Skocz do zawartości

RockowyCezary

Forumowicze
  • Zawartość

    48
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Komentarze blogu napisane przez RockowyCezary

  1. -Proszę nas wpuścić, musimy jak najszybciej dostać się do pałacu.

    -Ależ sir, nie możemy ryzykować, mam rozkaz wpuszczać tylko osoby z pisemnym pozwoleniem od Shining Armora, więc nawet panu powinienem odmówić, ale... zważywszy na pańskie zasługi...

    Strażnik bił się z myślami. Po chwili opuścił karabin i odsunął się pozwalając nam przejść. Następnie zwrócił się do moich towarzyszy:

    -Możecie przebywać na terenie Canterlot, ale trzymajcie się z dala od pałacu. Strażnicy mają rozkaz otworzyć ogień do każdego kto wyda im się podejrzany.

    -Wygląda na to, że musimy się rozdzielić.- powiedziałem- Ja udam się do Luny, a wy... rozejrzyjcie się tutaj.

    Wchodząc po schodach wyjąłem legitymację PIA i pokazałem strażnikom. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia i pozwolili mi wejść. Ruszyłem do głównej sali, gdzie spodziewałem się spotkać księżniczkę. Właśnie miałem otworzyć drzwi, gdy stanął w nich Shining Armor.

    Znaliśmy się jeszcze z okresu mojej pracy dla rządu. Byłem od niego sporo starszy, o niespełna 10 lat. Shining Armor był wtedy młodym, obiecującym analitykiem, często posiłkował się moimi radami. Był bystry, elokwentny, aczkolwiek nigdy nie mogłem wyzbyć się wrażenia, że swój szybki awans zawdzięcza swoim kontaktom, a zwłaszcza swoją zażyłością z Celestią. Mimo wszystko Armor zawsze imponował mi swoim zapałem. Nie było sprawy, której nie mógłbym mu powierzyć, z obawy, że jej nie rozwiążę. Liczyłem, że w przyszłości dołączy do PIA, jednak Shining Armor wybrał gwardię. Od tamtego momentu widywaliśmy się dosyć rzadko. Nie długo po moim odejściu z wywiadu, doszły mnie słuchy o awansie SA na dowódce straży królewskiej.

    -Brave? Jak się masz staruszku? W czym mogę ci pomóc?

    -Ponyville zostało zrównane z ziemią. Wiele kuców straciło życie, w tym klacze i źrebięta. Mam zamiar dowiedzieć się, co się stało. I jeśli mam znaleźć na to odpowiedź, to właśnie tu w Canterlot. I myślę, że ty możesz mi powiedzieć CO SIĘ DO CHOLERY DZIEJE!

    -Chodźmy do biblioteki, tam wszystko ci wyjaśnię.

    Gdy wreszcie znaleźliśmy się w przestronnej komnacie z wszystkich stron otoczeni regałami pełnymi książek Shining Armor wziął głęboki wdech i zaczął opowiadać o tym czego udało mu się dowiedzieć. Mówił o sytuacji w innych miastach, o alicornach, ich pochodzeniu, działalności i przypuszczalnych zamiarach.

    -To wygląda na prawdziwą inwazję.- stwierdziłem.

    -Księżniczka uważa, że aby powstrzymać mrok trawiący nasz kraj, będziemy zmuszeni użyć Pieczęci.- podsumował Shining Aromor.

    -Że co?

    -Pieczęci. Nie mów, że nigdy nie słyszałeś tej legendy...

    -Legendy? Z kim ja rozmawiam. Chcecie użyć jakiegoś starożytnego artefaktu? Powodzenia.- odpowiedziałem z nieskrywaną ironią w głosie.

    -No pewnie, twoim zdaniem powinniśmy wykorzystać broń atomową?

    -Czemu nie?- uśmiechnąłem się pod wąsem na myśl o eskadrze pegazów zrzucających bomby w skupiska "cieni".

    -Ja idę, muszę ogarnąć ten chaos na ulicach.

    Tymi słowami Shining Armor pożegnał mnie i opuścił bibliotekę. Zostałem sam.

