Heute ist Mittwoch der Zweite Dezember/ Zwolfte zweitausendneun
To było pewne już od wczoraj. Wspomniałam o tym nawet bratu, który mi nie wierzył. Dzisiaj miałam naprawdę kiepski dzień....
Rano [godzina 5:50) obudziłam się i miałam wkuwać geografię. Pobrzeża, kotliny, niziny, góry i inne. Nauczyłam się średnio, ale dobra. O godzinie 7:04 wyszłam z domu szybkim krokiem. Ledwo zdążyłam na autobus. Śniadania nie jadłam, nie było czasu. W szkole zaczęliśmy od nudnej matematyki. Niedobudzona patrzyłam na dział jak zaklęta, choć trochę rozumiałam. To było dośc dziwne, bo w klasie jestem z niej najlepsza[ że się tak skromnie pochwalę.] Przyszła w końcu kolej na głupią biologię, na której nauczycielka przeczytała oceny z referatu z chemii. Byłam jedyną osobą, która nie pisała z internetu, tylko z głowy. Dostałam 3. Parę osób też, ale reszta 4 i 5. Taa.. Ściąga pe el, kopiuj, wklej. Poza tym 4 z pracy klasowej, może być. Brakło 2 pkt do piątki. Prawo Murphy'ego... Nadeszła jedna z moich trzech znienawidzonych lekcji- GEOGRAFIA. Rozdawała sprawdziany. Były za niego aż trzy oceny. Za mapkę puszczy i parków, za teorię i obliczenia. Sądziłam, że będzie 2,2,1. Nie było najgorzej bo 2,3,3. Ale i tak cienko. Na zakończenie złych ocen, nawinęła mi się pałka z kartkówki z niemca. Cóż. Pierwsza. Za 2 tygodnie poprawiam, bo za tydzień jadę na wojewódzki konkurs z fizyki. Czekała mnie ostatnia lekcja, wf. Podłamana z kumpelą i kumplem uciekliśmy. I teraz jestem w domku. Kiepski dzień, ale cóż Zdarza się.
Na poprawę humoru, laska z "One Piece".
8 komentarzy
Rekomendowane komentarze