Skocz do zawartości

tadzik15

Forumowicze
  • Zawartość

    37
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez tadzik15

  1. tadzik15
    Pięć lat czekania. Trochę ponad trzy tygodnie mistrzostw. I powrót do rzeczywistości. Czas więc na podsumowanie zakończonych właśnie Mistrzostw Europy w piłce nożnej. Postaram się wypisać "plusy i minusy", jakie rzuciły mi się na oczy podczas trwania EURO, zarówno od strony organizacyjnej, jak i sportowej, skupiając się raczej na polskiej części mistrzostw.
    Zacznijmy może od tego co nie do końca się udało, a więc "minusy":
    - występ reprezentacji Polski - balon oczekiwań co do występu naszej reprezentacji był nadmuchany do granic możliwości. Trudno się jednak dziwić - byliśmy gospodarzami, dodatkowo graliśmy w najsłabszej grupie w historii mistrzostw. Kolejny raz boleśnie przekonaliśmy gdzie jest nasze miejsce w szeregu. A szkoda, bo awans był naprawdę w zasięgu ręki. Mecz trwa jednak 90 minut, o czym nasi zawodnicy oraz trener chyba zapomnieli.
    - finał w Kijowie (2. połowa) - miałem nadzieję na zacięty, emocjonujący finał. Jednak po przerwie Hiszpanie całkowicie zdominowali boiskowe wydarzenia. Tak naprawdę ten mecz zakończył się w 61 minucie, kiedy boisko musiał opuścić kontuzjowany Thiago Motta, a Włochom pozostała gra w dziesięciu, co skończyło się egzekucją. Italia nie zasłużyła na taki los.
    - wybryki kiboli przed meczem z Rosją - po zapewnieniach ze strony "fanatyków", że EURO ich nie obchodzi i na czas trwania mistrzostw nie będą opuszczać swych klatek w ZOO, miałem nadzieję na spokój. Niestety, kierowani swoimi prymitywnymi instynktami, kibole nie mogli przepuścić takie okazji. Oczywiście wiem, że nie wszyscy Rosjanie byli święci, ale to Polacy, jako gospodarze, powinni pokazać klasę i zapewnić im bezpieczne przejście na stadion.
    - realizacja EURO przez TVP - myślałem, że przy okazji tak wielkiego wydarzenia sportowego trochę dłużej posiedzę przed TV, chcąc jak najlepiej wczuć się w atmosferę mistrzostw. Skończyło się na tym, że nawet nie oglądałem studia w przerwie meczu, które przecież wypełnione było największymi ekspertami od piłki nożnej, mającymi zawsze coś ciekawego do powiedzenia (zamiast tego przełączałem najczęściej na Comedy Central ). Jakby tego było mało, w czasie meczu byłem często dobijany poziomem komentarzy. Na szczególne wyróżnienie zasługuje Maciej Iwański, który nie dawał mi zapomnieć na czym polega hiszpańska "tiki-taka" i że mistrzostwa obejrzymy tylko na antenie TVP. A oprócz tego głównie mnie irytował. Miałem jeszcze napisać coś o studiu na dachu Wedla, ale szkoda mi czasu.
    - nieudane inwestycje w polskie drogi - kiedy pięć lat temu nasz rząd pokazywał nam mapę Polski poprzecinaną autostradami na EURO 2012, wielu pukało się w czoło. I rzeczywiście, z biegiem czasu drogi zostały wymazywane z tej mapy za pomocą magicznej gumki z napisem "rzeczywistość". No nic, chociaż to minimum udało się otworzyć (ale nie zawsze dokończyć). Dobre i to.
    Dobra, "minusy" mamy już za sobą. Teraz czas spojrzeć na "bright side of life":
    + finał w Kijowie (1. połowa) - zaczęło się naprawdę na wysokim poziomie, Włosi nie bali się obrońców tytułu i nawet po stracie dwóch bramek nie wyglądali na załamanych. Po kończącym połowę gwizdku spodziewałem się szaleńczych ataków Włochów i dużych emocji.
    + irlandzcy kibice - najbardziej pozytywnie nastawieni i oddani swojej drużynie kibice, jakich widziałem. Świetni ludzie, wspierający reprezentację niezależnie od wyniku. Takich kibiców życzę wszystkim drużynom.
