Skocz do zawartości

Pierog321

Forumowicze
  • Zawartość

    53
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez Pierog321

  1. Pierog321
    Bioshock Infinite jako pierwszy w serii dział się poza Rapture. Zebrał różne oceny, jednak mimo paru gorszych decyzji twórców był grą dobrą. A jak się mają sprawy w pierwszej części oczekiwanoego dlc?
    Jak na pierwszy rzut oka... świetnie! Akcja została osadzona przed wydarzeniami z jedynki, niedługo po śmierci Fontaine'a (tak strzelam, bo wszyscy mieszkańcy Rapture o tym mówią), co oznacza, że po raz pierwszy przyjdzie nam zwiedzać miasto przed upadkiem. Osobiście grałem ,może pół godziny, może trochę dłużej (gra wciąga niesamowicie) i z miejsca ponownie zakochałem się w podwodnej utopii. Pomieszczenia, muzyka, ludzie, plazmidy, słowem wszystko tworzy spójny, wspaniały obraz.
    Jednak przejdźmy do dalej. Nie będę pisał konkretów o fabule, więc nie bijcie, że spoiler. Najpierw pytanie większości fanów najnowszego Bioshocka, którzy nie grali w jedynkę: czy znajomość pierwszej części jest konieczna? Z tego co widzę, nie. Wszystko jest wyjaśniane, wsród plotek można usłyszeć ważniejsze nazwiska i co nieco na ich temat, a na dodatek powróciły zapisy z magnetofonów oraz te, krótkie, czarno-białe filmiki z Infinite więc znajomość jedynki pozwoli najwyżej poznać kilka smaczków. Może przejdźmy do gameplay'u. Gra się identycznie jak w Infinite, tj. mamy (chyba) te same bronie z pozmienianymi modelami, stare wigory (tu plazmidy), mamy pasek hp, tarczy i evy (tutejsze sole) a amunicję, apteczki, itd. uzupełniamy w automatach przerobionych na te z pierwszej części Bioshocka. Trochę zaniepokoiłem się, gdy okazało się, że powraca "skyhook" (tu pod inna nazwą, wybaczcie wypadła mi z głowy), jednak ostatecznie myślę, że pomysł nie jest taki zły. Urozmaica walkę a szyny z wagonikami zastąpiły jakieś kable czy coś w tym stylu, a przy okazji lokacje stały się nieco obszerniejsze. Jedyna większa zmiana to zmniejszenie liczby wrogów, wiec nie będzie już walk rodem z Painkillera .
    To chyba wszystko. Póki co "Burial at Sea" zapowiada się bardzo ciekawie, i mam nadzieje, że utrzyma ten poziom do samego końca.
  2. Pierog321
    Witam, jakiś czas mnie nie było, i najwyższa pora coś wrzucić. Jako, że żadna ciekawa książka mi w łapy jeszcze nie wpadła (i do Świąt raczej nie wpadnie, bo lektury ), więc robię te oto zestawienie (moim zdaniem) najciekawszej muzyki, którą możemy usłyszeć w grach. Jakby co, to nie jest żadne "top" wiec nie denerwować się, jeśli coś będzie na takim a nie innym miejscu
    Zatem jedziemy...
    1. Skyrim
    Zacznijmy od czegoś co zna chyba każdy. Swego czasu główny motyw tej oto gry mogliśmy odsłuchać w dziesiątkach wersji. Czy to granej na pianinie, czy metalowej, pieśń o Smoczym Dziecięciu głęboko zakorzeniła się w umysłach graczy. Ale nie tylko jednym utworem żyje człowiek,
    gra miała też kilka ciekawych "Town theme'ów", czy też odświeżoną wersję utworu z Morrowinda (lub też z Obliviona, w którego nie grałem).
