Skocz do zawartości

heydude

Forumowicze
  • Zawartość

    189
  • Rejestracja

Wpisy blogu napisane przez heydude

  1. heydude
    Dziś, przeglądając newsy na stronie CDA natrafiłem na informacje o Carrier Command: Gaea Mission. Nie śledzę informacji o niej, ani nie interesuję się jej powstawianiem, a patrząc na ilość komentarzy przy tym i poprzednich newsach domyślam się, że niewiele osób na tej stronie to robi. Tym bardziej zastanawia mnie sposób, w jaki twórcy chcą udostępnić betę. Będzie ona dostępna dla każdego, kto... kupi tę grę w ciemno (czyt. zamówi preorder).
    Bohemia Interactive, na prawdę? Mam kupić grę, żeby mieć możliwość przetestowania gry... przed jej zakupem? Gdzie tu logika? No bo raczej twórcy nie liczą na zachowania w stylu: "O kurczę, kupiłem grę ale beta okazała się do bani, na wszelki wypadek napiszę na wszelkich możliwych stronach/forach/fejsach/twitterach o tym, jaka ta gra jest [beeep]ista, żeby nie wyjść na ostatniego kretyna". Samospełniająca się przepowiednia w wersji elektronicznej.
    Ciekawi mnie ile osób zdecyduje się na taki krok i rzeczywiście zamówi grę przed premierą. Chętnie dowiem się ile osób uczestniczyło w becie, oraz jakie były ich wrażenia. O ile oczywiście takie dane zostaną gdzieś udostępnione, oraz, co równie ważne, będę o tym pamiętał. Ale mam nadzieję, że w tym ostatnim pomoże mi ten wpis.
  2. heydude
    Kolejna porcja przemyśleń odnośnie obecnego sposobu dystrybucji gier.
    Na początek chciałbym pokazać co mnie skłoniło do stworzenia tego wpisu. Chodzi o nowe informacje odnośnie różnych dostępnych wersji gry Assassin's Creed III: LINK 1 oraz LINK 2.
    Zacznę od tego, że osobiście nie sprawdziłem wiarygodności powyższych informacji. Na razie zakładam, że nic nie zostało pomylone ani przekręcone. Jeśli później okaże się, że jednak coś się nie zgadza, poprawię wpis.
    W skrócie: mamy informacje o trzech różnych wydaniach gry rozszerzonych w stosunku do podstawowej wersji. Każda kolejna lepsza od poprzedniej, ale zawierająca również coś ją wyróżniającego. W jednej nie ma nic, w drugiej znajdziemy medalion (z logiem) asasynów, a w trzeciej figurkę głównego bohatera. Poza tym w pakietach znajdują się również dodatkowe misje, wirtualne przedmioty, oraz inne... przedmioty, tym razem bardziej realne. Po szczegóły odsyłam do powyższych linków.
    O ile jestem w stanie zrozumieć stworzenie wydania gadżeciarskiego, bo kolejna rzecz na półce służąca do zbierania kurzu warta jest tych kilku(dziesięciu) złotych, to zupełnie nie rozumiem tworzenia edycji zawierających coś, co powinno znaleźć się w podstawowej wersji gry. To znaczy rozumiem, chodzi o pieniądze. Po jakimś czasie prawdopodobnie "w odpowiedzi na liczne prośby graczy" udostępnią to wszystko co wyszło jako dodatki do edycji rozszerzonych/kolekcjonerskich/itp. jako (złowroga muzyka)... DLC. A najlepiej, jako jak największą możliwą liczbę DLC, na zasadzie "zbierz je wszystkie, aby mieć pełną grę". Edycja kolekcjonerska powinna zawierać, jak sama nazwa wskazuje, rzeczy do kolekcjonowania. Nie dodatkowe mapki. Nie dodatkowe skórki postaci. Nie dodatkowe misje.
    Cała ta sytuacja mnie smuci. Nie dlatego, że przyjęli taki a nie inny model biznesowy, bo mają pełne prawo wydawać to co chcą, jak chcą. Smuci mnie jednak to, że ten model biznesowy jest skuteczny. Mimo tego, że w wielu miejscach można znaleźć dosyć niepochlebne opinie odnośnie tego co opisałem powyżej, to tego typu rzeczy są nadal tworzone i wydawane. A to oznacza tyle, że się sprzedają i są opłacalne. Kropka. Tu nie ma nad czym dyskutować, waluta przemówiła. Jedyne co można zrobić, to NIE kupić.
