Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Black Shadow

Sesja Genius: the Transgression

Polecane posty

Brian

To wyglądało naprawdę paskudnie. Trochę już pracujesz jako lekarz i z wieloma przypadkami się spotkałeś, najpierw w szpitalu, a potem swojej prywatnej ?klinice?, ale do tej pory głównie nastawiałeś kości, albo wydłubywałeś z ludzi kule. To natomiast wyglądało na poważne poparzenie jakimś wysoce żrącym środkiem chemicznym. Ręka pacjenta od łokcia w dół miejscami została przeżarta do mięśni, ocalała skóra była natomiast zaczerwieniona i szklista, pokryta pęcherzami. Przyszedł do ciebie przerażony i stękający z bólu, słaniając się na nogach. Prawie się nie odzywał, wykrztusił tylko, że słyszał o lekarzu nie zadającym pytań i o tym, że ma pieniądze. Przyjrzałeś się mu dokładnie. Młody, ciemnowłosy człowiek, bardzo pospolita twarz, proste, nieco znoszone ubranie, brak znaków szczególnych. Rzuciłeś jeszcze okiem za siebie, aby upewnić się, że wejście do twojego prywatnego laboratorium jest zamknięte. Było.

Matthew

Oczyszczanie tego miasta nie jest prostym zadaniem. Bezprawie rozpleniło się po nim jak choroba, ciężka i przewlekła, ciągle nawracająca. Wiedziałeś jednak, że twoja misja jest słuszna. Musiałeś to sobie powtarzać, idąc nocą przez biedniejszą dzielnicę miasta, gdzie w zaułkach spały zapijaczone męty, a panie negocjowanego afektu kusiły potencjalnych klientów. Ścigałeś jednego z oprychów. Nic wielkiego, ale szczeniak miał szczęście i już kilka razy wymknął się nieudolnej policji. Wcześniej sam straciłeś trop i już miałeś dać sobie spokój, ale teraz znowu go zobaczyłeś. Wchodził do sporego budynku, nieco porządniejszego niż większość go otaczających. Z odległości nie jesteś pewien, ale jego krok był wolniejszy niż wcześniej, niepewny, do tego kurczowo trzymał się za rękę. Jeśli w jakiś sposób został ranny, to tym lepiej dla ciebie. Upewniłeś się, że Promień na twojej prawej ręce jest włączony, po czym zrobiłeś krok w kierunku wejścia do budynku. Kara się zbliża.

Oliver

Spojrzałeś jeszcze raz na stary, zniszczony budynek stojący przed tobą i zasłaniający niedaleki cmentarz. Trzeba przyznać, że przez te ponad 150 lat warunki życia niższych warstw społeczeństwa nie zmieniły się specjalnie. W slumsach jak śmierdziało, tak śmierdzi. Wydało ci się to bardzo ciekawe i nieco przygnębiające. Rose jednak na pewno nie była przygnębiona, zresztą nie pamiętasz, kiedy ostatnio widziałeś ją naprawdę smutną.

- Panie, mam tu zapisany adres. Drugie piętro.

- Chodźmy więc, chciałbym to szybko załatwić.

Byłeś tu głównie dla niej. Przez ten cały Internet kupiła od kogoś jakiś posążek czy inną figurkę. Umówiła się ze sprzedawcą na odbiór osobisty, a nie puścisz jej samej w takie miejsce.

Środek budynku nie różnił się zbytnio od elewacji, jeśli chodzi o ogólny stan. Odłażąca od ścian farba, popękane płytki w podłodze, brudne lampy. Wydało ci się, że pod ścianą przebiegł karaluch albo jakieś inne plugastwo. Westchnąłeś lekko i zaczęliście wspinać się po skrzypiących schodach.

