Skocz do zawartości

k3f1r3k

Forumowicze
  • Zawartość

    41
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Komentarze blogu napisane przez k3f1r3k

  1. Ach ta zazdrość...

    Masz rację powinni Tobie przelać pieniądze i się cieszyć że wielki DracoNared stworzy teraz wiekopomne dzieło. Bitch please! Bez mrugnięcia okiem znalazłby inwestora? A skąd znasz realia? Skąd wiesz jaka jest sytuacja materialna Soule'a? Skąd wiesz czy nie szukał? Skąd wiesz czy nie dostawał negatywnych odpowiedzi? DirectSong? Znowu - bitch please! Na pewno przynosi mu grubą kasę bo sprzedaje muzykę klasyczną (niekomercyjną!) i swoją z gier zwłaszcza że można wszystkiego posłuchać od razu i za darmo na YT. Te 70 milionów sprzedanych płyt - naprawdę sądzisz że większość kasy z tej liczby poszło do jego portfela?

    Ktoś tutaj słusznie zauważył - Kickstarter to takie pre-ordery więc o ile "fundujesz" mu zrealizowanie i nagranie symfonii to i tak otrzymujesz płytę z muzyką i nie oddajesz pieniędzy za darmo.

    Cały wpis jest ubranym w ładne słowa dowodem że jesteś niespełnionym zazdrośnikiem. Denerwuje Cię że Soule w krótkim czasie uzbierał taką kupę kasy. Ty byś nie dał rady bo niby z czym. Ale przypomnę Ci że Soule to nie jest jakiś jegomość z ulicy tylko jak sam zauważyłeś znanym i poważanym kompozytorem. Nie wzięło się to z niczego tylko z ciężkiej pracy. Boli Cię to ale nic z tym nie zrobisz bo łatwiej jest napisać wpis pt. "Soule dosjate grubą kasę na KS ;(" niż wziąć się w garść i zacząć coś robić ze swoim kompozytorskim życiem. To typowy objaw polskiej zazdrości. Trochę jak z niektórymi bezrobotnymi - do mopsu po zapomogę chodzi i obgaduje lepiej sytuowanego sąsiada ale sam do roboty nie pójdzie bo jest za leniwy i za głupi żeby coś zmienić.

    Soule nie wchodzi Ci w życie z butami i nie każe Ci siebie finansowo wspierać. Wspierają go ci którzy chcą. A że zrobił niezaprzeczalnie dużo dla muzyki z gier to i dużo jest wspierających. I zarówno to że Soule symfonię puścił na KS jak i to że są ludzie którzy to finansują to ich sprawa. Ciebie nikt nie zmusza. Zamiast wrzucać ten zazdrosny wpis na blogu mógłbyś poświęcić czas na szlifowanie skilla. Albo spróbować z KS czy "innymi źródłami" jak pisałeś. Ale najpierw trzeba mieć z czym przyjść do ludzi bo z czymś takim jak muzyka do teasera CP2077 na pewno nie...

    Dla mnie EOT.

  2. I to i to muzyka trollface.gif. Poza tym sporo muzyki symfonicznej można w sumie uznać za swego rodzaju "symfoniczny ambient". No matter.

    A tak na poważnie, to chodziło mi o to, że bez znajomości gry mógłbyś stwierdzić, że to jakaś losowa zbieranina brzdękań, dźwięków z kanału i innych pierdół, po zagraniu jednak zobaczyłbyś, że to wszystko ma sens.

    Tak samo z Total Annihilation - druga połowa jest mroczna, nihilistyczna i "atonalna", ale ma to na celu osiągnąć pewien efekt.

    To jest dokładnie to, o co kilka razy stoczyliśmy "bój" z Draco. ;)

  3. i (z wymuszonym uśmiechem) k3f1r3kowi

    OMG, "z wymuszonym uśmiechem" dziękuję! ;)

    Na Twoim miejscu bym się nie poddawał i pisał dalej (kiedy czas oczywiście na to będzie pozwalał). Mały odzew wcale nie musi oznaczać, że nikt tego nie czyta. Często po prostu piszesz tak, że nic dodać nic ująć i nie ma sensu komentować, bo wszystko sensownie zostało napisane. To trochę jak czytanie recenzji w czasopiśmie muzycznym - to, że ludzie listów czy maili do redakcji ws. recenzji nie piszą nie oznacza, że nie ich nie czytają. I pamiętaj, że niewiele osób na cdaction.pl potrafiłoby podjąć z Tobą dyskusję.