    Na zakończenie chciałbym wrócić jeszcze na chwilę do DLC. Ostatnio można było usłyszeć, że na płycie z grą (Mass Effect 3, ale nie tylko) znajdują się pliki, które zostały odblokowane po zakupieniu pewnego dodatku. Zastanawiam się po co zdecydowali się na coś takiego. Obecnie łącza są na tyle szybkie, że można bez problemów ściągać spore pliki w dosyć krótkim czasie. Po co wrzucać coś takiego na płytkę i ryzykować pretensje ze strony graczy i plotki o rzekomo niepełnym produkcie? Jedyne co mi przychodzi na myśl, to zasada "Nie ważne co mówią, ważne żeby mówili".
  3. heydude
    Obiegowa opinia o DLC nie jest zbyt pochlebna. Delikatnie mówiąc. Opłaty za różne rzeczy, zaczynając od drobnych detali takich jak dodatkowe bronie albo pojazdy, a kończąc na całych fragmentach rozgrywki wyciętych z podstawowej wersji gry(lub nie wyciętych, tylko dodanych między zakończeniem pracy nad grą, a oddaniem gry do tłoczni) są obecnie standardem. Czy nam się to podoba, czy nie.
    Tyle tytułem wstępu. Dziś zauważyłem, że Shogun 2 ściąga sporą ilość danych - ponad 5 GB.Próbowałem sobie przypomnieć, kiedy mogłem przypadkiem skasować jakieś pliki. Jako, że nic nie wymyśliłem, to przyjrzałem się temu bliżej.
    Okazało się, że właśnie dzisiaj wyszedł gigantyczny patch poprawiający ogólną wydajność gry i drobne błędy. Pełna lista zmian TUTAJ. Patch jak to patch. Dobrze, że przynajmniej za to nie trzeba dodatkowo płacić. Jednak moją uwagę zwróciło coś, co znalazło się w tej, całkiem sporej, paczce. Są to mapy. Niby nadal nic szczególnego, jednak okazało się, że są to nowe mapy, które pojawią się w nowym samodzielnym dodatku Zmierzch Samurajów.
    Szczerze, to nie spodziewałem się czegoś takiego. Raczej sądziłem, że wzorem innych wydawców, będą starali się na siłę wcisnąć najnowszy produkt, a tu taka niespodzianka. Wyciągnąć część elementów z dodatku i dodać je do podstawki. Za darmo.
    Może trochę przesadzam. Cieszę się z tego, że w rok po premierze gra nadal jest udoskonalana.
    P.S.
    Tak, wiem, samodzielny dodatek to nie to samo co DLC. Chodzi mi jednak o zjawisko jako takie.
  4. heydude
    Czym jest TrialPay?
    W skrócie jest to serwis, na którym płacimy za pewne towary lub usługi... płacąc za inne towary/usługi. Niby bez sensu, ale posłużę się przykładem (tak dla jasności, ceny wymyśliłem na poczekaniu)
    Chcemy kupić program 1, który kosztuje powiedzmy 20$. Przy zakupie pojawia się opcja trialpay, która pozwala nam go kupić np. za 5$, jeśli skorzystamy z przedstawionej nam listy towarów/usług. Teraz jestem w stanie wymyślić trzy scenariusze:
    Pierwszy: wybieramy najtańszą rzecz którą znajdziemy mimo, że jest dla nas nieprzydatna. Kosztuje, powiedzmy, 5$ więc oszczędzamy połowę i wszyscy są zadowoleni (chyba)
    Drugi: wybieramy rzecz drogą, ale taką, którą też chcieliśmy kupić. Kosztuje 30$, więc razem płacimy więcej niż chcieliśmy (bo 30$+5$ zamiast 20$) ale mamy dwie rzeczy które potrzebujemy. Do tego taniej, bo zamiast 30$+20$ płacimy 35$.
    Trzeci: zamiast kupować 2 produkt w normalnej cenie szukamy na niego promocji w trialpay. Na kolejny tak samo itd itd. Aż do momentu aż uzbiera nam się suma jak za program 1, który chcieliśmy kupić na początku. Kończy się tak, że wydaliśmy tyle samo pieniędzy co chcieliśmy, ale mamy dodatkowo trochę innych rzeczy, które może się kiedyś przydadzą (albo i nie). Nie mam pojęcia czy takie łączenie jest możliwe, nie próbowałem nic takiego robić.
    Tak to wygląda w teorii, a w praktyce... Tekst powyżej powstał zanim skorzystałem z tego serwisu. Teraz już wiem jak to działa i postaram się to wyjaśnić.
