Hendrix XXI wieku
Jeżeli jeszcze ktoś tutaj ze zgromadzonych nie słyszał o Matt'cie Bellamym, to czas nadrobić zaległości. W wielkim skrócie: jest to frontman zespołu Muse, który każdy powinien znać chociaż z nazwy.
W mniejszym skrócie: Muse to obecnie jeden z najbardziej popularnych zespołów rockowych na świecie. Nieee, czekaj, wróć: jest to jedna z renom alternatywnego rocka w dzisiejszych czasach. Na tą brytyjską grupę muzyczną składa się trzech członków: wszystkogrający (wokal, gitara, instrumenty klawiszowe, twórca utworów) Matthiew Bellamy, basista Christopher Wolstenholme i perkusista Dominic Howard. Zanim jednak przejdę do sedna sprawy, to jeszcze na początek małe "introdakszyn".
Wcześniej nie interesowałem się tym zespołem i jedyny kontakt, jaki z nim miałem, to Knights of Cydonia w Guitar Hero 3. Co prawda by to jeden z moich ulubionych utworów z trackisty GH3, ale nigdy nie miałem na tyle samozaparcia, by sprawdzić parę innych numerów tegoż brytyjskiego zespołu. Aż do wczoraj, gdy to złapałem tegomiesięczny numer Magazynu Gitarzysta i nie wierzyłem w to, co piszą o MB. Same superlatywy, jaki to on wyrazisty debiutacki abum nagrał, jak to łamie wszystkie ustanowione zasady, bla bla bla. W końcu doszło do porównania jego z Hendrixem. Miarka się przebrała!
Prześledziłem parę nagrać z Wembley 2007 i tyle mi wystarczyło, by stwierdzić: to najlepszy gitarzysta XXI wieku! Co by tu dużo nie mówić, to i tak wszystko sprowadza się do tej myśli. Takich solo, jakie on grał (m.in. w
Do tego jego 'trójoktawowy' głosu nie powstydziłby się zawodowy śpiewak operowy. Mało tego - Bellamy potrafi robić ze swojego talent-głosu użytek. Jego falset w Plug in Baby robi wrażenie jakby podkładu do solówki. I mam takie wrażenie, że gdyby w Muse zastąpić Matthewa innym, nawet światowej skali gitarzystą, to ten zespół byłby niczym. On jest Muse, a Muse jest nim.
Dotąd nie miałem swojego gitarowego idola, takiego wzorca. Do wyboru byli Slash (sola), James Hetfield (kompozycja) i Kurt Cobain (świetne, mocne riffy). Bellamy połączył to wszystko w całość dodając do tego swój nieziemski styl. Jakby nie patrzeć, chyba odnalazłem swój wzór do naśladowania. To pierwszy gitarzysta, który tak mnie oczarował po tak krótkim czasie. Powiem wprost - wcześniej moja gra na gitarze nie miała jasnego celu. Grałem, bo grałem, bo mi się to podobało i traktowałem to jako hobby. Jednak kontakt z Mattem sprawił, że gra na gitarze teraz to już nie to samo. Pokazał, co można wycisnąć z jednej gitary, a co by mi się nawet nie przyśniło.
Jeszcze co do samego Muse to muszę przyznać, że to jest chyba jedyny zespół, który wolę słuchać live niż z albumu (dobra, Nine Inch Nails też się do tego grona zalicza). Stąd już całkiem poważnie się zastanawiam, czy nie wybrać się na tegoroczne Coke Live Music Festival. Tak, tak, dokładnie - headlinerem tegorocznej edycji festiwalu będzie właśnie Muse!
12 komentarzy
Rekomendowane komentarze