Co łaska + VAT

Wpis opublikowany przez kraven2000 Sierpień 5, 2009

209 wyświetleń

Poprzednia notka opowiada o moich przygotowaniach do przystąpienia do sakramentu małżeństwa. Ze względu na moja ukochaną, chodzi o katolicki sakrament małżeństwa (jeszcze temat religii poruszę).

Oznacza to, że młodzi, zakochani w sobie ludzie, którzy nie mają dachu nad głową i jedyną perspektywą jest 40 lat ciągłej pracy bez możliwości zachorowania (przy okazji spłatę ponad 200% wartości sumy pożyczanej z banku - ponoć lichwa jest zakazana.... ). Ci młodzi ludzie muszą iść do dwóch parafii (no chyba, że są z jednej). W każdej z nich należy za dokumenty wystawiane przez księży zapłacić.

Bardzo ważną rzeczą jest, że w Warszawie na ogół istnieje zasada co łaska, ale nie mniej niż. W niektórych przypadkach, nie ma nawet co łaska, jest tylko ustalony cennik. Tym jednym zdaniem poruszyłem dwie, ważne dla mnie kwestie.

Primo - zasada "co łaska". Jest to piękna zasada, bo oznacza, że członek kościoła łoży na tenże w podzięce za coś np. za ślub, pogrzeb itd itp. Ważne w tym wypadku jest, że to założenie sprawia, że człowiek biedniejszy może dać mniej, bogatszy więcej. W obu przypadkach obie strony zostaną "obsłużone" tak samo.

Niestety, jest kilka zgrzytów. Wiadomym jest, że ten kto da więcej, ten będzie miał lepiej. Byłem już na ślubie, gdzie ksiądz nie dostał tyle ile chciał...i się nie przyłożył. Odbębnił fuchę, olał gości i co ważne Młodych, po to tylko, żeby pokazać swoje niezadowolenie. Zepsuł im najpiękniejszy dzień w życiu (zaraz po narodzinach dziecka). Cham, burak i prostak.

Następnym zgrzytem jest sytuacja z jaką ja się spotkałem. Mianowicie, potrzebowałem zaświadczenie o chrzcie oraz odbytym bierzmowaniu. Ksiądz z uśmiechem wypełnił dokument (w minutę) i z równie dużym uśmiechem poprosił o wsparcie kościoła 20 złotymi. Tutaj nie mam większej pretensji, bo 20 złotych to nie pieniądz...choć patrząc się na ilość pracy jaką włożył, ma niezłą dniówkę. Druga sytuacja to danie na zapowiedzi. Tutaj od razu mi powiedziano, że co łaska, ale nie mniej jak 100zł, inaczej zapowiedzi nie będą wystawione. W tym momencie nóż mi się otworzył. Jako, że jestem na kler cięty byłem gotów do wojny. Jedynie myśl, że to dla mojej Pani robię powstrzymała mnie przed wprowadzeniem scen z Predatora do realnego życia. Ostatnia, równie ciekawa sytuacja odbyła się w parafii mojej ukochanej. Tamże ksiądz stwierdził, że sakrament małżeństwa kosztuje 1500zł. Musiałem opuścić pomieszczenie. Opowiedziałem o wszystkim przyszłej żonie. Ta ma z klerem lepsze kontakty i cena spadła do 1000 zł (w ramach "co łaska, ale nie mniej niż").

Secundo - cennik. Skoro niektóre parafie wprowadzają sobie cennik, to ja w takim razie proszę o wprowadzenie kasy fiskalnej, oraz możliwości odpisania zawarcia małżeństwa w rocznym rozliczeniu na podstawie wystawionego rachunku albo faktury vat (co jest nieuniknione przy obrotach kościoła).

Do czego piję w swoim poście? Do dwóch spraw. Na pewno do tego, że uważam za świństwo zmuszanie młodych ludzi do wydania ostatnich pieniędzy na kościół. W ten sposób tworzy się sytuacja w której młodzi zakładają nową rodzinę...bez kasy (od razu napiszę, że również jestem przeciwnikiem wesela...uważam, że te pieniądze powinny zostać wydane na zakup mieszkania, albo wycieczkę życia).

Druga sprawa to przewałki kościelne. Czemu, pomimo użycia zdania "co łaska" człowiek i tak musi zapłacić określoną kwotę? Czemu niektóre parafie mają ustalone cennik i nie odprowadzają do skarbu państwa podatków? Czemu kościół tych pieniędzy nie wydaje na pomoc potrzebującym czy posługę ale na nowe samochody, lub wyrastające co kilometr kościoły (w Warszawie na niektórych dzielnicach jest więcej kościołów jak szkół czy przedszkoli...nie wspomnę o tym, że kretyni biciem w dzwony budzą mnie, osobę postronną w niedzielę o 5 rano)? Dlaczego polacy są głupimi katolikami a nie mądrymi?

Czy głupota ludzka jest aż tak wielka?