Iwan

Grzebałeś na półce ze swoją kolekcją figurek, szukając tej jednej konkretnej. Niedawno udało ci się wygrać w jakimś konkursie internetowym jej drugi egzemplarz, więc postanowiłeś sprzedać dubel. Byłeś umówiony na dzisiaj i klientka powinna przyjść już niedługo, więc wolałeś mieć wszystko na miejscu. Gdzie mogłeś ją posiać? Podczas poszukiwań nagle wydało ci się, że usłyszałeś jakieś podniesione głosy zza ściany dzielącej cię od sąsiada hodującego, jak sam to nazywa, ?zioła relaksacyjne?, ale szybko ucichły. Nieco dziwne, bo o ile hałasy nie są tu aż takie rzadkie, to akurat ten sąsiad zazwyczaj był spokojny? Cóż, co cię to obchodzi? Wróciłeś do szukania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matthew

- Mam cię. - powiedziałem cicho czując jak niewielki, paskudny uśmieszek występuje mi na twarz. Uciekałeś... owszem, uciekałeś, ale dobry predator zawsze znajduje swoją ofiarę.

Nie zwlekając ani sekundy dłużej wkroczyłem raźnym krokiem do budynku w locie analizując dotychczasowe elementy pościgu i trzymając zarówno swoje ciało jak i umysł na zagrożenie. Ranny czy nie, osoby jego pokroju niezależnie od wieku i doświadczenia stanowiły ogromne niebezpieczeństwo dla lekceważących oraz nieuważnych. Nie miałem zamiaru popełnić tego samego błędu. Równie dobrze, jeśli był ranny, ułatwiało to sprawę... z drugiej mógł wyczuwać, że ktoś go śledzi a w ten sposób chciał wprowadzić go w pułapkę. W końcu w takim bloku łatwo się ukryć i między innymi dlatego nie mogłem spuścić go z oka dłużej niż na trzydzieści sekund. Kto wie czy nie ma tutaj znajomych albo rodziny, która przechowa go na jakiś czas. Dodatkowe komplikacje to ostatnie czego potrzebuję.

Samuel Riviero, już wystarczająco długo wałęsałeś się po ulicach tego miasta bezkarnie uciekając ręce sprawiedliwości. Och, gdybyś tylko wiedział co dla ciebie szykuję błagałbyś Boga o cofnięcie czasu i oddanie się w łapy policji, bo teraz przybyła po ciebie wyższa instancja, która nie jest zobowiązana prawem ludzkim. Ile już kobiet miałeś na swoim koncie? Ile zbrukanych ciał wala się po opuszczonych piwnicach czekając na odkrycie? Ile rodzin dotknęła tragedia tylko dlatego, że jesteś niewyżytym seksualnie sku*****nem i niechaj sczeznę jeśli pozwolę ci dalej biegać na wolności.

Jeżeli dopadnę go samego wtedy wszystko rozegra się w parę chwil. Problemy mogą się zacząć jeśli będzie znajdował się w czyimś mieszkaniu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co on zrobił, wsadził rękę do kadzi z kwasem? W sumie nie jest to takie nieprawdopodobne. Tutejsi kryminaliści potrafią być bardzo kreatywni kiedy przychodzi do wymierzania porachunków.

Chociaż jego rany są rzeczywiście bardzo paskudne i nie mogę wiele zrobić, nie daję tego po sobie poznać, cały czas uśmiechając się uprzejmie. To zazwyczaj pomaga uspokoić pacjentów. Dobieram przyrządy i zaczynam leczenie.

Jak zawsze w takich sytuacjach, nie mogę się powstrzymać przed zadaniem sobie pytania, czy postępuję słusznie. Z własnego doświadczenia wiem, że każdy któremu udzielę pomocy może być złodziejem, mordercą albo kimś jeszcze gorszym i po powrocie do zdrowia znowu zacznie popełniać przestępstwa. Ale chociaż nie znam odpowiedzi, to wiem, że ona gdzieś tam jest, ukryta między komórkami, przyczajona między jednym splotem nerwowym a drugim. Trzeba ją tylko odkryć, wydobyć, udoskonalić i wydać na świat.