    Pomimo różnic w naszych poglądach żałuję, że będzie tutaj teraz tak mało wpisów. Niestety takich rzeczy za dużo człowiek nie uświadczy w sieci...

  4. Rzeczywiście można się zgodzić, że muzyka, patrząc na nią jak na muzykę na płytę - wypada słabo, nawet w porównaniu do poprzednich części. Ale umieszczenie muzyki z filmu na płycie to tylko bonus, bo muzyka filmowa jest integralną częścią tego medium i jest mu podporządkowana.

    Podobne wrażenie ma się podczas seansu. Nawet po wcześniejszym zaznajomieniu się z tym blisko godzinnym materiałem, muzyka uciekała mi w trakcie oglądania i ciężko się było na niej skupić. Zespoliła się z obrazem i podkreślała chaos, który towarzyszył Bane'owi i niszczonemu Gotham City. Zwłaszcza w filmie słychać jak odwołuje się do najbardziej prymitywnych muzycznych bodźców - rytmu i basu, które działają w tle i podkręcają tempo. Ale czy tak powinna funkcjonować muzyka do filmu (czy nawet gry) - intensywne tło, tracące co najmniej połowę siły na albumie?

    Oczywiście. Pisałem wyżej (i niejednokrotnie w innym temacie), że muzyka do gry czy filmu jest podporządkowana obrazowi i takie jest jej zadanie, cel nadrzędny. Muzyka jest ostatnim ogniwem "łańcucha pokarmowego" i to jej zadaniem jest się dopasować w ten czy inny sposób do obrazu, akcji, postaci, tesktów, wykreowanego świata, a nie odwrotnie. Istnieją różne, nazwijmy to, "szkoły" muzyki pod obraz i akurat co by nie mówić o stylu czy warsztacie Zimmera, jego muzyka bardzo dobrze sprawdza się w tego typu filmach.

    Kolejnym moim zarzutem jest ścisła ilustracyjność ścieżki muzycznej. Z powodu skupienia się na efektach i brzmieniu oraz stopniu integracji z obrazem, kompozytor zapomniał chyba o jej autonomiczności.

    J/w - autonomiczność to cel drugorzędny w muzyce filmowej/growej.

    Co więcej, nie pomagały też przechwałki kompozytora (z czego Hans Zimmer jest znany)

    Przechwałki?

    I żeby nie było - nie jestem fanem Zimmera, w zasadzie trudno mi wskazać mojego faworyta, bo każdy z kompozytorów (a słucham szerokiego ich spektrum) prędzej czy później robi coś słabiej niż zwykle albo się powtarza.

  5. A co to ten "mięsny jeż"? Ostatnio już parę razy słyszałem sformułowanie i trop zawiódł mnie do serialu Pamiętniki z Wakacji. Będziesz recenzować muzykę z tego "pięknego" serialu? :)

    Koncert życzeń - a może zrecenzujesz coś z klasyki? Byłoby ciekawie poczytać, a tutaj przy okazji może przybliżyłbyś ją ludziom i zaraziłbyś nią kogoś. ;)

  6. Jako, że nikt nie ma stuprocentowej pewności jak wygląda praca nad muzyką do gry (oprócz samych kompozytorów

    No w tym rzecz, że ja wiem (pamiętasz moje stwierdzenie "od kuchni"?). W 100% natomiast nie mogę stwierdzić, jak było dokładnie w przypadku PoP bo tam nie pracowałem, ale z doświadczenia mogę powiedzieć, że na 80%-90% było jak pisałem i niestety takie rzeczy nie są rzadkością, nad czym szczerze mówiąc ubolewam. :(

    i "sapiących nad ich szyjami" producentów), proponuję skończyć temat lub przenieść się z tymi dywagacjami na stosowne miejsce na forum. ;)

    Spoko, już się te batalie przedłużają w nieskończoność. ;)

    Nie obchodzi mnie twój sarkazm

    Raczej nie zrozumiałeś tego co napisałem wcześniej...