    • Upvote 1
  2. Ciekawe, czy ustalono już tożsamość zamachowca, który zamordował Celestię. Może ma to jakiś związek z tym 'kataklizmem' w Ponyville. Dwie wielkie tragedie w tym samym czasie? To nie przypadek. -Zagłębiłem się w rozmyślaniach, wpatrzony w krzątających się w koło ogierów. -To raczej element jakiegoś większego planu. Ale "to" nie wyglądało na twór kucykowych kopyt... Nigdy nie byłem zwolennikiem teorii głoszących istnienie sił nadprzyrodzonych, ale nie widzę innego wytłumaczenia. To jednak wciąż nie tłumaczy, czemu "inwazja" nastąpiła w niedużym miasteczku w pobliżu... Oczywiście! Następnym celem będzie Canterlot!

    Moje rozmyślenia zastały gwałtownie przerwane przez jakieś dziwne uczucie. Jakby ktoś mnie obserwował. Rozejrzałem się. Zielonogrzywa, zabandażowana klacz, ta którą opiekował się Lignator, ewidentnie próbowała przyciągnąć moją uwagę. Wstałem i zbliżyłem się do niej.

  3. Krótkie uzupełnienie mojej i beneblade'a, tylko mojej historii:

    Usiadłem na uboczu i pogrążyłem się w myślach: Lignator, hmmm... wydaje się być porządnym ogierem. I potrafi zachować zimną krew w kryzysowych sytuacjach. Trochę przypomina mi tego farmera Macintosha. Może powinienem się z nim zaprzyjaźnić, w końcu nigdy nic nie wiadomo. Oparłem się o ścianę 'jaskini' i wyjąwszy pistolet zza paska zacząłem go czyścić, licząc że to przyniesie mi chwilę wytchnienia.

  4. Nie jest dobrze- wymamrotałem idąc pałacowym korytarzem-JEST ŹLE. Wtem podbiegło do mnie kilku elegancko ubranych senatorów.

    -Czy oddział zwiadowczy...

    -Celestia nie żyje.- uciąłem. Wszyscy obecni zamarli, patrząc na mnie z niedowierzaniem.

    -Tylko nie to... Co my teraz poczniemy?

    -Po pierwsze, niech rządy obejmie Luna, przynajmniej na razie. Po drugie: ustalcie kto stoi za zamachem. I chyba nie muszę mówić, że było by lepiej, gdyby na razie opinia publiczna nie wiedziała o tym tragicznym incydencie.

    -Nie zgadzam się! Obywatele mają prawo wiedzieć...- zaczął jeden z nich.

    -Więc mnie w to nie mieszajcie, róbcie to co uważacie za stosowne.- przerwałem mu w pół słowa i odszedłem.

    Zmęczony i zdenerwowany ostatnimi wydarzeniami poszedłem do pobliskiego baru na najlepsze whiskey w Equestrii, AppleJack Daniel's. Był już późny wieczór. "Byle jak najszybciej znaleźć się w domu..." przemknęło mi przez myśl. Podróż pociągiem trwałaby strasznie długo, toteż zdecydowałem się na sterowiec. Już chciałem wejść na pokład, kiedy zostałem zatrzymany przez pilota.

    -Żeby wystartować muszę mieć komplet pasażerów.- powiedział stanowczo.

    Dałem mu plik dolarów i rzuciłem: "Do Ponyville."

    Wyraźnie zmieszany poderwał maszynę od ziemi. Podczas lotu nie wydarzyło się nic godnego uwagi, aż do momentu przybycia do celu. Gdy byliśmy już nad miastem usłyszałem coś jakby huk wystrzału, a chwile potem wrzaski. Wyjrzałem na zewnątrz i ujrzałem... istny chaos. Kucyki biegały we wszystkich kierunkach.

    -Ląduj!- krzyknąłem.

    -Pan zwariował?

    -Na tamtym wzgórzu.- dodałem, ignorując jego uwagę.

    Gdy tylko poczułem grunt pod kopytami podbiegłem do swojego domu, skąd wziąłem policyjną latarkę i mojego Five seveNa.

    -OK, zobaczmy czym ten zamęt jest spowodowany.- rzuciłem w przestrzeń, po czym ruszyłem w kierunku tonącego w mroku Ponyville. Włączyłem latarkę i skierowałem snop światła przed siebie. To co ujrzałem, zaparło mi dech w piersiach. Ulicami miasta powoli płynęło coś, co na pierwszy rzut oka przypominało smołę. Z tą różnicą, że 'to' pochłaniało dosłownie wszystko, co spotkało na swojej drodze. Jakby tego było mało, z tej czarnej 'magmy' zaczęły się wyłaniać postacie, wyglądem przypominające alicorny.

