Skocz do zawartości

HenryMate

Forumowicze
  • Zawartość

    3
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez HenryMate

  1. HenryMate
    Kruki skrzeczały głośno odlatując czarnymi kluczami znad jeziora. Wszechobecna brudna woda spływałą wartkimi strumieniami od Góry Trzewia w kierunku Isnabell. Wielokrotnie bajarze i bardowie snuli opowieści o niedostępnym jeziorze Isnabell położonym na zachód od Szczeliny Ferd, w samym centrum Annad.
    Nieraz słyszano, że jakaś księżniczka z rozpaczy po śmierci męża rzuciła się w lustrzane odmęty jeziora, ginąc ze świadomością zimnej pustki.
    Hanvad też nieraz o tym słyszał. Dlatego właśnie wolał omijać śmiertelne brzegi z daleka, wzdłuż traktu prowadzącego do Stolicy. Chłopak uniósł topór i wrzucił kolejne drwa na wóz ciągnięty przez jego szarego muła. Następnie ruszył ciągnąc zwierze za uzdę. Nieliczne drzewa rosnące w tej okolicy uginały się pod potężnym wiatrem, zwiastującym burzę.
    Młodzieniec popędził muła. Nie miał dużo czasu do nocy, a musiał rozwieźć drzewo do całej wioski, by dostać za to trzy marki od Revena Thoryego.
    Był to magnat władający jedną z największych i najbardziej jałowych ziem w Annad. Większość jego ziemi, zwanej potocznie Pogórzem była niezamieszkana i opanowana przez dzikie zwierzęta. I Magów. Hanvad przełknął ślinę. Niczego na świecie nie bał się tak jak Magów. Przypomniał sobie czytane tego dnia ?Dzieje Maena?
    ? Stanął więc Maen naprzeciwko najpotężniejszego z nich, Shata. Walczyli zaciekle mieszając krew ze wszechobecnym śniegiem. Widziałem na własne oczy, będąc jednym z niewolników okrutne maga w Pustce. Bardzo dobrze zapamiętałem tę walkę:
    262 lata wcześniej, Pustka
    Nagle Dziad zaatakował. Runął na przeciwnika, uderzając swym kosturem znad głowy. Maen błyskawicznie zszedł z linii ataku i wykonawszy piruet ciął od boku. Starzec zablokował jednak i natarł potężnym kosturem wzmocnionym magią. Łowca zamłynkował i wykonał efektowny przewrót pod bronią przeciwnika. Tymsamym drasnął przeciwnika w Lewe udo. Tylko drasnął. Dziad zaśmiał się i machnął laską jakby od niechcenia w ostatnim momencie nurkując pod złożonym blokiem Maena i uderzając go pięścią w klatkę. Agent zatoczył się próbując złapać dech. Zamrugał oczami chcąc przywrócić ostrość, lecz nigdzie nie spostrzegł swego wroga. Usłyszał go. Szelest tuż za jego plecami wyjawił mu położenie starca. Obrócił się momentalnie, odskakując jednocześnie. Dzięki temu sztylet jego przeciwnika jedyne zadrapał mu skórę. To zaniepokoiło Maena. Wyciągnał szybko ze swej przepaski ćwiekowane rękawice i wykonawszy półobrót kopnął dziada prosto w podstawę szczęki. Następnie przeszedł do serii szybkich ataków: z boku, sierpowy, podbródkowy. Udało mu się złapać na chwilę przeciwnika i założyć mu chwyt Rew?Tsai, ten jednak kopnął Łowcę w krocze z niespodziewaną siłą. Następnie dziad odskoczył i krzyknął coś niezrozumiałego. Nic się nie stało. Shat krzyknął znów lecz i tym razem bez efektu. W końcu starzec wrzasnął ponownie, a gdy zauważył, że i to nie przyniosło żadne efektu rzucił się z rykiem próbując uderzyć Agenta w brzuch. Ten jednak uskoczył w lewo a następnie wybił się w powietrze, odskoczywszy od drzewa. Obrócił się, wykonując salto i wylądował za starcem. Uderzył szybko i cicho. Tak jak zawsze. Byłem pod ogromnym wrażeniem szybkości i siły Maena walczącego z najpotężniejszym przeciwnikiem tamych czasów Shatem.