    I w moim przypadku presja objawiała się nie przez terminy, a przez "to się wydawcy nie podoba". Efektem jest okrojony jeden album, musiałem też nową okładkę robić... Wyobrażam więc sobie, jak to wygląda w pracy

    Wyobrażenia, a rzeczywistość to dwie rózne sprawy. ;)

    Abstrahując już od tego lenistwa faktycznego lub wydumanego, soundtracki z PoP-ów (przynajmniej te, które przesłuchałem) są do d... 2008 był co najwyżej przeciętny, ale ja trafiłem tylko na trwające kilkanaście minut promo i to mi starczy.

    Spoko i poniekąd się zgadzam.

    Peace.

  7. Co znaczy "w pewnym sensie"?

    Ot, np. skończ płytę przed wyjazdem kuratora netlabela na długie wakacje :P.

    Czyli tak jak myślałem.

    A co do wcześniejszego zdania - cóż, ja mogę mieć uzasadnione wrażenie, że muzykę zrobiliście do maks 2 produkcji, z czego jedna to mod robiony przez internet. A skąd takie wrażenie? No cóż, "dedukuję". :D

    Źle dedukujesz

    Słyszałeś kiedyś o sarkazmie?

    bo ja nie zrobiłem do żadnej :D. W przeciągu ostatniego roku wydałem co prawda około 14 produkcji, nie licząc ponownych wydań i jakichś głupawych demek, ale to tylko niezależne projekty :P. Jak mówiłem o pracach nad grami czy modami, to akurat muzyki nie robiłem, co najwyżej z raz bawiłem się w dźwiękowca :P.

    To teraz przeczytaj jeszcze raz co napisałeś, potem to co wcześniej ("wiem jak to smakuje") i przeanalizuj...

    I niestety, ale DracoNared ma, przynajmniej częściowo, rację, bo jeżeli wiesz, że danego kompozytora stać na więcej lub słyszysz coś po raz kolejny (odgrzewany kotlet lub powtarzające się w jednym soundtracku motywy), to widać, że idzie na łatwiznę.

    Nic nie "widać". A jeśli coś "widać" to tylko tyle, ile pozwolą Ci zobaczyć w materiałach prasowych lub video. Być może mu się nie chciało (buhahaha), albo być może miał "górę" nad sobą, sapiącą mu nad karkiem, żeby się spieszył i co 5 minut pieprzyła "tylko proszę mi ten i ten motyw w każdym utworze umieścić - będzie spójnie wtedy!". Nie możesz wiedzieć, która opcja jest prawdziwa w 100%, tak samo ja nie wiem w 100%, ale porównując swoje doświadczenie z Twoim jestem w stanie powiedzieć, która opcja jest bardziej prawdopodobna. Możesz zrobić to samo? Szczerze wątpię.

    Nie wiem, może Inon Zur Arabów nie lubi (bo jest Żydem), ale w takim razie po co się za ilustrację muzyczną przygód w proto-Iranie zabiera :P.

    For money? :D

  8. Czyli zadaj sobie pytanie, czy Twoje dotychczasowe doświadczenie z gamedevem uprawnia Cię do pisania rzeczy pt. "nie chciało mu się", "kompozytor powinien[...]"?

    W tym momencie poszedłeś za daleko, bo zacząłeś mnie postrzegać jako twórcę oceniającego innego twórcę, a nie jako recenzenta.

    A co to zmienia? Jesteś twórcą, jak sam twierdzisz "robisz w gamedevie", więc siłą rzeczy jesteś "skażony". :D