    -http://www.youtube.com/watch?v=2-_g8NZr1tA - motyw główny
    -
    - motyw główny, wersja metalowa -
    - muzyczka z Białej Grani2. Super Hexagon
    Ta gra to zło. Z jednej strony mamy na prawdę fajne chiptune, a z drugiej strony większość kawałków usłyszymy jedynie na youtube, bo gra jest po prostu zbyt trudna żeby je wszystkie poznać. Oczywiście znajdzie się paru hardcore'ów, którzy zdadzą tę hipnotyzującą grę, jednak dla wszystkich innych zarzucam cały soundtrack (tylko 12 minut).
    -
    - cały soundtrack3. Bioshock
    Chyba moja ulubiona gra. Podwodna utopia, lata pięćdziesiąte, przepiękne wnętrza w stylu art de'co i wspaniała muzyka. Zarówno ta co leci sobie w tle jak i ta ze znajdowanych gdzie nie gdzie gramofonów. Całość wspaniale ze sobą współgra, tworząc niezapomniany, zimny i psychodeliczny klimat Rapture.
    -
    - "Beyond The Sea"-
    - "Cohen's Masterpiece" (utwór na pianinie)- http://www.youtube.com/watch?v=zB64X2IxWuc -"Welcome to Rapture"
    4. Starcraft 2
    Jeden z najsłynniejszych rts'ów, ikona e-sportu i wg. niektórych zrzyna z Warhammera 40000. Nad jakością muzyki w tej grze można się spierać (wiele fanów uważa, że nie pasuje do klimatu SC), jednak mi się osobiście podoba. Każda z 3 ras ma swoje utwory (które dopasowano idealnie), znajdzie się kilka ciekawych nutek w kampanii czy też w szafie grającej, ogółem nie jest źle.
    -
    - "muzyczka" Terran-
    - "muzyczka" Protossów-
    - "muzyczka" Zergów-
    - najlepszy ending song ever 5. Hotline Miami
    Ręka, noga, mózg na ścianie. To zdanie mniej więcej opisuje, co się dzieje na ekranie podczas gry w HM. Jednak jak się ma muzyka w tej grze? Moim zdaniem najlepiej z całego zestawienia. Większość to, jak nie trudno się domyślić, szybsze utwory, jednak jest kilka spokojniejszych w tym mój ulubiony, który leci sobie w sklepie, który odwiedza nasz bohater.
    -http://www.youtube.com/watch?v=WJDrXiMVndw - utwór ze sklepu
    -http://www.youtube.com/watch?v=uKq9StBZ7tg - utwór z domu bohatera
    -http://www.youtube.com/watch?v=LYLxlIF7Wn0 - szybszy kawałek z jednej misji
    6. Jazz Jackrabbit 2
    Moja ulubiona platformówka. Jeśli nie graliście, to nadróbcie tę zaległość, bo nie po to, ktoś robił piękne tła, dziesiątki poziomów żeby zachwycać się samym soundtrackiem, którego najlepiej się słucha w samej grze. Sama muzyka prezentuje się całkiem nieźle, mamy od groma utworów będących połączeniem chiptune z różnymi gatunkami. Pozycja nr 2 w moim osobistym top .
    -
    - kawałek z laboratorium-
    - kawałek z zamku-
    - menu theme To by było na tyle. Komentować i pisać, co źle/dobrze i czy chcecie część 2 .
  3. Pierog321
    Jak obiecałem, wrzucam nową recenzję, tym razem nie serialu lecz książki. Zatem jedziemy!
    Tytuł: Dworzec Perdido (Perdido Street Station)
    Autor: China Mieville
    "Dworzec Perdido" to całkiem długa (bo na ponad 600 stron) powieść z gatunku fantasy, a ściślej, steampunku. Opowiada ona o losach Isaaca der Grimnebulina, naukowca i mieszkańca wielkiego miasta-państwa, Nowego Crobuzon.
    Cóż, przede mną stoi trudne zadanie, żeby, z jednej strony jako-tako opisać wam książkę, a z drugiej nie psuć frajdy z poznawania tego świata, przez co wpis może być dość krótki.
    O miejscu akcji już wspomniałem, mamy ogromne miasto-państwo, pełne kontrastów, różnych ras, wielu wspaniałych tworów architektury zamieszkanych przez polityków i bogaczy i parę razy tyle szarych, zapadających się kamienic i slumsów.