    -Nie jest dobrze...

  5. Przez ułamek sekundy patrzyliśmy na siebie z przerażeniem, po czym wyważywszy drzwi znaleźliśmy się w komnacie książęcej. To co ujrzałem przeszło moje najgorsze przeczucia. Na przeciwko mnie leżał strażnik z poderżniętym gardłem. Pod kolumną następny- on z kolei miał dziurę po pocisku (na oko 9mm) dokładnie między oczyma i dwie w klatce piersiowej. Nawet nie zdążył wyciągnąć broni. Na posadce było mnóstwo krwi i potłuczonego szkła. Nie mogłem wydusić z siebie słowa, w głowie kłębiły mi się różne myśli: 'Co się stało?', 'Kim są napastnicy?' i najważniejsze- 'Gdzie jest Celestia?'. W tejże chwili usłyszałem przytłumiony kaszel. gwałtownie odwróciłem się. Quickshot również to usłyszał, bo teraz patrzył w tym samym kierunku co ja. Tam, w kałuży krwi, znajdował się oparty o ścianę lokaj, który zaledwie 5 minut temu otwierał mi drzwi. Był podziurawiony kulami. Ostatkiem sił uniósł przed siebie kopyto, wskazując wschód- przypadek? Śmiem wątpić- i krztusząc się wyszeptał coś w stylu "God Save the Princess", po czym skonał. Quickshot podjął jeszcze pozbawioną sensu próbę udzielenia mu pomocy, ja tymczasem wyjrzałem przez ogromne okno, w którym wcześniej znajdował się witraż. W oddali ujrzałem czarny powóz. Pościg nie miał najmniejszych szans powodzenia, ale...

    -Wezwij kawalerię powietrzną, niech śledzą tamten wóz jadący prawdopodobnie w kierunku Stalliongradu.- rzuciłem do Quickshota- Pod żadnym pozorem nie wolno im otwierać ognia, w środku znajduje się księżniczka Celestia. Możliwe, że jest ranna. Na razie pegazy mają jedynie określić jej położenie. Za pół godziny ma się odbyć nadzwyczajne posiedzenie rządu... I niech ktoś uprzątnie ten bałagan, do cholery.

  6. Podróż karocą trwała dość krótko. Już po chwili stałem na pałacowym dziedzińcu. Wolnym, lecz zdecydowanym krokiem ruszyłem do komnaty księżniczki. Lokaj otworzył mi drzwi i znalazłem się wewnątrz wielkiego pomieszczenia. Od razu ujrzałem Celestię, wyraźnie czymś poddenerwowaną. Zobaczywszy mnie wyraźnie się ucieszyła.

    -Bravehoof! Dobrze, że już jesteś- powiedziała na powitanie.- Proszę wejdź, rozgość się.

    -Przybyłem najszybciej jak to tylko było możliwe.

    Księżniczka postawiła przede mną filiżankę z herbatą. Uprzejmie podziękowałem.

    -Do rzeczy, wezwałam cię ponieważ mam złe przeczucie. Coś wisi w powietrzu, czuję to.

    Zamurowało mnie. Wiedziałem, że Celestia miała jakiś powód, aby po mnie posłać, ale żeby przypuszczenie?!?

    -Rozumiem, ale nie za bardzo wiem czego, wobec tego, ode mnie oczekujesz.

    -Rozesłałam mnóstwo agentów po całej Eqestrii. Chcę żebyś wrócił do Ponyville i uważnie obserwował otoczenie. Po prostu mniej oczy otwarte i informuj mnie o wszystkich odstępstwach od normy.

    W sumie spodziewałem się czegoś trudniejszego, po prostu mam wrócić do domu i zachować czujność. Bułka z masłem.

    -A już się bałem, że każesz mi znaleźć przyjaciół.- zażartowałem.

    -To doskonały pomysł!

    -Ja tylko...

    -Za tydzień przyjadę sprawdzić jak ci poszło.- przerwała mi w połowie zdania i wyszła z komnaty w wyraźnie lepszym nastroju, dając mi znać, że rozmowa skończona.

    No pięknie... Tylko tego brakowało, (biiip) Trolestia! Ale cóż, wrócę teraz do Ponyville i rozejrzę się. Może spotkam przy okazji jakieś podobne do mnie kuce. Chyba wpadnę dziś wieczorem na jakaś impreza czy coś w tym stylu.

×
×
  • Utwórz nowe...