Skocz do zawartości

Lew1s

Forumowicze
  • Zawartość

    2759
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wpisy blogu napisane przez Lew1s

  1. Lew1s
    Do kin już niedługo trafi produkcja pt. "47 roninów" w reżyserii Carla Rinscha. Opublikowany został trailer ukazujący nam, czego po filmie możemy się spodziewać. Jeśli nie widzieliście, to poniżej załączam filmik.

    A teraz trochę faktów historycznych:
    W 1701 dajmio Ak?, Asano, zobowiązany był służyć na dworze szoguna w Edo. Swój pobyt w stolicy kraju zakończył, jak na prawdziwego mężczyznę przystało, próbą zabójstwa. Nie są do końca znane przyczyny jego ataku na Kirę, urzędnika szogunatu. Najprawdopodobniej ten w jakiś sposób znieważył lub ośmieszył Asano. Za złamanie zakazu wyciągania broni na dworze dajmio został skazany na śmierć przez seppuku.
    Po śmierci swojego dajmio wszyscy jego wasale stali się roninami - "bezpańskimi" samurajami. Czterdziestu siedmiu z nich, pod dowództwem ?ishi Kuranosuke, w tajemnicy przysięgli pomścić Asano. Przyrzeczenie wypełnili prawie dwa lata później, pod koniec 1702 roku. Zamordowali Kirę w jego rezydencji w Edo, za co zostali skazani po burzliwych naradach urzędników na śmierć poprzez seppuku (a nie np. niehonorowego ścięcia). Już współcześni im ludzie uważali, iż ronini postąpili jak prawdziwi samurajowie, i to właśnie mogło być powodem takiego a nie innego wyroku. Czterdziestu siedmiu zostało symbolem oddania, a ich historia w pewien sposób przyczyniła się do... szerzenia propagandy w pierwszej połowie XX wieku.
    [Korzystałem z: Paul Varley, Kultura japońska, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego]
    Oke, skoro fakty mamy już za sobą, czas przejrzeć, jak historia ma się do filmu.





    Smoki, magia, potwory i Keanu w roli głównej?!

    Generalnie wygląda to na typową hollywoodzko epicką papkę. Pewnie, nikt nie mówił, że to będzie film historyczny, wierny w stu procentach oryginalnej historii, ale... Czuć rozczarowanie.





    Tak wygląda trailer? I'm outta here...

    Teraz czekam, aż ktoś zrobi legendarno-epicką adaptację "Pana Tadeusza", w której tytułowy bohater walczy ze smokiem wawelskim, by odzyskać duszę przeklętej przez duchy przodków Telimeny.





    Hejj, film na podstawie historii o 47 roninach! Wait, wha... YUCK

    Teraz druga część wpisu - czytając to i owo w internecie (głównie bóle rzyci podobne do mojego, które delikatnie łechtały moje ego mówiąc: "Patrz, ile ludzi ma takie samo zdanie! To musi znaczyć, że masz rację!") często trafiałem na słowa takie jak "wzruszająca", "bezgraniczne oddanie", "honor", "piękna" w odniesieniu do 'właściwej' adaptacji w mniemaniu autorów. Zaczęło mnie to zastanawiać.
    Podchodząc do tego w empatyczny sposób przede wszystkim zwróciłem uwagę na rodziny roninów. Na osierocone dzieci, karmione przez całe życie propagandą ("twój ojciec był bohaterem, bo zginął w imię czegoś wielkiego!" - W T F). Opuszczone żony, które nie mają pojęcia, co zrobić ze swoim majątkiem, jak zadbać o przyszłość dzieci... Kompletnie bezradne. Bo samuraj musiał ocalić honor dajmio.





    Radźcie sobie sami, ja jadę windą do nieba

    A teraz z męskiego punktu widzenia.
    Jak zemsta może być piękna? Czemu ludzi, którzy poszli na łatwiznę, można nazwać lojalnymi? Łatwiej jest umrzeć w imię jakiejś wartości niż według niej żyć. Po prostu wybranie pewnej śmierci w imię "zemsty" wydaje mi się być irracjonalne. Czy nie po tym poznaje się silnego człowieka, że wstaje po upadku? Podnosi się po porażce jak gdyby nigdy nic i idzie dalej? Ale chyba łatwiej w imię lojalności zająć miejsce obok leżącego pana i nie wstać już nigdy.
    Czy lepiej więc umrzeć za swoje ideały, czy może żyć według nich, krzewiąc je wśród ludzi i broniąc ich imienia? Na to pytanie każdy powinien odpowiedzieć sobie sam.
    Na koniec załączam dialog między Saber i Riderem (z Fate/Zero) o idealnym królu. Nie liczy się, jak i z jakiego powodu zginął perfekcyjny władca, lecz jak żył i czego nauczył swoich poddanych.
    Uwaga - w pewnym sensie zawiera spoilery.
    Rider: So you, the king, are a slave to what is right?
    Saber: That is acceptable. A king is a martyr to their ideals.
    Rider: That is not how a person should live.
    Saber: If I rule the nation as king, I cannot ask to live as a person. King of Conquerors, you seek the Holy Grail merely for your own benefit. You could never understand? You who became a ruler only to satisfy your endless greed.
    Rider: A king without greed is even worse than a figurehead! Saber. You said you would become a martyr for your ideals. In life, you must have been a pure saint. A proud and noble figure, certainly. But who can truly admire the martyr?s thorny path? Who dreams of such an ending? A king? The king must be greedier than any other. He must laugh louder and rage harder. He must exemplify the extreme of all things, good and evil. That is why his retainers envy and adore him. And why the flames of aspiration, to be as the king is, can burn within his people. Proud king of chivalry? The righteousness and ideals you bore may indeed have saved your nation once. However, I?m certain you know what became of those who were saved, but left to themselves.
    Saber: What?
    Rider: You saved them, but you never led them. You never showed them what a king should be. You abandoned your men when they lost their way. Then, alone and untroubled, you followed your own petty little ideals. Thus, you are no true king. You are only a little girl, enraptured by a false idol of the king who serves others, but not themselves.
    Źródło: http://kochikoch.com/
  2. Lew1s
    Wizyty u fryzjera osobnika dzikiego (czytaj: ja) są przeważnie tragedią w jednym akcie. Notorycznie bowiem ludzie zajmujący się strzyżeniem włosów mylą jednostki miary. Popatrzmy:

    Tymczasem przeciętny fryzjer widzi to tak:

    Żegnajcie, moje włosy. Dobrze się przysłużyłyście w ukrywaniu niedoskonałości mojej twarzy. Płyńcie po sedesowych morzach i oceanach!
    Mój przypadek został opisany wieki temu w pewnej księdze zwanej Starym Testamentem. Wiecie, o co chodzi?

    Ach, byłbym zapomniał: nie umknęły mojej uwadze Wasze negatywne komentarze dot. mema z poprzedniego wpisu. Nie myślcie, że jestem autorem, który nie słucha zdania swoich fanów. Co to to nie! Wobec tego częściej będę serwował Wam obrazki z Waszym ulubionym stwierdzającym kaczorem. Wedle przysłowia: czego nie lubię, to muszę oglądać, żeby się wyleczyć, bo tabletki mi się skończyły. Enjoy!

×
×
  • Utwórz nowe...