    + karny obroniony przez Tytonia - moment, w którym serca kibiców zamarły, aby potem niemal wyskoczyć z piersi. OK, może Tytoń w następnych meczach nie miał jakichś wielkich interwencji, ale w tym meczu z Grecją dał nam nadzieję na przyszłe mecze. Tego mu nikt nie odbierze.
    + wysoki poziom sportowy - chociaż w tych mistrzostwach nie padło więcej bramek, niż cztery lata temu, ja, jako fan piłki nożnej, jestem zadowolony z poziomu meczów, jakich mieliśmy w tych mistrzostwach. Dużo ofensywnej gry, mało murowania się we własnym polu karnym i piękne gole. Szkoda tylko, że UEFA chce obniżyć poziom Mistrzostw Europy, rozszerzając je do 24 drużyn. Wszystko, prawdopodobnie, w imię pieniądza.
    + Hiszpania - wielu zarzucało im, że swoim stylem gry usypiają zamiast zachwycać, a oni zamknęli usta krytyków. Być może nie zagrali wielkich meczów w drodze do finału, ale co z tego. Niemcy zagrały cztery świetne mecze, a finał oglądali przed telewizorami. Hiszpanie pokazali minimum tego, co potrzebne aby dojść do finału, a później wystrzelili ze wszystkich dział. To jest piłka nożna. Tu nie liczą się punkty za styl, tylko bramki.
    + Włochy - wielu w nich wątpiło nie dawało im wielkich szans, a Włosi dali wiele radości swoim kibicom. Pokazali swoją siłę rozbijając Niemców, zabrakło im szczęścia w finale, le mogą wracać z podniesionymi głowami. Pomimo skandali korupcyjnych we włoskiej lidze, pokazali swą siłę jako drużyna. Przegrali, ale walczyli dzielnie. Chwała im za to.
    + Jacek Laskowski - jedyny komentator, który pozytywnie zapadł mi w pamięć podczas trwania tych mistrzostw. Nie przeszkadza w oglądaniu, nie narzuca się ze swoimi filozoficznymi przemyśleniami, potrafi w dobrym momencie rzucić jakimś żartobliwym stwierdzeniem. Zdecydowanie Laskowski za Iwańskiego.
    + piękne stadiony - być może nie bez problemów, ale powstały i będą nam służyć jeszcze długo, jeśli będą dobrze zarządzane. Jeszcze tyko żeby reprezentacja dopasowała się stylem do tych aren...
    Najlepszy Moment Mistrzostw: oczywiście, nic innego, niż "Fields of Athenry" na stadionie w Gdańsku odśpiewany przez prawdziwy zielony chór. A przecież Irlandia przegrywała 0-4. Tak zachowują się prawdziwi kibice.
    Niech mi ktoś teraz powie, że wolał bezustanne trąbienie w wuwuzele...
    Ogólnie z EURO 2012 jestem cholernie zadowolony jako fan futbolu i dumny jako Polak. Turniej spełnił moje oczekiwania (poza jednym, wiadomym). Pokazaliśmy światu, że możemy organizować wielkie imprezy. Zobaczymy co przyszłość przyniesie.
    A jak Wam podobały się Mistrzostwa?
  2. tadzik15
    "Mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, a po tym jak kończy" - te słowa wziął sobie chyba do serca Casey Hudson po tym jak dość duża grupa internetowych krzykaczy z hasłami wolności równości i braterstwa (a także jednym bonusowym: "screw EA") rozpoczęła świętą wojnę przeciwko złej korporacji. Warto zauważyć, że hasło "wolność" zostało dość ciekawie zinterpretowane, jako "ma być tak, jak my chcemy". Pan Hudson, chcąc uspokoić tych, których komandor Shepard nie zdołał/a zadowolić swoim pierwszym "skończeniem" i nie mogli tego przeżyć, postanowił zebrać, pewnie nieco poirytowaną, ekipę i stworzyć finał, który zadowoli wszystkich. Tak to jest, jak niektórym graczom wydaje się, że są kimś więcej niż są naprawdę. Komu jak komu, ale zarzucać graczowi, że żyje w wirtualnym świecie, to jak mieć pretensje do gołębi na krakowskim Rynku o to, że robią po siebie.