    Hanvad zastanawiał się, dlaczego fragment wspomnień urywa się i następny wpis zaczyna się pięć dni później, nie wspominając ani słowem o Maenie czy Shatcie. A szkoda, bo to właśnie Hanvad chciałby wiedzieć.
    Słońce chyliło się już ku zachodowi rzucając na podłużną polanke różową poświatę. Drzewa z pogodnych i szumiących zmieniły się w złowrogie, mroczne i jedynym wydawanym przez nie odgłosem był ledwie słyszalny szelest.
    Młodzieniec mimowolnie przyspieszył kroku popędzając swego muła gałązką brzozową. Wówczas z krzaków wylazła banda Rowna. Bena Sha?Rowna
  2. HenryMate
    Przede wszystkim chciałbym wyjaśnić sprawę wielkich liter pojawiających się czasem przy opisie czynności wykonywanych przez głównego bohatera ? Agenta. Jeżeli jesteście już po lekturze części 1 opowiadania, to pewnie zauważyliście, że on sam nie przedstawił się, ani nie wyjaśnił kim jest. Jedynym, który nadmienia jego imię jest dziad, lecz on także nazywa go raz Agnetem, raz Demonem. Skupmy się na początku opowiadania: czytelnik nie wie o kim mowa, ale żeby móc swobodnie zmieniać podmioty kolejnych zdań nie wymieniając prawdziwego imienia bohatera(które pewnie nie długo poznacie) musiałem stworzyć formę podmiotu domyślnego charakterystycznego dla owego bohatera. Żeba nadać mu pewną dozę tajemniczości wymyśliłem, że zaimki (i nie tylko) dotyczące rzeczonego Agenta będę pisał wielką literą.
    Czasem w opowiadaniu wystąpiły literówki, jak chociażby w przypadku Symbolu Słońca, ale nie sądzę by miay one negatywny wpływ na odbiór lektury.
    Teraz nakreślę wam ogólne założenia świata przedstawionego i wyjaśnię kilka niescisłości z pierwszej części mego opowiadania:
    Świat jaki znamy uległ zniszczeniu i z jego szczątek narodziła się nowa ziemia znana poprostu jako Świat. Dzieli się go na trzy rywalizujące krainy: Ventar, Monag-Dum i Annad. Każda ma inną specyfikę oraz inne tradycje, kulturę, konwenanse.
    Ventar ? położony po północnej stronie Wielkiej Fosy oddzielającej dwa kontynenty, jest największym państwem. Rządzi nim Rada Sześciu złożona z przedstawicieli sześciu Uzn, czyli kręgów. Każdy krąg zajmuje się czymś innym i tak na przykład: Uzn Honar kształci drwali i dostarcza drewna całemu Ventarowi, Uzn Est to jedna wielka hodowla bydła a największy Uzn, Yotaf, to krąg wojowników zasilających armię Ventaru.
    Kraina ta zajmuje prawie cały Północny Kontynent którego wielkość jest porównywalna z wielkością całego Południowego Kontynentu. Monag-Dum to kraj żeglarzy. Położony na południowo-wschodniej części Południowego Kontynentu, otoczony jest tysiącami mniejszych i większych wysp obfitujących w tropikalne owoce najwyższej jakości czy drogie przyprawy. Mimo, że Monag-Dum zajmuje najmniejszą powierzchnię na lądzie, Terytorialnie włada całym Morzem Tetsa, obszarem dorównującym Północnemu Kontynentowi. Jednocześnie jest to najpotężniejsze państwo.
    Ostatnie ? Annad to właściwie nie państwo. Złożone z tysięcy malutkich posiadłości magnackich i rządzone przez marionetkowego Heodora V. Słynie wprawdzie z bogactwa i obfitości a jego granice pilnowane są przez Korpus Magnacki złożony głównie z weteranów Mon-Gassin, lecz jest słabe wewnętrznie i niespójne.