    Może i nie jestem profesjonalnym recenzentem, może i nie wiem jak powstaje muzyka w grach AAA, może i wielu recenzentów tego nie wie (banalny argument: "nie oceniasz dobrze skoro nie wiesz jak to powstaje"), ale powtarzanie w kółko komentarzy w stylu "nie wiesz jak to wszystko działa" sprawia, że czuję się jak idiota, który dopiero co odkrył muzykę do gier i nie wie co pisze. Skąd masz pewność kim jest osoba, której nigdy nie widziałeś na oczy? Z każdym Twoim komentarzem czuję się jakbym był atakowany za swój styl recenzowania, za to, że nie wiem jak kompozytorzy pracują. Każdy ocenia we własny sposób, niektórzy rygorystycznie, niektórzy powierzchownie, niezależnie od tego co dostają. A jako osoba z zapleczem muzycznym mam jako takie prawo ocenić dzieło na swój sposób i na podstawie tego dzieła wyciągać wnioski (dedukcja), a od tego jak poważnie się moje recenzje bierze pod uwagę zależy od zdania innych. Niektórym się podoba taki styl, innym nie.

    Styl pt. "opierdolę kompozytora, bo muza jest ch***wa, dedukuję że mu się nie chciało!"? :)

    Dlatego proszę o to, żebyś dał już spokój ze swoją metodą zdartej płyty, bo nie wnosisz niczego nowego do tematu.

    Jeśli nie przyjmujesz argumentów, to rzeczywiście nie wniosę niczego nowego do tematu.

    Czy ja gdzieś pisałem coś w stylu "muzyka jest [beeep]ista jak na warunki w jakich prawdopodobnie pracował, bo dostał deadline na wczoraj!"? Nie. Piszę tylko, że powinieneś się drugi raz zastanowić, zanim napiszesz coś o tym, że się jakiemuś kompozytorowi "nie chciało", czy coś "powinien", zwłaszcza mając świadomość, że jeśli mu pozwolić to potrafi zrobić coś dobrego. Ile razy mam jeszcze powtarzać - szanuję opinię o samej muzyce i może Ci się ona nie podobać i możesz uważać ją za cholerne, śmierdzące g***, od słuchania którego dostajesz torsji, nie dbam o to. G*** pozostanie g**nem (dla Ciebie - i masz pełne prawo tak twierdzić), ale nie oceniaj kogoś kto tę muzykę zrobił mianem obiboka, bo to jest po prostu śmieszne, nie znasz warunków w jakich musiał to (nawet największe w swojej karierze) g*** zrobić. Proste.

    Szczególnie, że i ja w tworzeniu muzyki zmierzyłem się z deadline'ami (w pewnym sensie) oraz oczekiwaniami wydawcy, więc wiem, jak to smakuje.

    Co znaczy "w pewnym sensie"?

    Musisz się zmierzyć z tym, Kefirek, że ktoś może może mieć mocno uzasadnione wrażenie, że danemu twórcy się nie chciało i przestać nudzić, bo uczepiłeś się jednego stwierdzenia i pewnie męczysz tym właściciela bloga co wpis

    O ile pamiętam jedynie w tym wpisie dyskutujemy na ten temat (i we wpisie o Skyrimie też dyskutowaliśmy). "Co wpis"?

    A co do wcześniejszego zdania - cóż, ja mogę mieć uzasadnione wrażenie, że muzykę zrobiliście do maks 2 produkcji, z czego jedna to mod robiony przez internet. A skąd takie wrażenie? No cóż, "dedukuję". :D

  9. Nie sądzisz, że byłoby to sporym nadużyciem, gdybym robił amatorsko i za bezcen ludziom obiady i twierdził, że "robię w branży gastronomicznej"?

    Nie sądzę. Powiedz to samo twórcom gier niezależnych lub darmowych. ;)

    A masz w portfolio tyle tych tytułów (nawet darmowych czy indie), że z czystym sumieniem możesz sobie powiedzieć "robię w gamedevie"?

    Co do obiadów - zapomniałem doprecyzować (jak zwykle zanim przemyślę to już piszę :) ) -> kilka zleceń na obiady, czyli powinno być:

    Nie sądzisz, że byłoby to sporym nadużyciem, gdybym zrobił amatorsko i za bezcen ludziom kilka obiadów i twierdził, że "robię w branży gastronomicznej"? I dodam jeszcze tutaj - czy takim doświadczeniem będziesz świecił podczas pytań z zakresu organizacji pracy w profesjonalnej restauracji? Czyli zadaj sobie pytanie, czy Twoje dotychczasowe doświadczenie z gamedevem uprawnia Cię do pisania rzeczy pt. "nie chciało mu się", "kompozytor powinien[...]"?