-----------------------------

Mania: 12/8/2

Siła woli: 6

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Czasem wydaje mi się, że twoja fascynacja współczesnymi rozrywkami posuwa się trochę za daleko, Rose - powiedziałem, z niesmakiem strzepując z cylindra wielkiego pająka, który właśnie spadł z sufitu - Zamiast oddawać się badaniom muszę pilnować, by nic ci się nie stało.

Dziewczyna uśmiechnęła się z lekką skruchą i radośnie wspinała się dalej, co jakiś czas zerkając na numer mieszkania.

- Panie, chwila na świeżym powietrzu dobrze ci zrobi - tym razem w jej głosie zabrzmiała nagana - Gdybym cię nie pilnowała, to zapomniałbyś nawet o jedze... O! To tutaj!

Rose zapukała a ja westchnąłem i starając się robić dobre wrażenie stanąłem za nią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, ta druga cały czas siedzi sobie w pudełku, ale gdzie jest moja B.B. w stroju pokojówki? Hmm, może obie figurki, z jakiegoś powodu, położyłem gdzieś razem... Sprawdzę w warsztacie... tylko... Gdzie jest klucz? Haaa, jak w jakimś budżetowym RPG normalnie - zamiast znaleźć cokolwiek, mam tylko coraz więcej do szukania. Spróbujmy w ten sposób: ostatnie miejsce w którym bym się go spodziewał... no proszę, faktycznie jest w kieszeni. Głęboki wdech; ktokolwiek by to nie był, stanie tylko w progu, zabierze co swoje i pójdzie. Tak, jest już wieczór, a nikt o zdrowych zmysłach nie kręci się tutaj po zachodzie słońca. Zresztą, kto kolekcjonuje takie rzeczy w tym kraju? W większości to obleśni dżentelmeni w średnim wieku, nieistniejący dla społeczeństwa. I osobiście niewiele mi do tego brakuje. No w końcu, są obie figurki. Z drugiej strony, nick na eBayu sugerowałby, że to kobieta... uch, podaruję sobie dalsze rozważania. Hm, ktoś puka? Dobra, miejmy to za sobą... aha, klucz do frontowych... O, tu leży.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brian

Wziąłeś się do roboty przy opatrywaniu rany. Brakowało ci nieco sprzętu aby zająć się czymś tak poważnym, ale robiłeś, co mogłeś. Twój pacjent wydawał się nieco uspokajać, mimo widocznego po nim bólu. Prawie jednak na ciebie nie patrzy. Najpierw gapił się na poparzenie, a potem wlepił wzrok w ścianę, jakby coś rozważał. Cokolwiek to było, zarówno tobie jak i mu przerwał nagły hałas. Drzwi do pomieszczenia otworzyły się gwałtownie, a do środka wpadł ciemnowłosy człowiek w ciemnym ubraniu, z prawą, uzbrojoną w dziwne urządzenie ręką wyciągniętą w kierunku pacjenta. Sprawca ran?

Matthew

Wpadłeś gwałtownie przez drzwi, chcąc zaskoczyć swój cel. Udało ci się i to nie tylko jego, ale również kogoś drugiego. Mężczyzna w lekarskim fartuchu i z przyrządami medycznymi w dłoni, opatrujący ranę ofiary. Ale przecież póki co nie oddałeś w jego kierunku nawet strzału?

- Ty? - zerwał się ze swojego miejsca, sięgając po ukryty w kieszeni, składany nóż i nie zwracając uwagi na lekarza. Mina szybko mu jednak zrzedła, kiedy niezdarnie chwycony poparzonymi palcami nóż po prostu wyleciał mu z ręki. Dwa szybkie kroki i już byłeś przy nim, z pięścią w jego żołądku. Skulił się i zacharczał, po czym znowu opadł na swój miejsce.

