nie jest ze mną spokrewniony.

Wtedy ją przytulił. Chciał, żeby to był przyjacielski uścisk, taki, jakby ją pocieszał. I, wbrew oczekiwaniom, ona też go przytuliła.

- Cii? - powtarzał i głaskał ją po głowie, a ona mówiła ?dobrze, już dobrze? i płakała dalej.

Kiedy się uspokoiła, nie spojrzawszy mu w twarz, rzekła:

- Dziękuję.

*

Wieczorem weszli na dach jednego z bloków. Trochę uprzątnęli jego kawałek, gdzie rozłożyli potem koc i postawili kosz z jedzeniem. Stamtąd mieli doskonały widok na połowę miasta.

Powoli zachodziło słońce. Niebo i chmury przybierały piękne barwy.

- Co myślisz o tym psie? ? Zapytała.

- Nie wiem? Czemu spotkaliśmy akurat psa? Dlaczego nie widać na niebie ptaków, po ulicach nie chodzą koty, a widzimy psa, w dodatku niesamowicie agresywnego?

- Właśnie o to mi chodziło. Czy na świecie jesteśmy tylko my i niezwykle groźnie psy? Nie chciałabym, już się trochę boję w ogóle wychodzić z mieszkania.

- Musi być jakieś rozwiązanie. Czuję, że niedługo na pewno się dowiemy, o co chodzi.

Potem zjedli owoce i złożyli koc.

- Wiesz co? ? Powiedziała dziewczyna ? Jeżeli inny ostatni człowiek na Ziemi jest tak samo agresywny, jak ten pies, to ja dziękuję.

Uśmiechnęła się. To był słaby żart, ale chłopak cieszył się, że jest jej coraz lepiej. Ostatnio zbyt wiele się działo. Spojrzał na nią w świetle zachodzącego słońca. Wyglądała przepięknie. Jej gładka cera, kształt policzków i nosa, oczy, rozwiane włosy, to, w co była ubrana ? wszystko to składało się na niesamowity obraz. Obraz kobiety idealnej. Być może jedynej kobiety na świecie, więc chłopak miał spore szczęście, że to właśnie on ją zna. Patrzył na nią cały czas, nie mogąc się napatrzeć. Aż w końcu spytała:

- Coś się stało?

- Nie ? odpowiedział, choć wiedział, że było zupełnie inaczej. Powoli się zakochiwał.

Koniec części drugiej.

Tak więc, jesteśmy na mniej więcej półmetku, gdyż opublikowałem dziś fragment od siódmej do dwunastej strony, a całe dzieło ma ich dwadzieścia cztery. Co zdarzy się przez kolejne 12 stron? Och, wiele, wiele.

Nikt, jak na razie, nie doczekał się dodatkowych postaci. Bądźcie cierpliwi.

Dobra, dziś miało być o "Epopei". Pomysł na tą powieść wpadł mi jakieś 2-3 lata temu, w gimnazjum jeszcze. Wtedy oto dostałem gruby (najgrubszy w mej karierze) zeszyt w kratkę. Pomyślałem: "przeznaczę go na komiksy".

Tylko o czym tu rysować? Brakuje pomysłów. I wtedy przyszła fascynacja filmami George'a A. Romero, którego to "Noc żywych trupów" i "Świt żywych trupów" ubóstwiam, resztę filmów mniej. Do głowy wpadł mi pomysł (zresztą nie pierwszy raz taki sam): "zrobię komiks z zombie". Wymyśliłem szybko bohaterów, dałem miejsce akcji (swoją szkołę), trochę poplątałem wątki i w końcu, bo kilkudziesięciu zarysowanych lekcjach, skończyłem. To znaczy, straciłem wątek i gdzieś na 120którejś stronie brakuje już kilku obrazków, a potem są puste kartki. Ale to nie znaczy, że chwilowe wątku zgubienie miałoby w ogóle zakończyć historię! W myślach urządziłem dalszą część fabuły - bohaterowie wydostają się ze szkoły, zostawiając tam kilkadziesiąt innych osób, a sami wyruszają w trasę po Polsce, szukając miejsca bez zombie.