  10. Powiem to tak:

    1) Wiem (i to z własnego doświadczenia!), że praca recenzenta gier nie jest usłana różami, ba, to najprostsza droga do ich znienawidzenia :). Wiem to, bo prowadziłem gramsajta z recenzjami, pracowałem przez kilka numerów w jednym e-zinie, którego tytułu już nie pomnę i zmieniło to moje podejście do gier - miast jak rozrywkę i przyjemność traktowałem je "instrumentalnie", jedynie jako obiekt do możliwie jak najszybszego ukończenia i zrecenzowania. Eksperyment z gramsajtem pokazał, że praca recenzenta jest do d... :P

    Zgadzam się. :)

    2) Nie pisz, że nie pracujemy w gamedevie, bo i ja i Draco mieliśmy już jakieś doświadczenia na tym polu. W moim przypadku też były amatorskie gierki, ba, amatorszczyzna totalna, ale troszkę się tym bawiłem :P. No dobra, to nie jest może najmocniejszy mój argument, ale orientuję się w tym wszystkim.

    Problem z Wami polega na tym, że na tworzenie muzyki w grach patrzycie przez pryzmat tych właśnie małych/amatorskich projektów i sądzicie, że tak wygląda gamedev. Błąd! Gwarantuję, że jeśli dostalibyście komercyjny, duży projekt, to dostalibyście po dupie z deadline'ami, rewrite'ami (bo kogoś na górze nagle olśniło i zmieniamy wszystko last minute) i innymi pierdami, a spojrzenie na muzykę do gier zmieniłoby się Wam o 180 stopni, a przynajmniej na tyle, że oskarżenia typu "kompozytorowi się nie chciało" schowalibyście do głębokiej szuflady i nigdy już byście ich stamtąd nie śmieli wyciągać.

    3) Natomiast sam mam kilka projektów muzycznych na koncie i pracuję nad kolejnymi albumami i jak przesłuchasz je wszystkie, to będziesz wiedział, gdzie mi się chciało, a gdzie nie. Z Inona Zura zrobił się goniony terminami wyrobnik (narzekał w końcu, że przy DA2 strasznie musiał się sprężać), ale mam wrażenie, że tam poszedł po prostu na łatwiznę, a w jedynce też.

    Niestety, taka jest rzeczywistość - bierzesz zlecenia, kasę - przeżywasz, ale jesteś wyrobnikiem (czasem lepszym, czasem gorszym). Nie bierzesz zleceń - nie masz kasy, nie przeżywasz. Możesz wtedy zmienić zawód/branżę albo iść na kasę do Tesco.

    Naprawdę brakuje mi gier i filmów fantasy, w których muzyka ma duszę i wyróżnia się wśród całej reszty. Przykład to chociażby seria WarCraft, a przede wszystkim dwie pierwsze części, bo późniejsze w pewnym sensie zdradziły tradycję, przede wszystkim WoW - choć oprawy muzycznej tych gier zjeżdżać nie będę, bo trafiają się tam niesamowite utwory, jakich na próżno szukać w sztampie fantasy. Inny przykład to chociażby Star Wars: John Williams - to wiadomo, bijmy teraz przed nim pokłony, ale jest przecież Mark Griskey, który KotOR-em II i TFU 2 również pozamiatał (i nie pisz mi czasem, że SW to science-fiction czy space opera - jeżeli tak sądzisz, to wiedz, że się mylisz). Ciężko mi znaleźć więcej przykładów, no, może Heart of Darkness, ale blisko temu do Williamsa/McNeely'ego (soundtrack do Star Wars: Shadows of the Empire - też boski). Inon Zur wpadł w tę samą pułapkę, co i Jeremy Soule na przykład. Total Annihilation czy pierwszy KotOR czy też Pottery to jedno, ale TA: Kingdoms, Elder Scrollsy czy Guild Wars to właśnie te oklepane motywy, o jakich piszę. Soundtrack Baldur's Gate Michaela Hoeniga jeszcze się w tym wszystkim broni, bo jednak jest pamiętny i ma coś w sobie.