- Błagam? litości? Ja nie chciałem? a potem tamten potwór? ten krzyk... - jęczał przerażony, zdany na twoją łaskę, widząc przed swoją twarzą skierowany w nią Promień. Lekarz stał obok i widać, było, że o ile do teraz wszystko działo się nieco za szybko, to może w końcu coś zrobić. Nie miał jednak broni, a w każdym razie żadnej nie widziałeś.

Oliver i Iwan

Drzwi otworzyły się, dzięki czemu mogliście na siebie spojrzeć. Oliver zobaczył wysokiego, bladego, chudego i różowowłosego człowieka w szaro-pomarańczowym swetrze, a Iwan eleganckiego dżentelmena w cylindrze. Wygląd gościa był dość niecodzienny, szczególnie w tej dzielnicy, więc Iwan dopiero po chwili zauważył, że elegant ma ze sobą towarzyszkę. Była młoda, ładna, blondwłosa i? ubrana jak pokojówka. Cóż, od czasu do czasu człowiekowi może się przytrafić coś szczęśliwego. Przywitaliście się, obaj nieco niepewni i już mieliście przejść do interesów, kiedy coś wam przerwało.

- ?zapłaci! Zapłacizapłacizapłacizapłaci?! ? zza sąsiednich drzwi rozległ się krzyk, wysoki, wściekły i nieco? dziwny, choć niewątpliwie męski, po czym coś w nie ciężko uderzyło. I jeszcze raz. I jeszcze. Stare zawiasy w końcu nie wytrzymały, a drzwi wylądowały z hukiem na podłodze korytarza, razem z wbitym w nie sąsiadem Iwana, nieruchomym i zakrwawionym. Po chwili usłyszeliście też szybkie, oddalające się kroki z głębi jego mieszkania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lekarz. Potencjalny świadek? Komplikacje. Spodziewałem się tego, a raczej pewna część mojego umysłu, i teraz pracowałem na pełnych obrotach.

- Ty... - spojrzałem na gościa w fartuchu. - Nie rób nic głupiego i nie utrudniaj mi pracy to zniknę stąd niczym senna jawa. Najpierw jednak muszę rozprawić się z nim. - wskazałem palcem lewej ręki na tą ofiarę losu, która miała na swoim sumieniu zbyt dużo istnień ludzkich aby móc puścić ją wolno. Cokolwiek się stanie, cokolwiek powie, on żywy stąd nie wyjdzie.

Cofnąłem się do wejścia i nie spuszczając wzroku z obu delikwentów upewniłem się, że drzwi są zamknięte a na zewnątrz nie słychać obcych kroków. Ostatnie czego chciałem to ktoś w niewłaściwym miejscu i czasie, który mógłby zapamiętać moją twarz. Nie zabijam w końcu niewinnych, prawda?, uśmiechnąłem się lekko spoglądając na mizernego teraz śmiecia. Ty nie jesteś niewinny, o nie... Spojrzałem po chwili na lekarza próbując wyczytać z jego twarz czy zamierza jednak jakoś mi przeszkodzić. Wobec obu starałem się zachować odpowiedni dystans... z wielu powodów.

- Litości? Ty mnie prosisz o litość? - zaśmiałem się cicho. - Samuelu, gdzie była twoja litość kiedy gwałciłeś te kobiety? Gdzie ona była kiedy zostawiałeś je martwe i puste, jak zepsuty mebel, w opuszczonych piwnicach? O nie... ode mnie litości nie dostaniesz. Mogę cię tylko zapewnić, że mój Promień zapewni ci błyskawiczną śmierć i uwolni od obecnych cierpień. Zatem słucham... jakie są twe ostatnie słowa nim zostaniesz odesłany do Piekła aby zadośćuczynić za grzechy ziemskiego życia*?

Mówiąc to starałem się obserwować zarówno jego jak i lekarza. Nie chciałem mieć żadnych niespodzianek.

