Skocz do zawartości

brylant

Forumowicze
  • Zawartość

    4173
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Posty napisane przez brylant

  1. 1. Od okularów przeciwsłonecznych, które nosiłem like a boss w 6. klasie podstawówki, parę razy tak mnie nazwano i w sumie rejestrując się spodobał mi się ten nick.

    2. Nie.

    3. Znalazłem gdzieś w internecie (9gag albo cracked) grafikę z kultowymi tekstami z filmów w wersji gentlemen/staroangielska. Ten z sygnaturki to Hasta la vista, babe.

    4. Nie mam swego ulubieńca, choć mógłby nim być Pratchett.

    5. Oba.

    6. Splinter Cell: Chaos Theory. Najgorsza? Kiedyś grałem w jakiegoś Knight Raidera. :)

    7. Żodyn.

  2. Ostatni odcinek sporo wyjaśnia/pozwala się domyślić względem ogromnego tytana i jego tajemniczych zniknięć. Można podejrzewać, że, tak jak Eren, jest oryginalnie człowiekiem, może nawet mieszkającym w obrębie Rose, jako iż zna najsłabsze punkty obrony. Ponadto trzeba zauważyć, że jedyni ludzie, którzy mogli wyjść za mury, to Zwiadowcy... Hm, trzeba chyba wypatrywać zdrajcy.

    EDIT: Nigdy nie myślałem, że tutaj będzie mój 3000. post.

  3. Szczerze? Anime jest wyśmienite i chyba dla niego piszę pierwszy post w tym dziale. Muszę się do czegoś przyznać, nie wiem, czy za dużo czytam TvTropes, czy coś, ale ten pierwszy wspomniany przez Blacka plot twist to jest do wydedukowania od razu w 7 epizodzie. Ba, byłem tego tak pewien, że zajrzałem do spoilera jeszcze przed obejrzeniem 8. smile_prosty.gif Ciekawie rozwija się akcja, nie powiem.

    EDIT:

    Czy to oznacza, że słaby punkt Tytanów to znajdujący się w ich karku człowiek, z którego powstali?

  4. Hej, żyje to jeszcze? :)

    Imię: Murad Sharaman

    Wiek: 25 lat

    Wygląd: Wysoki i lekko umięśniony brunet, o mocno opalonej skórze. Ma piwne oczy i na przystojnej twarzy nosi lekki zarost. Ubiera się w lekkie spodnie, białą koszulę jedwabną zdobioną złotą nicią na którą nakłada kolczugę bez rękawów. W chłodniejszych klimatach nakłada na to zielony kaftan z herbem rodu (kielich z wbitym w nim sztyletem). Na biodrach nosi pas z przypiętym do niego sztyletem oraz licznymi sakiewkami zawierającymi zioła, sproszkowane substancje oraz pieniądze. Na palcu prawej ręki ma pierścień z rubinem. Jeździ na karym koniu, do siodła którego zamocowane są torby z zapasami jedzenia na kilka dni oraz pozostałym ekwipunkiem.

    Charakter: Murad dorastał na dość niezwykłym dworze, równie okrutnym co i oświeconym, co odbiło się na jego osobowości. Jest on dobrze wykształconym człowiekiem zdolnym do empatii, skromnym i znającym smak biedy. Z drugiej jednak strony dla osiągnięcia swoich celów zdolny jest do wielu moralnie wątpliwych czynów, często posługując się oszustwem, szantażem czy morderstwem. Nie zauważa w tym nic złego, gdyż tak go wychowano i taki świat widział wokół siebie. Nie oznacza to jednak, że toleruje zbędne okrucieństwo czy cierpienie niewinnych, jedynie w działaniach przeciw swoim wrogom kieruje się tak szeroko pojętym pragmatyzmem. Ponadto zdążył zasmakować już najpotężniejszego narkotyku w dziejach ludzkości: władzy. Z tego powodu jest bardzo ambitny i dąży do zdobycia korony. Nie miałby skrupułów przed zabiciem swoich braci (z którymi mimo wszystko łączą go dobre więzi), gdyż zna zasady w walce o władzę w Al-Jasif. Pielęgnuje rozwagę i ostrożność, wobec większości ludzi zachowuje nieufność i wszędzie wypatruje zagrożeń.

