Winylowe szaleństwo, czyli to co było już nie wróci...
Na CD-Action czuć dzisiaj zapach staroci, więc mój wpis będzie - prawie - w temacie.
Nie mogłem znaleźć kabla, więc całość śmiga na kabelku od PSX'a
Właśnie leci Polish jazz vol. 44 (Old Timers oraz Marianna Wróblewska). Nie ma nic lepszego, niż słoneczny dzień za oknem i rozbrzmiewający w mieszkaniu winylowy jazz. Ptaszki śpiewają, dzieci biegają, a winyl kręci się, wprowadzając do świata fantastyczną atmosferę. Na myśl same nachodzą lata 50-60, kiedy to gatunek był bardzo popularny. Nogi same się ruszają, aż chce się wyrwać partnerkę do szalonego rozboju na parkiecie. Wszystko jest takie idealne.
Winylowe szaleństwo, czyli to co było już nie wróci...
Wszystko powoli wymiera: 2D w grach, monofoniczne dzwonki, film na Polsacie. Podobnie ma się sytuacja ze wszystkim, co związane jest z winylami. U praktycznie nikogo ze znajomych nie spotkałem się z takowym sprzętem. Wszyscy lecą na nowinki techniczne, super-jakość dźwięku i czysty marketing. Czasami chciałbym się przenieść w przeszłość, by zobaczyć jak to kiedyś wyglądało.
Wracam do przesłuchiwania kolejnych płyt.
Staroświecko pozdrawiam.
Serwus!
3 komentarze
Rekomendowane komentarze