I wtedy do Polski przybył "The Walking Dead". W pierwszym tomie rysunki były rewelacyjne (w końcu to Tony Moore w szczytowej formie!), fabuła też była fajna. Następne tomy coraz mniej dawały radę. Ale pomysł z ucieczką bohaterów był mniej więcej ten sam. Tylko trasa i atrakcje inne. Oki, więc jest git.

Pomyślałem, czy ze swojej "Epopei" nie zrobić serialu. Takiego, wiecie, pierwszego na świecie serialu o zombie. W polskich klimatach, które idealnie się do tego nadają. Zacząłem pisać scenariusz. Gdy kończyłem odcinek pierwszy z myślą, że jak napiszę jeszcze kilka, to zgłoszę się do TVNu, czy cóś, pojawił się...

"The Walking Dead", tym razem z pomysłu Franka Darabonta. Faceta lubię, w końcu nakręcił trzy świetne filmy na podstawie prozy Stephena Kinga (poszukajcie na filmwebie), ale, kurczę, podkradł mi pomysł. Co prawda nie wiedział o tym, ale podkradł.

Dlatego z komiksu i telewizyjnego serialu "Epopeja" stała się powieścią. I w tej formie, miejmy nadzieję, dojdzie do końca bieżni.

Kończę więc. Zakończenie roku czeka, a ja za chwilę spóźnię się na autobus. Tak więc... O podkradaniu mych pomysłów pomówimy jeszcze następnym razem, tak samo jak i filmach. Do przeczytania! Pozdrowionka śle pT.

A, jeszcze jedno. Dzięki za "promowany wpis". Jaki to zaszczyt tkwić na samym szczycie przez kilka dni. A jak się rodzice ucieszyli! Dzięki jeszcze raz wielkie;).

5 komentarzy


Rekomendowane komentarze

A jak się rodzice ucieszyli!

Ciekawych masz rodziców ;)

Co do opowiadania - bardzo fajne i choć wątek ze wszelkimi miłościami w gimnazjum jest wg mnie po prostu głupi (w skutek czego często wychodzi sztucznie i niedojrzale, jak w rzeczywistości), to tutaj ma to swoje uzasadnienie fabularne. Ciekawa inicjatywa, zobaczymy, co będzie dalej. :)

Link do komentarza

Bardzo fajnie się to rozkręca, pojawiła się akcja, ale dwa fragmenty mi się nie spodobały:

Siedziała przy stole, na drewnianym, pomalowanym na niebiesko krześle. Za dziewczyną znajdowała się lodówka. Na lewo od niej stał stolik, również pomalowany na niebiesko ? zresztą, jak wszystkie meble w tym pomieszczeniu ? a na nim radioodbiornik

No nie wiem, jakieś to takie...

?za chwilę wstanę i was zagryzę na śmierć?

Lepiej chyba by brzmiało "zaraz wstanę i was zagryzę" czy coś takiego.

Ale ja tam się nie znam :)

Link do komentarza

A ja się chyba domyślam zakończenia.

Ta stłuczka autobusu z ciężarówką chyba była troszkę poważniejsza niż jest to opisane w części pierwszej

;) W każdym bądź razie czekam na następny fragment bo czyta się to świetnie.

Tu pantrupek: wprowadziłem nutkę niepewności, dodając spojler:).

Link do komentarza

Nie lubię takich romansideł więc w przeciwieństwie do ,,Pamięci" dalej czytał nie będę. A tak swoją drogą oglądałeś ,,Jestem Legendą"?

Tu pantrupek: Oglądałem, już po napisaniu "Samych". Książkę też przeczytałem już po. Obydwie lubię. Will Smith zagrał naprawdę dobrze. No i to w końcu "Jestem legendą" zainspirowało Romero do zrobienia "Nocy żywych trupów". Więc uwielbiam:). A co?:)

Tornado: Skojarzenia bardzo mocne, tylko psa zastąpiła dziewczyna :P

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...