    Historia:

    "Zawsze czujnym". Wyssałem tą zasadę z mlekiem matki, tak jak przede mną sześciu moich braci. Zawsze czujnym, gdyż każda potrawa może być zatruta, gdyż każdy uśmiech kryje ostrze. Członkowie panującej dynastii, w której chorągwi jest kielich i sztylet, trzymają się motta rodu albo giną. Na razie żyję.

    __

    - Starczy na dziś w kwestii walki, książę. Za godzinę masz zajęcia z Aptekarzem- wysoki mężczyzna, który uczył mnie posługiwania się sztyletem, ukłonił się i ruszył do wyjścia z sali.

    - Czekaj!- powiedziałem, wstając z posadzki, na którą przed chwilą mnie powalił.- Wyjaśnij mi w końcu, czemu sztylet, a nie długa broń? Moi bracia noszą przy sobie szable i ćwiczą z nimi od lat.

    Wysoki mężczyzna zatrzymał się w pół kroku, odwrócił się w moim kierunku i powiedział:

    - Kiedy skończysz trzynaście lat, a potem spędzisz rok na Uniwersytecie, zrozumiesz. A teraz skorzystaj z chwili przerwy. Nie chciałbyś chyba źle odmierzyć składników trucizn, panie.

    __

    Nie tego się spodziewałem, kiedy mówiono mi Uniwersytecie. "Nauczą cię tam, co konieczne jest władcy". Szybkie, niby przypadkowe, zderzenie ze spasionym kupcem, krótki ruch sztyletem i sakiewka była moja. "Zwinność myśli i czynów". Skręciłem w zaułek, słysząc krzyki i biegnącą straż. Sięgnąłem ręką do sakiewki i rzuciłem większość złota za siebie. Brzęk monet zmieszał się z okrzykami pełnymi chciwości. "Spryt". W końcu zatrzymałem się na targu po drugiej stronie miasta, spragniony i głodny. Kupiłem dwie duże bułki i ruszyłem do fontanny, gdzie ujrzałem, pośród krążących mieszczan, żebraczkę. Starowinka siedziała w cieniu, chroniąc przed upałem. Bez wahania oddałem jej połowę pieczywa.

    "Pokora".

    __

    - Rzuciłeś mnie, dziecko przyzwyczajone do luksusów i służby, na najbiedniejsze ulice swej stolicy. Wygnałeś mnie w łachmanach, dając na pożegnanie jedynie sztylet. Przez rok przeżyłem piekło biedy. Kradłem, kłamałem, oszukiwałem. Robiłem rzeczy, o których dokonanie nigdy bym siebie nie podejrzewał. Mam ci do powiedzenia jedno.

    Uniosłem głowę, by spojrzeć na człowieka, który słuchał mej tyrady. Mężczyzna w wieku około sześćdziesięciu lat, z wyraźnym brzuchem, miłej twarzy i siwych włosach, ubrany w najlepsze szaty, siedział na złotym tronie(który z kolei miał być domem dla dwóch potężnych dżinów strażników). Malik Sharaman. Pan na Al-Jasif, król państwa o tej samej nazwie. Najpotężniejszy człowiek w promieniu setek mil. Mój ojciec.

    - Dziękuję.

    Uśmiechnął się, po czym dał znak ręką dowódcy straży, jedynej osoby, która oprócz nas była w ogromnej, przepięknie zdobionej sali tronowej. Ten wyszedł na chwilę i po chwili sala zapełniła się dworzanami, służbą i szlachtą. Różnobarwny tłum ludzi z różnych części naszego królestwa, o całkowicie odmiennych temperamentach. Zbieranina pyszałków, głupców, patriotów, mędrców, szpiegów i wojowników. Znałem większość z nich.