    Głównymi bohaterami są wspomniany Isaac, naukowiec o nieco innych poglądach niż jego znajomi po fachu i Yagharek, Garuda, (tj. przedstawiciel rasy ludzi-ptaków) o niejasnej przeszłości, który przybył do naukowca po pomoc. Przez większość czasu akcję będziemy obserwować z perspektywy der Grimnebulina, raz na jakiś czas przecinanej przemyśleniami czy też czymś w rodzaju pamiętnika Yagharka. Za równo tych jak i pobocznych bohaterów da się zwykle polubić, każdy ma swoją osobowość, odmienne poglądy itd.
    Więc mamy ciekawy świat, barwne postacie, ale ile to by było warte, gdyby książki zwyczajnie nie dało się czytać? Na szczęście, historię Nowego Crobuzon poznaje się nie zwykle miło. Mamy długie, szczegółowe opisy lokacji, poszczególne rasy poznajemy zaś, kawałek po kawałku, czy to poprzez drobne opisy podczas rozmów czy też wspomnienia postaci. Ogółem, książka wciąga i zaskakuje na każdym kroku, zawsze gdy ma się wrażenie, że już się wszystko wie, dochodzi zupełnie nowy wątek (na szczęście nie wciśnięty na siłę). "Dworzec Perdido" jest jak najbardziej godny polecenia.
    PLUSY:
    +świat
    +bohaterowie
    +ciekawa fabuła
    +miło się czyta
    MINUSY:
    -utrzymywanie czytelnika w napięciu na koniec rozdziału (to nie serial, God damn it)
    PS trudno to dać jako poważny minus ale okładka ma się nijak do treści książki.
  4. Pierog321
    Ostatni wpis przyjęliście z entuzjazmem, więc zamieszczam kolejny. Z recenzjami wstrzymam się do czasu, gdy skończę czytać pewną książkę, a dziś zaczynam serię "Gier Nieśmiertelnych", tj. takich w, które można grać do dziś i czerpać z tego (ogromną) frajdę. Więc, jedziemy!
    Na początek zarzucił bym paroma przykładami niesamowicie klimatycznego soundtracka z gry:


    ...Tak lepiej.
    Zatem czym jest wyprodukowany przez Nival Interactive i wydany w 2005 przez cdv Software Entertainment, Blitzkrieg 2? Na pewno RTS'em, ale jakim! Otóż w skrócie, mamy 3 kampanię (kolejno: USA, Niemiec i ZSRR) podzielone na kilka pomniejszych plansz, które dzielą się na właściwe misje, odgrywane w czasie rzeczywistym.
    Co mnie osobiście przyciągnęło do tej gry? Tak mniej więcej... wszystko. Począwszy od wy...czesanego dźwięku (o muzyce już wspomniałem na wstępie), znakomitej grafiki, którą mój stary piecyk jakimś cudem uciągnął na low (to był szok, większość fajnych gier mi wtedy nie działała), a na high prezentuje się nie najgorzej do dziś, i na znakomitym gameplay'u skończywszy. No właśnie, gameplay! Z pozoru mamy proste zasady. Większość misji zaczynamy ze skromnym oddziałem, czy to piechociarzy, czy czołgów i dostajemy jakiś cel, np. rozwal działa i przygotuj plażę pod desant. Jak mamy to zrobić? Najpierw przyzywamy parę dodatkowych pojazdów w postaci posiłków (w tej grze oprócz okopów czy zasieków nic nie budujemy) i powoli posuwamy się w stronę znacznika na mapie. Czołgi rozwalają inne czołgi, piechota masakruje załogę dział i sama je przejmuje, by bezpiecznie ostrzelać baterię położoną na drugim końcu mapy. Gdy wszystko jest gotowe, otrzymujemy cel zajęcia kwatery głównej wroga, i jednocześnie na plaże przypływa barka wysadzając na ląd obiecane posiłki. Wtedy to nie pozostaje nam nic innego jak przyzwać jeszcze kilka jednostek i ruszać na ostatni posterunek wroga. Tak mniej więcej prezentuje się gameplay w pierwszych misjach, potem dochodzą komandosi, samoloty (myśliwce, szturmowce, bombowce), więcej rodzajów czołgów i ich niszczyciele, artyleria ppanc., plot., haubice, a nawet kanonierki. Każdy ze wspomnianych rodzajów wojska (oprócz łodzi) wraz z odnoszeniem sukcesów przechodzi modernizację poprzez, np. zmianę uzbrojenia u piechociarzy czy zamianę czołgu na jakiś lepszy model. Nasze oddziały również zdobywają exp (nie na jednostkę lecz na cały typ jednostek, np. na wszystkie średnie czołgi jakie mamy) a co za tym idzie lvl'e, za które otrzymują, np. możliwość strzelania w ruchu czy też szybszego okopywania się. Ogółem, jest tego sporo, ale idzie się w tym połapać bez najmniejszych problemów.
