Biurokracja czy brak kultury?
Nie tak dawno temu i nie tak daleko stąd, żył sobie pewien jegomość o imieniu Aleksander. Miał on już trochę wiosen na karku i postanowił wreszcie załatwić poważna męską sprawę. Jako pełnoprawny już obywatel zadzwonił w znane nam wszystkim miejsce i zamówił co chciał. Monter od internetu przyjechał kilka dni później wraz z akcesoriami do zamontowania i umową.
Tak! - pomyślał młodzieniec - wreszcie wifi w domu i telewizja z dekoderem i nagrywarka w HD. O tym myślałem od dawna. Nareszcie mecze i filmy w jakości takiej o jakiej zawsze marzyłem. No i wspaniała wygoda z laptopem.
Tak uradowany podpisał umowę z dostawcą i poczekał na zakończenie prac z instalacja urządzeń...
I na tym mógłbym zakończyć opowieść, gdyby nie jeden malutki szkopuł. Teraz przez tę umowę ma problemy co miesiąc, bo nie otrzymuje faktury i blankietu potrzebnego do zapłaty na poczcie.
Ale cóż to dla takiego młodziana, co rozbił matury wystarczająco dobrze aby być na UW? Bułeczki z masełkiem. Pobiegł zadowolony do najbliższego Punktu Obsługi Klienta i postanowił wytłumaczyć wszystko, aby uniknąć kłopotliwych sytuacji. Jakież było jego zdziwienie gdy odkrył, że firma wyniosła się z tego lokalu. Olał więc sprawę i wrócił do domu licząc na to, że oddzwonią do niego za kilka dni.
Nie zrobili tego...
Odłączyli kablówkę i internet. Wściekły zadzwonił na Infolinie i zaczął sie dowiadywać, jakim to jest złodziejem i szarlatanem o poglądach anarchistycznych dlatego, że nie zapłacił jednej z wcześniejszych faktur. Wydarzyło się to w Październiku a nie zapłacił za Sierpień. Spokojnie próbował wytłumaczyć to skrzekliwej pani po drugiej stronie aparatu, lecz każda próba kończyła sie tym samym - śmiechem owej rozmówczyni.
Poirytowany całą sytuacją postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i rozpocząć kontrofensywę skierowaną przeciw Pani z Infolinii. Przymierzył dokładnie pytając o jej kwalifikacje do kierowania słownych obelg względem rozmówców i dodał, że skoro ta rozmowa jest nagrywana przez ich centralę to i on przezornie nagrał już około 10 minut na swój dyktafon.
Po tym jak to powiedział rozpętało się piekło i wrzaski oskarżające go o łamanie prawa do pracy. Nie chcąc więcej mieć styczności z tak brutalnymi słowami i osobami rozłączył się. Z tak przygotowanym nagraniem udał się do Siedziby Firmy w Warszawie celem zademonstrowania tego nagrania przełożonym owej Pani.
Wpierw został kulturalnie wyproszony, bo przerwa na kawę jest święta. Jednak gdy zagroził iż uda się z nagraniem do telewizji został przywitany niczym król. Dowiedział się dzięki temu, że faktury są wysyłane kurierem i najlepiej jest je olać i drukować z strony dostawcy usług.
Szkoda tylko, że owe faktury maja taką sama moc prawną jak rolka papieru toaletowego!!!
Śmierć biurokracji!
2 komentarze
Rekomendowane komentarze