    Na końcu weszła szóstka wysokich, czarnowłosych mężczyzn, ubranych w książęce szaty, takie same jakie dostałem ja po powrocie. Cała nasza siódemka była do siebie bardzo podobna, nie tylko z wyglądu, ale też i charakteru. Starsi bracia uklęknęli obok mnie i pochylili głowy na znak szacunku wobec władcy.

    - Wstańcie- ojciec podniósł się z tronu i spojrzał po zebranych.- Słuchajcie! Ja, Malik Sharaman, pan na Al-Jasif, wasz król i opiekun, ogłaszam, że każdy z moich synów jest godzien władzy królewskiej! Kiedy odejdę, jeden z nich zostanie waszym królem!

    Zatem tradycja będzie zachowana, pomyślałem. Od wieków dzień po pogrzebie dotychczasowego władcy, dochodziło do "Rady" Koronacyjnej, w wyniku której wybierany zostawał nowy król, czyli zwykle ten, który tego dnia otruł, zasztyletował, trafił z kuszy lub w inny sposób pozbawił życia innych pretendentów, swoich braci, co pozwalało mu spokojnie rządzić. Do dzisiaj można było usłyszeć na dworze historię o tym, jak mój stryj spadł z pałacowej wieży przy czyimś tryumfalnym okrzyku "niech żyje król".

    __

    Krąży wśród ludu plotka, historia o tym, jak dobry król co jakiś czas opuszcza swój wspaniały pałac i w przebraniu biedaka chodzi po stolicy, by bezpośrednio sprawdzić stan życia swoich poddanych. Idioci. Po co miałby ganiać po mieście, dając swoim doradcom i sekretarzom pokusę do zawiązania jakiegoś naiwnego spisku, kiedy ma siedmiu zdrowych synów? Zatem niedługo po piętnastych urodzinach dołączyłem do wypraw moich braci, nabierając dodatkowej wprawy i zręczności.

    __

    Udało mi się spotkać z nim w jego komnacie. Lekarz siedział przy zapalonej świecy, czytając sporych rozmiarów książkę, mrucząc pod nosem. Kaszlnąłem, dając znać o swojej obecności i podszedłem do biurka. Starzec spojrzał na mnie i pokręcił głową.

    - Cóż, przyszedłeś ostatni, książę. Twoi bracia już u mnie byli- westchnął.- Zostały mu dwa, trzy miesiące.

    Skinąłem głową i wyszedłem. Zacząłem iść z powrotem do swoich kwater, rozmyślając. Pałac w Al-Jasif był niesamowicie groźnym miejscem. Każdy ciągle knuł i spiskował, kreował dziesiątki intryg naraz, regularnie dochodziło do różnych szantaży i morderstw w wyścigu o władzę i stanowiska. Ściany miały uszy, zaś twój wspólnik mógł cię z łatwością sprzedać, jeśli widział w tym swoją korzyść. Moja rodzina uważnie to wszystko kontrolowała i niekiedy interweniowała (każdy z nas miał już na sumieniu niejednego zbyt wpływowego ministra), będąc jedyną siłą kontrolującą ten chaos i dbającą o nienaruszalność zasadniczej struktury zarządzania państwem. Jednocześnie każdy pretendent do tronu cały czas starał się podkopać pozycję innych i wzmocnić się przed przyszłym zdobyciem korony. W dniu Rady ten, który najlepiej się przygotował, zebrał najwięcej zwolenników, znał plany innych, miał największe szanse na włożenie korony. Jakie ja miałem szanse? Niewielkie, bracia mieli więcej czasu na ugruntowanie swojej pozycji i byli równie ambitni, chytrzy i bezwzględni. Wiedziałem, że wpierw pozbędą się mnie, bojąc się, że pozostawiony sam sobie zabiję później zwycięzcę.

    Czeka mnie ucieczka, przynajmniej na razie. Ponadto muszę to zrobić tak, aby nie zorientowano się zbyt szybko.