---

Mania: 12/8/2

Siła woli: 4

*manipulacja, perswazja albo coś... jeżeli ofc jest potrzebne ;p

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobliwa para... Koleś urwał się z jakiegoś odpustu? Hmm, raczej spóźnił się na jeden. Tak ze sto lat z okładem. Ale trzeba przyznać, cylinder ma pierwsza klasa, aż będę musiał pochwalić. A ta dziewczyna całkiem ładna, jak na trójwymiarową... Na pewno do mnie przyszli? E... Zaraz, momencik, niech no się przyjrzę dokładniej. Nie no, jak by na to nie patrzeć, ona... Hmm... Aha, już kumam - ot, wesoła parka maniaków cosplayu; tak, teraz wszystko się zgadza. No nic, nie wypada tak stać bez słowa i się na nich gapić. "Dobry wieczór. Państwo zapewne po figurkę? Swoją drogą, wspaniałe kostiumy, sami je zrobiliście? Zwłaszcza ten cylinder..." Powiedziałem coś nie tak? Się zmieszali jakoś... No tak, odzywanie się to jednak zły pomysł; trzeba było od razu dać im po co przyszli i już by ich tu nie było. A właśnie, znowu zostawiłem tą przeklętą figurkę w warsztacie...

Co znowu? Taki hałas u Enrique to coś nowego. Cóż, przynajmniej sztywna konwersacja się skończyła, czyli że goście zaraz sobie pójdą. Uff... Ki diabeł? Czyżby drzwi wyleciały z zawiasów? No nieźle, taka impreza i Enrique o niczym nie wspominał... ciekawe czy jeszcze żyje... bo nie wygląda.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cholera, jak ja tego nie cierpię. Ile to już razy coś takiego się stało? Naprawdę tak trudno jest trochę poczekać? Maskując swoją frustrację, odpowiadam możliwie spokojnie, ale stanowczo:

- Nie obchodzi mnie czy jesteś zbirem, który chce wyrównać rachunki i zadał sobie trud wymyślenia jakiejś historyjki by mnie uciszyć czy może po prostu wydaje ci się, żeś jest Batman. Rób, co musisz, ale to ty będziesz musiał kłopotać się ukryciem ciała. A jak coś zniszczysz, to zapłacisz.

Tak po prawdzie to może bym jakoś zainterweniował, ale sądząc po tym, co zdążył powiedzieć, facet wyraźnie ma coś na sumieniu. Może nawet jest gdzieś tam wspomniany na łamach gazet. Nie wiem, nie czytam. Nie warto. Nic nigdy się nie zmienia.

Jak teraz na to patrzę, to ta rzecz na ręce niedoszłego Punishera jest.... dziwna. Chciałbym przyjrzeć się jej bliżej, ale nie będę ryzykował zbliżania się do tego gościa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Kostiumy? Co też pan sobie wyobraża? To najwyższej klasy surdut, skro... - w tym momencie uderzenie w drzwi wyrwało mnie z poirytowania, w które wpadłem usłyszawszy insynuacje, jakobym był jakimś przebierańcem. Właściciel widocznie nie zamierzał otwierać, więc zwróciłem się do najwyraźniej rozbawionej moim oburzeniem pokojówki.

- Rose, moja droga, czy mogłabyś spra... - widocznie nie dane mi dziś będzie dokończyć niczego, co mam do powiedzenia, bo w tym momencie zawiasy nie wytrzymały, a drzwi i lecący wraz z nimi człowiek wylądowały na podłodze.

- Ohhh... - Rose odskoczyła zakrywając usta i odwracając wzrok, nie lubiła widoku krwi.

- Co do stu piorunów - zakląłem brzydko słowami niegodnymi co prawda dżentelmena, ale odpowiednimi do sytuacji - Co za okolica, do tego sprawca chce haniebnie zbiec! Za mną, moja droga, trzeba oddać łotra w ręce sprawiedliwości.

Po tych słowach skierowałem się szybko do mieszkania sprawcy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...