    Jeśli chodzi o relacje zachądzące między tymi państwami, sprawy mają się tak: Annad kierowane żądnymi bogactw magnatami prze na północ, wybijając kolejne posterunki przybrzeżne Ventaru. Niedługo Korpus Magnacki dotrze do Wielkiej Fosy. Tymczasem Monag-Dum łupi i plądruje statki kupieckie pomniejszych państw północy. Nie walczy z żadnym innym krajem, wydając miliony marek, więc uznaje je się za najbogatsze państwo, mimo, że łączny skarbiec wszystkich magnatów Annad jest conajmniej czterokrotnie większy.
    Jest też kraj leżący na wyspie, na południe od Wyspy Wschodu. Nazywa się Pustka.
    Więcej opowieści o fabule w następnym "Dzienniku Developera", już za tydzień
  3. HenryMate
    ŁOWCA - OPOWIADANIE
    CZĘŚĆ 1
    Ciemność nie była dla niego żadnym problemem. Wokół było bardzo cicho, lecz jego wyczulony słuch wyłapywał delikatne odgłosy ludzkich oddechów. Szli parami, z tyłu prowadzili dwa juczne muły. Musieli mieć duże zapasy, bo zwierzęta stąpały ciężko i mozolnie brnęły przez śnieżne zaspy.
    Przykurczył się nieco i wysunął kuszę ze specjalnej kabury. Sprawdził naciąg i musnął metalowe zaciski. Z kołczanu przy lewym udzie wyjął dwa bełty. Odkręciwszy wieko malutkiego słoiczka, leżącego na rozpostartej między konrami płachcie, zanurzył groty w znajdującej się w nim gęstej mazi. Raz jeszcze przeliczył idących pod nim mężczyzn. Dziesięciu. Każdy uzbrojony w długi kostur zakończony jarzącym sie na niebiesko kryształem.
    Nagle kolumna zatrzymała się. Najstarszy mężczyzna, przewodnik pochodu, obrócił się gwałtownie w kierunku drzewa, na którym siedział On i powiedział spokojnym, nieco wesołym głosem:
    - Czegóż szukasz na drzewach agencie? Nie śmiesz stanąć z nami twarzą w twarz?
    - Wiesz przecież, że nie miałbym żadnych szans- Odparł.
    Starzec odrzucił płaszcz okrywający jego chude, ale umięśnione ramiona i skinął głową potrząsnąwszy tym samym resztką płowych włosów
    - Walcz tylko ze mną. Jeśli przegram, oni zginą, jeśli wygram - spojrzał wymownie na runiczny nóź przytroczony do pasa - wezmę twoją duszę, Demonie.
    Zeskoczył lekko z drzewa. Podeszwy Jego delikatnych butów nie wydały żadnego odgłosu dotknąwszy puszystego śniegu. Potarł dłonie zgrabiałe od wielu godzin trzymania kuszy w pogotowiu i mrozu panującego w tej części Świata. Otarł czubki butów o pobliskie drzewa i odrzucił kuszę na ziemię.
    Wokół zacieśniał się krąg z pozostałych dziewięciu mężczyzn. Dopiero teraz Spostrzegł, że kilku z nich to jeszcze dzieci, które owinąwszy twarze chustami starały się uchodzić za Mężczyzn. Nie tutaj. Tutaj nie każdy dorosły płci męskiej mógł nazywać się Mężczyzną. Tutaj, w Pustce nie obowiązywały zasady resztu Świata. Dlatego potrzebowano Agneta. Dlatego potrzebowano Jego.
    Odrzucił kaptur ukazując Twarz owiniętą szczelnie czarnym płótnem z dziurami na oczy. Kolejno zdjął także płaszcz, kurtę i spodnie, zostając jedynie w płóciennej opasce. Na szyi zawiesił sobie stalowy amulet z wyrytym znakiem Słońca.
    To Starzec skwitował westchnięciem.
    - Nie wiesz, że plotki o znaku Słońca rzekomo pozbawiającym mnie mocy nie są prawdziwe?
    On nic nie odpowiedział, tylko wyciągnął z plecaka dwa krótkie noże. Skinął głową i ustawił się naprzeciwko dziada.
    Zaczęli powoli okrążać się nawzajem mieżąc spojrzeniem. Oczy przewodnika próbowały przebić sie przez kryształowo zielone oczy Demona. Agenta. Jego.
    Jeśli chcecie więcej, piszcie i komentujcie, Pozdrawiam, HenryMate
×
×
  • Utwórz nowe...