    __

    Swoją szansę dostałem już nazajutrz, w czasie narady z udziałem najważniejszych urzędników, moich braci i króla. Mój ojciec wyglądał już staro, wychudł i na jego pomarszczonej twarzy widać było zmęczenie. Mimo tego zachowywał nadal bystrość umysłu i sprawnie rozsądzał każdy problem, pragnąc do końca sprawować władzę. Właśnie sięgnął jeden z leżących na stole pergaminów i przejrzał jego treść.

    - Musimy wysłać poselstwo na północ. Jedna z naszych większych karawan ma niemal miesiąc opóźnienia i nie dostaliśmy od niej informacji od wielu tygodni- skinął głową na jednego z sekretarzy.- Wyślij kogoś zręcznego, z małą eskortą. Ma wybadać sytuację, a nie rozpocząć wojnę. Niech wywrze nacisk na ich króla i zwróci mu uwagę, że im większe ryzyko dla kupców, tym większe ceny. On już zrozumie, co będzie w jego interesie.

    Uśmiechnąłem się i zabrałem głos:

    - Ojcze, ja pojadę.

    Wady:

    - kiepski szermierz i łucznik

    - przyzwyczajony do luksusów

    - jego nieufność może szkodzić

    - nie jest w żadnej mierze siłaczem

    - nie zna się na magii, szczególnie tej zza granicy

    - nie poradzi sobie w dziczy sam

    Zalety:

    - wyśmienicie posługuje się sztyletem

    - zna dziesiątki trucizn, antidotów oraz sposobów ich "podania"

    - zna się dobrze na intrygach i kłamstwach, pochodząc z rodziny, gdzie są one traktowane niemal w kategoriach sztuki

    - porusza się szybko i zwinnie po mieście, ma pewne doświadczenie w kradzieżach i ucieczkach

    - dobrze wykształcony

  5. Koszulki mają być indywidualne, każda z ksywką użytkownika?

    Ponadto, rozumiem, że termin na odpowiedź zależy od tempa innych użytkowników? Podejrzewam, że na 100% pewną odpowiedź będę mógł złożyć dopiero na początku maja.

  6. Mam nadzieję, że z zeszłego roku zaproszenie jest nadal aktualne. :)

    Optowałbym za terminem 17-20 sierpnia, jeśli nie byłoby kłopotów.

    Oprócz tego, orientujecie się może, czy w tym pensjonacie znają pojęcie "żywność bezglutenowa"?

    I po trzecie, jak porozmawiać z rodziną na temat spotkania ze sporą grupą ludzi znanych jedynie z neta, na drugim krańcu Polski? :)

  7. W połowie lat osiemdziesiątych, w Wielkiej Brytanii spłonęło ok. pięćdziesięciu domów. Nie byłoby w tym nic niezwykłego gdyby nie fakt, że w każdym z tych przypadków strażacy znajdowali wśród dogasających zgliszczy budynków nienaruszony ogniem obraz ?Płaczącego chłopca?.

    Primo, obraz był popularny. Secundo, był pokryty pokostem, co do pewnego stopnia chroniło go przed ogniem, przynajmniej na tyle długo, by spaść na podłogę "twarzą" i w ten sposób być chronionym. Tyle.

  8. Ok, brylant, więc żeby zachować chociaż jednego niezielonego ty nigdy moderatorem nie zostaniesz trollface.gif Dzięki, że się poświęcasz dla sprawy.

    Będę dzierżył funkcję Jedynego Niezielonego z dumą, świadom praw i obowiązków na mnie ciążących. Tak mi dopomóż Ghost.

  9. Widać, że zasłużeni dostali nominację na tak zaszczytne stanowiska. Chociaż się dziwiłem, że moderacja w ogóle zaczynała hecę z wysyłaniem zgłoszeń, zamiast po prostu wysłać do delikwenta komunikat o asymilacji powołaniu na moderatora.

    @Paul, paru cywilów jeszcze w Jamie jest.

×
×
  • Utwórz nowe...