    Niestety takie mamy czasy, że w przeciwieństwie do tego co było kiedyś teraz trzeba wszystko szybko robić. A jak szybko będziem robić to bedzie taniej! Hurra! :D

    Czasem odbija się to na jednej z rzeczy w grze (np. muzyce właśnie), czasem odbija się to wszystkich cechach gry (np. filmówki - tam się tak spinają z terminami, żeby zdążyć z premierą filmu, że takie gry są najczęściej co najwyżej średnie i nikt o nich po premierze nie pamięta, bo gameplay nudny, fabuła leży, ale za to zdążyliśmy!).

    BTW - Soundtrack do SotE (w grę nie grałem) to jedna z najlepszych rzeczy jakie powstały w growej branży, McNeely jest świetny. :D Mark Griskey też wymiata.

  11. Bzdura, ja robię, i wspominałem nawet o tym. No, może to trochę amatorszczyzna (robota za bezcen), ale mogę powiedzieć, że robię.

    Nie sądzisz, że byłoby to sporym nadużyciem, gdybym robił amatorsko i za bezcen ludziom obiady i twierdził, że "robię w branży gastronomicznej"?

  12. Mam wrażenie, że jedyne, co od Inona Zura znasz to tylko soundtrack do Dragon Age'a

    To masz mylne to swoje "wrażenie". :)

    @Revanchist: Dokładniej to zna budżet każdej gry, w tym płace kompozytorów

    Buhahaha!! :D Nie znam budżetów każdej gry ani płac kompozytorów (chociaż tutaj to nie do końca prawda :P ), ale znam dość dogłębnie mechanizmy, kryjące się za tworzeniem dużych projektów i praca kompozytora wcale nie jest usłana różami. Nie bronię muzyki Zura, nigdy nią mnie nie powalał, ale pamiętajcie, że to nigdy nie jest łatwa robota. To trochę tak, jak ludzie są pełni podziwu dla redaktorów CDA - "jak wy macie fajnie, gracie w gierki, opisujecie je i dostajecie za to jeszcze kasę!" A prawda jest inna. Będę to powtarzał - szanuję opinię o samej muzyce, nie każdemu się musi podobać, gusta są różne, ale nie robicie w gamedevie, więc nie piszcie bzdur pt. "kompozytorowi się nie chciało", "powinien [...]", itp.

    Peace.

  13. Prawda! Powinien siedzieć w domu i czekać tylko i wyłącznie na ambitne albo niszowe projekty, gdzie będzie miał multum swobody, będzie audio directorem i nie będzie deadline'u - i wtedy pokaże co potrafi, nabuduje krocie przebogatych melodii i nieziemskich aranżacji, idących w godziny muzyki! A jeśli nie będzie kasy starczyło na żywą orkiestrę - z własnego portfela wyciągnie pieniądze i opłaci orkiestrę! :P

  14. Jak w barze dostaniesz wspaniałego kotleta ze zgniłą kapustą i niedogotowanymi ziemniorami to znaczy że to

    dobry bar?

    W przeciwieństwie do utworów muzycznych, które mogą się podobać lub nie (a mi się np. "ambientowy szum" podobał), zgniła kapusta to nie jest rzecz gustu tylko sprawa bezdyskusyjna - śmierdzi, ma brzydki kolor i źle smakuje, a spożycie może wywołać zatrucie pokarmowe.

    Trudno mi natomiast znaleźć jakąś logikę w twierdzeniu, jeśli OST ma wspaniałe utwory (nawet jeśli tylko kilka) i jednocześnie jest "zły". Zły to jest soundtrack do Afterfall: Insanity, z czym pewnie i Draco się zgodzi, z powodów o których pisał w którymś temacie na blogu. ;)

    k3f1r3k: Wybacz, ale jeśli nie masz nic do dodania na temat tego jak brzmi muzyka w PoP, to chyba można Ci już podziękować.

    Zabolało, co napisałem?