    Skoro omówiłem już gameplay, to przejdźmy to grafiki. Ta zestarzała się z godnością. Modele i tekstury nie biją po czach, efekty są ok, a mapy są strasznie szczegółowe, i co kiedyś wywoływało ogromnego banana na mojej twarzy, większość elementów otoczenia można zniszczyć, czy rozjeżdżając gąsienicami czołgu, czy za pomocą bomb. Cieszy również zróżnicowanie map w różnych kampaniach. Grając USA będziemy walczyć z Imperium Wschodzącego Słońca w scenerii dżungli, przecinanej rozjeżdżanymi ścieżkami czy wioskami, a z kolei walcząc za Mateczkę Rosję nasi żołnierze będą mijać typowe wschodnioeuropejskie miasta i miasteczka, brodząc w śniegu, którego obecność jak i jej brak wpływa na barwy naszego kamuflażu, co oznacza, że podczas "zimowych etapów" (tylko ja tak określam misje/etapy rozgrywane zimą?) nasze T-34 będzie białe, lecz, gdy będziemy grać po stronie USA, strzelający do Japońców Sherman będzie jasnożółty.
    Jest jeszcze dźwięk, ale co tu o nim pisać? Z muzyką, mam nadzieję, wszyscy się już zapoznaliśmy, wszelkie wystrzały, wybuchy, itp. prezentują się całkiem nieźle. Jedynie można by się doczepić donieco irytujących krzyków umierających piechurów.
    Podsumujmy, czy da się dziś w to grać?
    TAK. Grafika odpędzi co najwyżej fanboy'ów Battlefielda 3, gameplay jest całkiem złożony a muzyka przykuwa do fotela i nie pozwala się oderwać.
  5. Pierog321
    Witam, mam zamiar zacząć swoją przygodę z blogowaniem tym oto wpisem, który będzie czymś w rodzaju recenzji. Zatem jedziemy.
    "Sie sind die Essen..."*
    Anime, pt. "Shingeki no Kyojin" (znane również jako "Attack on Titan") zrobione na podstawie mangi o takim samym tytule przedstawia nam fikcyjny świat, w którym ludzie są zmuszeni żyć na niewielkim terenie otoczonym gigantycznym murem, oddzielającym ich od tytułowych Tytanów, wielkoludów mających na celu zabić i pożreć wszystkich ludzi. Jak nie trudno się domyślić, jako taka sielanka nie trwa wiecznie, bo (jak by to ujął pewien nostalgiczny krytyk), co za szok, Tytanom udaje się zrobić wyłom w murze.
    "...und wir sind die Jager!"