    Może warto wyjaśnić jak w ogóle dowiedziałem się o tym całym systemie. Na początku roku skończyła mi się "dożywotnia" licencja na program do blokowania reklam. Licencja pochodziła z pewnego konkurencyjnego czasopisma i miała obowiązywać aż do kolejnej wersji programu. Wtedy to można będzie, za opłatą, rozwinąć program do wyższej wersji, bądź pozostać przy tym co dotychczas. Jak się okazało, producent zablokował klucz pochodzący z tego pisma, ponieważ ktoś się nim podzielił i można go było znaleźć na różnych zagranicznych stronach jako "free key". Zastanawia mnie jednak zachowanie moderatora na forum tego czasopisma. Jeden z użytkowników zapytał co dalej będzie z licencją, którą nabył wraz z magazynem. W odpowiedzi dowiedział się, że jest zabawny i ma się cieszyć gazetą, bo za nią zapłacił, a program dostał w prezencie. Coś tam jeszcze dorzucił o odpowiedzialności zbiorowej. Pomijam jak to rzeczywiście jest z prawnego punktu widzenia, bo po prostu nie wiem (swoją drogą ciekawe jak to wygląda). Jednak sposób w jaki ten moderator się wypowiadał jest co najmniej zastanawiający.
    Trochę za bardzo zboczyłem z tematu. Na stronie programu szukałem opcji ile kosztuje licencja. Jest to 20$ na rok przy najtańszej (ale mi wystarczającej) opcji. Trochę drogo, więc chciałem ściągnąć wersję trial i w tym czasie poszukać alternatywy. Jednak moją uwagę przyciągną link z napisem "FREE" w zakładce kupna. Normalnie nie zwróciłbym na to uwagi (darmowy przy zakupie dziesiątej licencji lub coś podobnego) jednak sprawdziłem co tam jest.
    Tak właśnie trafiłem na ten cały system TrialPay. Okazało się, że ze wspomnianych wcześniej scenariuszy, 1 i 2 można zrealizować. Nie znalazłem natomiast informacji o łączeniu kolejnych ofert tak, jak to opisałem w trzecim scenariuszu. Poza tym, nawet jeśli taka opcja istnieje, to jakoś nie za bardzo jestem zainteresowanym czymś takim. Mi udało się połączyć dwa pierwsze scenariusze i znalazłem to mi się przydało. Jednocześnie była to najtańsza opcja jaka była w tamtej chwili dostępna. W skrócie przedstawię jak to wszystko wyglądało.
    Ze strony z programem przekierowało mnie na stronę TrialPay. Tam podałem swojego maila i podstawowe dane. Pojawiły się propozycje z których miałem wybrać jedną. Kupując którąkolwiek z nich miałem dostać licencję na mój program za darmo. Wybrałem grę Plants vs. Zombies za którą zapłaciłem niecałe 2? czyli ok 2,6$ (po uwzględnieniu kodu rabatowego, bonusu dla nowego użytkownika serwisu oraz naliczeniu opłaty za... płatność - w moim przypadku PayPal). Koniec końców, kupiłem coś co i tak chciałem kupić, do tego tanio, a licencję na program rzeczywiście dostałem za darmo. Mail z kluczem przyszedł od razu i zamiast 20$ za program zapłaciłem niecałe 2,6$ za program i grę.
    Jestem bardzo zadowolony z takiego wyniku tej sprawy. Nie wiem do końca jak im to się opłaca. Reklama jest aż tak droga, że opłaca się firmie A zapłacić 20$ firmie B, żeby klient kupił rzecz wartą kilkakrotnie mniej w firmie A? Prawdopodobnie nie jest to 20$ tylko jakaś inna, mniejsza kwota. Jaka? Nie mam pojęcia.
    Może znaczenie ma, że kupując w firmie A musiałem zaraz po otrzymaniu gry anulować subskrypcję wartą jakieś 8$ miesięcznie (pierwszy miesiąc gratis). W ten sposób dotarliśmy do ostatniej uwagi. Należy CZYTAĆ to co pojawia się na ekranie. Niby "oczywista oczywistość" ale w sieci znalazłem ciekawe opinie o tym całym systemie. Zanim zdecydowałem się spróbować, to szukałem w sieci informacji jak to wszystko działa. Niektórzy uważali, że to są oszuści, bo (na moim przykładzie) nie dostałem tego programu za darmo, bo musiałem kupić coś innego, żeby go dostać za darmo. Czyli nie był za darmo. Poplątane. Najbardziej mnie zastanowiło to, że ktoś odradzał zakupy przy użyciu TrialPay, ponieważ trzeba PRZECZYTAĆ to co jest na stronie, a nie każdy tak robi, tylko klika dalej, ok itp. Jeśli ktoś tak rzeczywiście robi, to mi nie pozostaje nic innego jak też odradzić, ale nie tylko korzystanie z TrialPay, ale również z innych systemów płatności, a najlepiej od razu z całego internetu.
×
×
  • Utwórz nowe...