Seksualna niebiezpieczna - Weekend z /v/aifu
Moja przygoda z Larą zaczęła się bardzo dawno temu. Na tyle, iż nawet nie potrafię wam dokładnie powiedzieć kiedy, niech wystarczy, że dawno. Jedyną platformą do grania, jaką posiadałem był wtedy PSX (na Boga, co za świetna konsola) z niewielką ilością gier na niego. W jeszcze mniej z nich, umiałem jako tako grać. Tym co zabierało mi wtenczas najwięcej godzin z życia był Pro Skater 2 i Lilo & Stich. Z perspektywy czasu, prześmieszne.
Świetna grafika przedstawiająca zmiany w Larze na przestrzeni lat.
Większość fajnych tytułów, jakie miałem okazje dawniej ograć, były pożyczone od kolegów. Jednym z nich był Tomb Raider (musiałem, w ramach wymiany, na jakieś dwa miesiące pozbyć się pierwszego Metal Geara, auć). Spoglądając dzisiaj, gierka była szkaradna nawet ponad dwie dekady temu, ale kto na to zwracał wtedy uwagę. Rozgrywka mnie wciągała, a zwiedzanie grobowców nigdy wcześniej nie było tak fajnym zajęciem jak w towarzystwie panny Croft. To samo przy drugiej części, którą ogrywałem w tym samym czasie na tej samej platformie. Nie chcę tu tworzyć biografii mego życia, wiedzcie więc jedno: naprawdę przez lata uwielbiałem tę serię. Wybaczałem jej absolutnie wszystko i nawet niesławny The Angel of Darkness dał mi masę zabawy. Kiedy ludzie oraz czasopisma spinali się na przeseksualizowany wygląd Lary, powtarzalność czy inne pierdoły, ja doskonale się bawiłem mając to wszystko gdzieś. Zresztą, zawsze nieskrycie lubiłem główną bohaterkę, nawet gdy wyglądała niczym żywcem wyrwana z komiksu.
Co w zasadzie tak mi się w niej podobało? Szczerze mówiąc, chyba sam nie wiem. Była po prostu niesamowita, coś na kształt superbohaterki udającej normalną osobę. Nadludzko sprawna w akrobatyce oraz strzelaniu, nie bojąca się niczego i gotowa każdemu sklepać tyłek. Pomimo, że już zawsze będzie to zlepek pikseli, stara nerdowska miłość nie rdzewieje. Zresztą, jej sympatyków jest i przede wszystkim była, cała masa. Nawet moi rodzice, którzy o grach wiedzą mniej więcej tyle, że takowe istnieją, wiedzieli o kim mowa. Może i za sprawą filmu z Angeliną Jolie, ale wiedzieli. A jakiż tym filmem byłem zbulwersowany! Nie dość, że wstawili mi jakąś Jolie (tak na marginesie, nigdy za nią nie przepadałem jako aktorką), to w dodatku odbiera ona zasługi mojej ukochanej, growej Larze. W rzeczywistości sytuacja tak źle nie wyglądała, ale niestety do dziś, większość moich niezainteresowanych elektroniczną rozgrywką znajomych, kojarzy archeolożkę (albo może ?archeoloszkę? hehe) głównie z kina.
Co poradzić, sława nie trwa wiecznie i nawet Lara kiedyś musiała zawiesić berety i udać się na urlop. Nie potrafię opisać jak smutno mi było gdy od 2008 roku nie mogłem zagrać w żadnego nowego, Tomb Raidera, a na świecie triumfy święcił hit od Naughty Dog. Co gorsza, Unacharted 2 to rzeczywiście była i jest bardzo dobra gra. Na szczęście, doczekałem się w końcu zapowiedzi, tym razem restartu serii. Nie przyjąłem tego wtedy, jako złej wiadomości. Seria tego potrzebowała, wkroczenia w rynek nowoczesnych gier z większą dozą krwi i akcji. Ale nie zapowiadane rewolucje w gameplayu (z których i tak niewiele wynikło) budziły we mnie największe emocje. Był to nowy wygląd samej Croftówny. To, on prawie dosłownie, ją ożywił. Jasne, w stwierdzeniach, że twórcy łamią tabu i całkowicie odchodzą od konwencji było dużo przesady. Lara dalej jest przepiękna i nadal rozpala wyobraźnię graczy tak jak robiła to lata temu, może po prostu w trochę inny, bardziej poprawny politycznie sposób. Ważne jest to, iż reboot serii sprzedał się na tyle dobrze, aby zapewnić sobie sequel i twórcy są na najlepszej drodze żeby dobrą passę kontynuować. Jeśli chodzi o mnie, kolejne przygody pani archeolog zawsze witam z otwartymi ramionami.
Czy ta miłosna historia ma szczęśliwe zakończenie? Najpierw jeszcze trochę dramatu. Nie mogę przeżyć, że nowa część zatytułowana Rise of the Tomb Raider wyszła w pierwszej kolejności na Xboxa One i muszę czekać do końcówki stycznia, aby w nią zagrać. Nie zdzierżę tego. Tytuł z 2013 kupiłem w sumie dwa razy: najpierw na PC, później jego rozszerzoną wersję na PS4. A tu? Klops. Idealny przykład jak nie powinno postępować się z fanami. Co z tego, że jedynka była multiplatformowa, trzeba wyłożyć pieniądze na tymczasową ekskluzywność, nie dającą w sumie nic sensownego (sprzedamy kilka konsol więcej, ale przy okazji wkurzymy mnóstwo graczy). Próby Microsoftu żeby uczynić Larę swego rodzaju wizytówką Xboxa też wydają mi się komiczne. Rozumiem, posiadaczom XONE taki stan rzeczy wisi, ale ja i miliony fanów poczułem się wystrychnięty na dudka i zmuszony do czekania.
Nie ma jednak tego złego, mówią przecież: jak kocha to poczeka. I w tym przypadku rzeczywiście tak będzie. Poczekam, albo w sytuacji kryzysowej (na przykład nowe DLC z majtkami dla Lary) pożyczę konsolę od kolegi i spędzę kolejne godziny ze swego życia w towarzystwie pięknej panny Croft. I już teraz wiem, iż będą to naprawdę dobrze spędzone godziny.
Jak nie mógłbym pozdrowić w tym wpisie Vody? Od jego rozmów ze mną na temat krągłości Lary na tym forum, zaczęła się nasza znajomość. Nie martw się chłopie i tobie przyjdzie kiedyś zagrać.
No i oczywiście bonus, bo w takim wpisie aż żal takowego nie dać
7 komentarzy
Rekomendowane komentarze