    Tak więc się ma historia przedstawionego świata, ale co z głównymi bohaterami? Są nimi Eren Jeager, zwykły chłopak, który miał niefart mieszkać niedaleko nowo powstałego otworu w murze, co odbiło się na jego psychice, Mikasa, przybrana siostra Erena, która obrałą za cel ochronę swojego, ciut zbyt pewnego siebie brata i Armin, tj. typowy mózg całej kompani, który kiepsko sobie radzi ze wszystkim prócz myślenia. Ta, oto trójka będzie nam towarzyszyła przez resztę serialu i przyznam, że jest całkiem ciekawa, da radę ją polubić. Jednak po paru odcinkach nasi bohaterowie nie mogą już biernie patrzeć na to co się dzieje z ich światem i postanawiają wziąć sprawy we własne ręce, poprzez wstąpienie do wojska. I tu zaczyna się zabawa bo dochodzi nam całkiem sporo nowych postaci. Te również idzie polubić, mają różne, logiczne poglądy, jedni tak jak Eren chcą za wszelką cenę zniszczyć Tytanów, inni wolą po prostu dołączyć do żandarmerii stacjonującej w bezpiecznym obszarach miasta. Między kadetami dochodzi do sporów, bohaterowie natrafiają na różne problemy, ogółem: dzieje się.
    "Jetzt hier ist ein Sieg..."
    No, ok. Mamy ciekawe postacie, świadomość nadchodzącego niebezpieczeństwa ale to wszystko było już gdzie indziej. Co jest więc siłą tego tytułu? WALKI. To właśnie wtedy czujemy miodność wspaniałej animacji, która wylewa się z ekranu. Szybkie ujęcia, trwające parę sekund przejścia z widoku na ciasną uliczkę z kroczącym nią olbrzymem na śliczny widok na miasto z dachu kamienicy, i sama gracja z jaką poruszają się żołnierze zniewala. Jednak czemu walki są takie szybkie? Otóż w tym świecie wojsko jest wyposażone w specjalne urządzenia, nieco przypominające linkę z Just Cause 2, co pozwala bohaterom na szybkie przemieszczanie się po mieście... a animatorom na rozwinięcie skrzydeł.
    "...dies ist der erste Gloria..."
    Dobra, wszystko ładnie, dobrze ale jakieś minusy muszą być, nie? Na pierwszy ogień niech pójdzie wygląd samych Tytanów, na którego narzeka wiele osób, że "brzydzi" czy "odrzuca". No fakt, wyglądają niekiedy dość kretyńsko, ale czy to naprawdę minus? Mnie tam, w takim filmowym LotR'rze denerwowało, że wolałem kibicować siłom Mordoru, które wkładały całe serce w osiągnięcie swojego celu ,zamiast ciapowatym Gondorczykom, co to tylko, płaczą i "ojejej jacy my biedni". Choć z drugiej strony wróg budzący respekt i zalewający nas swoją za*ebistością chyba jest lepszy niż przerośnięty grubas z mocno zniekształconą twarzą... Ale tylko 1 minus? No ok, jeszcze drugi opening jest jakby gorszy (choć druga wersja outro wydaje się być lepsza, czyli jakby wychodzi na 0), ale to chyba kwestia gustu.
    "Feiern wir diesen Sieg fur den nachsten Kampf!"
    Aktualnie serial ma około 18 odcinków, również po polsku. Ja, jako ktoś, kto z anime ma do czynienia jedynie w filmach wspaniałego studia Ghibli czy "Girls und Panzer" oglądałem "Atak na Tytana" z pianą na ustach, szczęką na podłodze i czymś tam jeszcze, słowem: polecam.
    Plusy:
    +fabuła, świat, postacie
    + soundtrack!
    +walki
    +naprawdę wciąga
    +animacja
    Minusy
    -wygląd większości Tytanów
    -słaba druga wersja intra(?)
    *nagłówki są cytatami z openingów
    PS mangi nie czytałem więc nie wiem jak anime się ma do zgodności z fabułą oryginału.
    PS2 to mój pierwszy wpis, więc proszę, nie hejtujcię (nie mylić z krytykowaniem) jak walnę jakiś głupi błąd.
    PS3 pamiętam, ze kiedyś ktoś robił wpis o tym anime, ale skoro kiedyś było parę wpisów po kolei o GuP to pomyślałem, że może nikt się nie obrazi za drugi tekst o SnK. Jeśli jest podobny to być może podświadomie się na nim wzorowałem bo czytałem go dość dawno temu.
×
×
  • Utwórz nowe...