Skocz do zawartości

Turkut

Forumowicze
  • Zawartość

    20
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

8 Neutralna

O Turkut

  • Ranga
    Hobbit
    Hobbit
  • Urodziny 05.10.1988

Dodatkowe informacje

  • Ulubiony gatunek gier
    Array
  • Konfiguracja komputera
    Array

Sposób kontaktu

  • Discord
    Array
  • Facebook
    Array
  • Strona WWW
    Array

Informacje profilowe

  • Płeć
    Array
  • Skąd
    Array
  • Zainteresowania
    Array
  1. 10 i 11 grudnia. 2 dni koncertów pod rząd. Obydwa w tym samym miejscu. W warszawskiej Stodole. Oba bardzo mocno różniące się między sobą. Afromental i Jelonek. Środa Na pierwszy ogień poszedł koncert Afromental. Z tego co mi wiadomo był to koncert kończący ich "X-Tour". Przyznaję się bez bicia - nie jestem ich fanem. Znam tylko ich parę utworów, ostatnią płytę przesłuchałem tylko dlatego ze została mi podsunięta pod nos. Nie lubię tego typu muzyki. Jestem zatwardziałym fanem rocka i heavy metalu. Na ten koncert poszedłem dla towarzystwa. Grali kawałki z nowej płyty oraz ze starych płyt. Mieli jakichś gości. Nie mam zielonego pojęcia kim byli Ci ludzie. DJ, który grał przed Afromental w moim odczuciu wyszedł z założenia że zmiksowanie paru utworów z tego i zeszłego roku, dodanie paru efektów będzie wystarczające. Przed wejściem do warszawskiej Stodoły kolejka była zaskakująco duża. Pierwsze osoby stały już od 13. A "wejście" do klubu było od 18. Wytrwali fani. Albo cierpiący na nadmiar czasu. W momencie gdy pojawiłem się ze znajomą pod klubem wszystko stało się dla mnie jasne - większość z tych ludzi były to osoby w wieku 16-18 lat. W głębi ducha wiedziałem co to oznacza, a samo rozpoczęcie się głównego koncertu potwierdziło moje przypuszczenia - oznacza to przenikliwy pisk. Przenikliwy do bólu. Sam koncert mogę uznać za udany. Owszem, był momenty gdzie zamiast muzyki słyszałem "łomot", ale nie mogę darować dźwiękowcom tego, że za cholerę nie byłem w stanie rozróżnić słów. A byłem już na różnych koncertach, w różnych miejscach - nie spotkałem się jeszcze z takim problemem. Od koncertów na otwartej przestrzeni do koncertów w halach sportowych różnego rodzaju czy klubach. Głuchy też wcale nie jestem. Podsumowując - ujdzie. A mówi to ktoś, kto nie przepada za tego typu muzyką. Czwartek Czwartek to już zupełnie inny typ muzyki. Typ muzyki, który bardziej mi odpowiada. W czwartek, w tym samym klubie swój koncert miał Jelonek. Sam koncert zaczynał się supportem w postaci Normalsów o 18.30, wejście do klubu było od 18. I już na samym wejściu miła niespodzianka - pusto. Żadnej kolejki. Żadnego wściekłego tłumu. O 18:05 byłem już środku, parę chwil później pozbyłem się też kurtki. Na środowym koncercie "supportem" był DJ. W czwartek - supportem był normalny zespół. Z krwi i kości - Normalsi. Ludzi może nie było sporo pod sceną, ale słuchało się przyjemnie. Była to moja pierwsza styczność z tym zespołem, ale była to pozytywna styczność. Nie mogę o nich powiedzieć złego słowa. Mieli nawet niespodziankę - płytę w naprawdę promocyjnej cenie. Niedrogo - w sam raz do samochodu żeby posłuchać w drodze do pracy. Po supporcie nastąpiło główne wydarzenie wieczoru - koncert Jelonka. Klub zdążył się do tego czasu wypełnić po brzegi. Nie było tak jak poprzednio - ludzie przychodzili stopniowo, w mniejszych lub większych grupkach. Poprzednio było "kupą mości panowie" - tłum był od razu. I tu pierwsza różnica - średnia wieku była znacznie większa. Owszem, był osoby w wieku 16-18 lat, ale nie było ich przerażająco dużo. Gdy na scenie pojawił się klawiszowiec i perkusista słychać było ryk a nie pisk. Sam koncert był bardzo fajny - widać że Jelonek ma dystans do siebie i do publiki. Widać, że on lubi to co robi. Prowadził pewnego rodzaju muzyczny dialog z publiką. Zaprosił nawet na scenę 2 osoby z publiki - "Chodź tutaj niegrzeczna dziewczynko. Uderzała cały czas głową w ścianę, więc musi być bardzo niegrzeczna." "Chodź tutaj chłopcze, na kolanko do Mikołaja. O jezu, co Ty tam masz?" Nie zabrakło też klasycznego wężyka czy szabelek. "WARSZAWA! Ale macie fajne, mroczne mordki. Takie uśmiechnięte." Stodoła podczas koncertu Jelonka sama wiedziała, kiedy pasuje pogo. Mosh pit utworzył się sam. Podczas koncertu Afromental czegoś takiego mi brakowało. Jak pisałem - byłem na różnych koncertach. Iron Maiden, Black Sabbath, Metallica, Hunter, Slayer, Coma, Lady Pank, Dżem, T-Love. I na tych koncertach bawiłem się dobrze. Było tłoczno i głośno, ale bawiłem się dobrze. Jelonek to Jelonek. Zabawa sama w sobie. Idąc na ten koncert wiedziałem czego się spodziewać. Dobrej zabawy. Idąc na Afromental szedłem z czystej ciekawości. I trochę zawiodłem. Zabrakło mi jakiegoś muzycznego dialogu z publiką. Odbębnili swoje i już. Ale pisze to zatwardziały fan rocka i metalu. Ciężko trafić w gust u takiego człowieka. Człowieka, który w czwartek był niesamowicie zmęczony po jednym koncercie. Człowieka, który odżył w piątek po drugim koncercie. I który dopiero w sobotę, po przespaniu 14 godzin wrócił do żywych.
×
×
  • Utwórz nowe...