    Mi nie zależy na tym, żeby tu wszczynać kłótnie czy inne boje. Chciałbym tylko, żebyś spojrzał na pracę kompozytorów trochę przychylniejszym okiem, zwłaszcza na tych już utytułowanych, którzy potrafią zrobić dobry kawał muzyki. Problem w tym, że nie zawsze okoliczności im na to pozwalają. ;)

    Wyobraź sobie taką hipotetyczną sytuację - dostajesz zlecenie na zrobienie 30 minut muzyki bitewnej w 5 dni, bo szóstego dnia gra jest już na finiszu i leci do tłoczni. Gwarantuję Ci, że prędzej się zesrasz niż zrobisz dobrze brzmiącą i zaaranżowaną muzykę.

    Przejaskrawiona sytuacja nieco, ale chyba daje do myślenia.

    Ja tak wyczuwam, że niektóre utwory tu w PoP były robione na samplach i na mega szybciora. Dlatego się trochę oburzam na zarzuty pt. "bo się kompozytorowi nie chciało".

    Pozdrowienia!

  15. Lenistwo twórców ujawnia się też w partyturze akcji.

    Brak wyobraźni tyczy się też ilustracji najważniejszych przeciwników w grze. Może każdy otrzymałby jakiś temat, jakieś unikalne brzmienie, coś co by mogło ich rozróżnić od innych? Nie!

    Kopiowanie samego siebie jest kolejną oznaką obijania się.

    z rozczarowaniem przyjąłem kompilację najlepszych tematów z gry. Nie jest to bardzo zły chwyt, ale jest dowodem na to, że i tutaj kompozytorom się nie chciało tworzyć niczego nowego.

    Jak czytam takie sformułowania to nie wiem czy się śmiać czy płakać. Co Ty wiesz o kulisach powstawania tej gry, że piszesz takie brednie? A może byłeś producentem projektu i zaganiałeś Zura do roboty, a on odpowiadał Ci "nie chce mi się"?

    Rozumiem, że niektóre muzyczne rozwiązania Ci się nie podobają, gusta są różne, szanuję to. Ale nie pisz bzdur, że im się nie chciało. Jak wygląda muzyka w tej i każdej innej grze i ile jej jest dyktuje "góra" (na której decyzje mają wpływ też czas i budżet). To naprawdę jest proste.

    Mimo tego, że pojawia się kilka naprawdę wspaniałych utworów, nie mogę dobrze ocenić muzyki do ?Prince of Persia?. Nie jest nawet przyzwoita. Jest po prostu zła.

    Kilka wspaniałych utworów i ścieżka dźwiękowa jest zła. Spoko.

  16. Ja nie lubię.

    Nie lubisz, bo wiesz, że to sample (w tym konkretnym przykładzie). Ale wątpię, żebyś powiedział "nie lubię" gdybyś usłyszał dobrze zaaranżowany utwór zrobiony na samplach tak dobrze, że przypominałby wykonanie żywej orkiestry i byś o tychże samplach nie wiedział.

    Poza tym Bergersen korzysta z prywatnych bibliotek, a nie bibliotek dostępnych w odpowiednich sklepach muzycznych.

    Prawda. Nie zmienia to faktu, że można za pomocą komputera oszukać ucho ludzkie z odpowiednim podejściem do bibliotek. Zresztą dzisiaj już pojawiają się takie biblioteki komercyjne, które tym bardziej w odpowiednich rękach potrafią "oszukać" ludzkie ucho.

    Zgodzę się, że prawdziwa orkiestra, muzycy grający na żywo wciąż biją na głowę biblioteki. Trzeba zauważyć jednak, że z każdym rokiem coraz bliżej samplom do ideału...

  17. Ja po prostu nie lubię elektronicznego brzmienia orkiestry. W kilku przypadkach nawet to się sprawdziło, ale generalnie moja zasada polega na tym, że gdziekolwiek się da, orkiestra symfoniczna rządzi i tyle.

    Ale nie zawsze się da.

    Thomas Bergersen i jego prywatne sample:

    http://www.virtualinstrumentsmag.com/down/...ojo_Madness.mp3

    Myślę, że byś nie rozpoznał czy to sample czy żywa orkiestra gdybym Ci tego nie napisał. A to kawałek zrobiony chyba 5 czy 7 lat temu... Teraz mi powiedz czy nie lubisz elektronicznego brzmienia orkiestry. :D

×
×
  • Utwórz nowe...