Test na blogera.
Kiedyś ktoś powiedział, że nie będzie dobrym blogerem osoba, która nie potrafi napisać 20 stronicowego eseju o trzech rzeczach, które akurat znajdują się na jej biurku. Zaciekawiło mnie to strasznie. Czy podołałbym wyzwaniu? 20 stron to jednak trochę za dużo jak na jedną notkę, wystarczy parę zdań.
No więc zaczynamy. Wszystko oczywiście uczciwie. Siedzę przy biurku, a na blacie leżą: komórka, pad od xboxa (sama konsola też leży na biurku ) i nożyczki (co by nie było za łatwo).
[lanie wody mode on] (tutaj możecie przestać czytać na parę chwil)
Komórka
Popatrzcie jak niewielki przedmiot potrafi zmienić całe nasze życie. Pamiętacie jak jeszcze kiedyś, żeby umówić się z kolegą trzeba było zapamiętywać jego numer, ładnie przedstawiać się jego rodzicom i prosić go do telefonu? Jak trzeba się było odrywać od normalnych zajęć, biec przez pół domu bo ktoś dzwoni? Jak kretyńskie dźwięki wydawał niektóre aparaty? Motyw Mozarta rządził .
Wyobraźcie sobie, że zostajecie nagle sami bez komórek, tak teraz zaraz. Łot nał? No niby nic. Życie się nie zawaliło. Można spokojnie wyciągnąć się w fotelu. Za 30 minut macie wyjść do miasta by spotkać się ze znajomym. Nadal spoko. Miejsce umówione wcześniej, będzie dobrze. Wychodzicie, ale nie wiecie gdzie jest "druga połowa", a ta przecież kluczy nie ma. Zawsze można zadzwonić ze stacjonarnego, nie problem. Jak to "nie problem"? Komórek nie ma, niby jak dodzwonisz się do kogoś kto aktualnie przebywa poza domem i nie siedzi w pracy, u znajomego itp? [beeep]. Jeden banalny przykład, który można rozwiązać bardzo łatwo ale jednak przydałby się kontakt.
No właśnie, kontakt. Dzięki komórkom, internetowi mamy nieograniczone możliwości rozmowy z drugą osobą. Niemal 24 godziny na dobę jesteśmy w stanie wysłać komuś smsa, maila, zadzwonić. Zobaczyć, kto czego słucha i spojrzeć co akurat robi (blipy i twittery, no i jeszcze opisy na gadu). Jesteśmy ciągle pod kontrolą. Nasza prywatna sfera kurczy się w zastraszającym tempie. Przesadzam? Pewnie, że tak . Jednak są ludzie, którzy wystawiają się na widok zupełnie obcych osób, podając im numery telefonu, gg, maile. Można obudzić się z ręką w nocniku i po paru miesiącach kupować nową kartę do telefonu i zmieniać numery komunikatorów. I tak najgorzej jest jeśli okradną nas bo zamieściliśmy na naszej klasie zdjęcie z aparatem za dwa i pół tysiąca. Trochę dla lansu, trochę dla szpanu no ale wpadliśmy.
Sam nie wyobrażam sobie teraz życia bez telefonu. Notorycznie się spóźniam toteż mogę zadzwonić, że będę dziesięć minut później. Smsy potrafią urozmaicić nudne, rodzinne przyjęcia. Gdy nie ma na nic więcej czasu, krótka pogawędka potrafi zaspokoić minimalne potrzeby towarzyskie. Nawet to, że mogę sobie Staszewskiego nagrać na telefon jest cholernie pomocne. Może komórki nie będą wieczne, może będą ewoluować ale ich idea już na zawsze pozostanie. Straszne i strasznie fajne .
Z komórek wyszła zagłada świata, cudownie.
Pad do xboxa
Przyznam się, to między innymi wielki szpan . A tak na serio to czego można się było spodziewać? Nie trafiłem tutaj bo chciałem fajnego forum o muzyce i filmach. No więc co można by napisać o padzie. Nawet nie o tym xboxowym tylko tak ogólnie. To chyba pierwszy kontroler, na którym grałem. Konsola bez nazwy przywieziona w spodniach przez granicę niemiecką, potem dłuuuugie godziny przechodzenia Contry (pieprzony red falcon ^^) we dwójkę. Wtedy nauczyłem się pierwszych przekleństw. Mało o grach wiedziałem, jeszcze mniej o konsolach no ale grało się i było naprawdę sympatycznie. "Dżojstiki" padały wtedy z częstotliwością dwóch na miesiąc. Drogie nie były (8 złotych za nówkę w pobliskim sklepie) no ale trzeba było wyłożyć z własnej kieszeni. Jednak czego się nie robi żeby znowu zobaczyć upragnione "S".
Teraz jest oczywiście inaczej. Dostaliśmy analogi, które pozwalają pograć w shootery (i przy okazji posłuchać w internecie jakie to one są diaaabelnie niewygodne, jeżeli chodzi o tego typu gry) i precyzyjnie poruszać się postacią. Kształty też się pozmieniały. To już nie są prostokątne NESy. Są odpowiednio zaokrąglone, mocne, jak coś pierdyknie to wibrują. Żyć nie umierać .
Pad wyszedł wspominkowo, a teraz czas na hardkor.
Nożyczki
Zwyle nie trzymam nożyczek na biurku. Jestem inwalidą jeżeli chodzi o jakieś wycinanki i tego typu prace ręczne. Prędzej stracę palce niż wytnę coś "w środku" kartki. Mimo wszystko kojarzą mi się miło. Niektóre paczki, czy to płyty z muzyką, czy to gry i inne duperel, potrafią być naprawdę idiotoodporne i wtedy nie pozostaje nic innego jak stare dobre nożyczki. Parę cięć "na chama" i cieszę mordę do nowego zakupu. Też się zrobiło wspominkowo ale można by pójść w inną stronę. Wiecie, ewolucja nożyczek, modele dla leworęcznych, dewiacje seksualne na tle dwóch ostrzy, takie tam. I tak jakoś strasznie źle nie wyszło.
(a tutaj już zacząć)
No nie wyszło to jakoś koszmarnie ale i tak nie jest tak dobrze jakby mogło być. Talentu wielkiego nie mam. Widać, że jak jest temat kontrowersyjny, popularny to można z niego duuużo wycisnąć. Gorzej z taką abstrakcją jak wyżej opisywane nożyczki. Wiele zależy też od tego co się przeżyło. Własne doświadczenia.
Mimo, że tekst nie najwyższych lotów to całkiem ciekawie się go tworzyło i polecam zrobienie czegoś takiego każdemu. Rozwija, zmniejsza ryzyko raka, zapalenia płuc, ciąży pozamacicznej i w ogóle.
Pozdrawiam i dobranoc.
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze