Jeszcze niedawno z wywieszonym ozorem śledziłem każdy klip prezentujący naszego, swojskiego "Wiedźmina" w środowisku cyfrowym, jeszcze nie tak dawno marzyłem o komputerze na tyle sprawnym, by choć pograć sobie w demo tego cudeńka, a już jestem po parokrotnym przejściu "jedynki" i, z nie mniej wywieszonym ozorem, zerkam w kierunku "dwójki". Z wymaganiami sprzętowymi problemu być nie powinno, bo wczoraj przepiłem jednego ze swoich kompanów niegroźnym z pozoru sokiem pomarańczowym z pianką (ach, ta fermentacja) i wygrałem od niego nadobny diamencik. Tak, jak obiecywałem wcześniej oto moja lista rzeczy, które mi w pierwszym "Wieśku" nie podpasowały i, które mam nadzieję REDzi w swoim najnowszym dziecku poprawią.
Pragnę zaznaczyć, że koniec końców Wiesiek mi się podobał - wciągnął mnie na tyle, że ukończyłem go łącznie ze wszystkimi zadaniami pobocznymi (a to u mnie rzadkość). Co nie zmienia faktu, że parę rzeczy mi wybitnie przeszkadzało.
1. Skaczemy do góry, ludzie...
Może to zbytnia postmoderna, taki skaczący po polu razem z konikami polnymi wieśmmak, ale przeskakiwanie murków sięgających Geraltowi do kolan być musi. Najbardziej kuriozalnie wyglądała mi ta gra w subqueście "Pracujące dziewczyny". Widzę lasię otoczoną przez hordę zbirów. Już, zaraz rzucę jednolinijkowcem a'la Brudny Harry i posiekam ich na płaty mięsa. O, cholera... Murek! Arcywróg każdego wiedźmina! Muszę przebiec kilka metrów w drugą stronę, by wyjść zbirom na spotkanie. W realnym świecie z takimi ograniczeniami scena prezentowałaby się tak:
Bandzior: Coś ci się nie podoba siwy?
Geralt: Zaraz zaszlachtuję cię, jak wieprza!
Bandzior: Śmiało!
Geralt: (w myślach) szlag, murek!
[kilka minut później]
Geralt: No już, gdzie jesteś? Halo? Hop, hop? Psiakrew, znowu...
EPIC FAIL!
2. Round and around...
We wszelakich grach "chodzonych" robimy za chłopca na posyłki. Jest to uzasadnione - na początku na ogół jesteśmy zerem, nic nieznaczącą płotką. Ale, na bogów, w "Wiedźminie" jesteśmy rzeźnikiem z Blaviken! Facetem, co najpierw siecze, potem rąbie, a potem pyta (na ogół sam siebie, czy słusznie porąbał i posiekał). Mam dość zadań polegających na kursowaniu od Annasza do Kajfasza (a w subquestach wiedźmińskich takie coś to norma). Odsyłam do dowcipu o kurze z poprzedniego wpisu
3. Geralt, napijmy się...
Czyli o dialogach (wbrew pozorm nie o pijackich pojedynkach). Po pierwsze - dialogi są bardzo mocno skryptowane, przez co czasami mamy wrażenie, że coś nas ominęło. Gra zakłada, że rozmawiamy z każdym o wszystkim i potem okazuje się, że na moście w rozdziale I Geralt spotyka Kalksteina i wie, kim on jest, a gracz nie, bo wcześniej np. nie odwiedził karczmy. Postaci też dziwnie reagują na amnezję Geralta:
Geralt: straciłem pamięć, Zoltan.
Zoltan: napijmy się.
O RLY?
4. Czarno-szara moralność?
Twórcy tak się tym chełpili, a w Wiedźmaku tego nie ma wybory nie są trudne, łatwo można określić, który z nich jest słuszny, a który nie - jeszcze przed jego podjęciem. Niektóre z nich bardzo utrudniają grę ("Nocni goście"), większość nie "robi" zgoła nic.
5. Fabuła, mać!
Niech twórcy W2 nie ważą się już fundować nam całych rozdziałów niezwiązanych w ogóle z głównym wątkiem (akt I i III)! Wielkie było moje zdziwienie, gdy musiałem kilka godzin spędzić w jakichś Odmętach, a w Wyzimie "działo się" Piekło. To ja tu się wkręcam, mam świadomość czasu, który przez ostrze miecza przecieka, a tu muszę grać rolę suflera w "Balladaynie" No way!
Nie mniej, czekam na Wiedźmina Drugiego i kupię go, jak tylko pojawi się sklepach.
Pozdrawiam,
RandoMan
- Czytaj dalej...
- 3 komentarze
- 613 wyświetleń