    Wizerunkowo na tym zamieszaniu najgorzej wyszło EA, co jest dość ciekawe. To tak, jakby zrzucać całą odpowiedzialność za beznadziejny występ naszej reprezentacji na EURO 2012 na prezesa Latę.

    Chociaż może jest coś o czym nie wiemy. Może oryginalne zakończenie przyśniło się Panu Riccitiello i to on powiedział, że ma być tak a nie inaczej. Biorąc pod uwagę to, że ta "afera", w większym niż powinna, stopniu przyczyniła się do zgarnięcia przez EA zaszczytnego tytułu "najbardziej g*wnianej firmy w USA" (tłumaczenie własne), śmiem twierdzić, że za wszystko jest odpowiedzialny Jego Wysokość Wielmożny Pan Bobby Kotick. On to, w asyście kpt. Price'a i pod osłoną rosyjskiej mgły, przedostał się do siedziby BioWare i podrzucił feralne zakończenie. Niech mi ktoś powie, że nie byłby do tego zdolny.

    Spiski spiskami, ważne że w końcu, pewnego czerwcowego dnia AD 2012 doczekaliśmy się swoistego patcha do zakończenia. Przyznam się szczerze - naprawdę nie miałem nic do oryginalnej wersji zakończenia i gdyby nie internet, przez myśl by mi nie przeszło aby mieć o coś pretensję do twórców, a tym bardziej wymuszać na nich zmiany. Po ponownym "skończeniu zakończenia" jestem usatysfakcjonowany tym, w jaki sposób twórcy odpowiedzieli na wezwanie "fanów". Parę nowych scenek i dialogów i ogólne wyjaśnienie zakończenia. Nie spodziewałem się, ani nie chciałem niczego innego. No może jedna dość istotna kwestia pozostała otwarta, ale to już celowy zabieg twórców. I to mi się podoba.
    Czy internetowi "krzykacze" zostaną zaspokojeni? Nie wiem. I szczerze mam to gdzieś. Mogę im tylko zacytować słynne ostatnio słowa: "Nie jesteście producentami.".

    A jakie jest wasze zdanie? Was Shepard zadowolił/a za pierwszym razem? Co myślicie o całej sprawie?
  3. tadzik15
    Fabuła w grach może być czynnikiem mniej lub bardziej istotnym - to zależy w głównej mierze od gatunku danej gry. Przypadek Mass Effect'a 3 pokazał jak bardzo graczom zależy nad "odpowiednim" zakończeniem danej historii, co świadczy o tym, że nie jest im ona obojętna.



    Teraz chciałbym się zastanowić nad rolą i znaczeniem fabuły w grach, w których nie zwraca się na nią aż takiej uwagi. Czy ktoś zapamięta na dłużej historię z serii Modern Warfare, albo ostatniego Battlefield'a? Ja na pewno nie. Nie warto więc zatrudniać dobrych scenarzystów do gier, w których kampania single player nie jest najważniejszym elementem rozgrywki? Z tym się nie zgodzę.



    Jako gracz, lubię być zachęcony do grania w singlu czymś więcej niż tylko perspektywą zdobycia kolejnego osiągnięcia lub możliwością przetestowania broni przed odpaleniem multi. Chcę, aby gra wciągnęła lub chociaż zainteresowała mnie od strony fabularnej, niezależnie, czy gram w Mass Effect'a, Gothic'a czy Call of Duty. Chce poczuć wagę moich działań i tego co widzę na ekranie. Ale nie zawsze mogę. Sorry, ale nawet gdybym się bardzo starał, np. Call of Duty Modern Warfare 3 nie potrafi mnie wzruszyć. A to właśnie zadaniem scenarzystów jest wydobywanie z gracza emocji.



    Dobrym przykładem wykorzystania scenariusza w grze, której jednak główny nacisk kładzie się na multi, jest Call of Duty Black Ops. Grając w singla Black Ops chciałem przede wszystkim doprowadzić historię do końca. Bardzo wciągnęła mnie atmosfera wojny wietnamskiej i zainteresowały mnie ciekawie zrealizowane postacie. Oczywiście nie jest to poziom Bioshock'a, ale jak na przystawkę przed multi wyszło całkiem smacznie.



    Podsumowując - dla mnie fabuła w grze jest czynnikiem istotnym w odbiorze każdej gry. Jak już producenci każą graczom płacić za grę, której częścią jest tryb single player, niech przyłożą się do swojej roboty, której efekt nie będzie tylko częściowo zadowalający.



    A Wy zwracacie uwagę na fabułę w takim Battlefieldzie, czy innym Call of Duty, czy od razu przechodzicie do dania głównego?

  4. tadzik15
    Witam wszystkich!

    Blogowanie jest dla mnie czymś w rodzaju przygody, czymś nowym czego jeszcze nie robiłem w czasie mojej internetowej egzystencji. Jest to szansa na zdobycie nowych doświadczeń i wymienienie się opiniami z większą grupą osób. Jestem nowicjuszem w tej dziedzinie, dlatego liczę na Wasze opinie. Komentujcie, mówcie co myślicie (szczególnie, gdy myślicie inaczej niż ja). Bo oto tutaj chodzi. Mam nadzieję, że w komentarzach nie raz dojdzie do ciekawych wymian poglądów miedzy ludźmi kulturalnymi, mającymi swoje zdanie. Liczę na ciekawą przygodę związaną z blogowaniem.
    Dobra! Starczy już tego pompatycznego pitolenia. Jeeedziemy!
×
×
  • Utwórz nowe...