Skocz do zawartości

Retro recenzje

  • wpisy
    3
  • komentarzy
    6
  • wyświetleń
    1437

Dives

430 wyświetleń

Dzisiaj biorę na tapetę grę, którą jako fan uniwersum Tolkiena bardzo chciałem ograć lata temu, lecz z powodu braku konsoli było to niemożliwe. Rodzice zasłaniali się jakimiś bzdurami typu gry za 300zł... Na pocieszenie został mi Powrót Króla, który już PCtów nie ominął. Jednak bez znajomości gradaptacji Dwóch Wież mój wewnętrzny, młodociany fan sagi pozostawał niespełniony. Anno Dominum 2018 w końcy mam upragnioną produkcje i zamierzam sprawdzić czy warto było czekać.

 

Zacznijmy od tytułu, który jest nie do końca akuratny. Gra tak naprawdę łączy wydarzenia z pierwszej i drugiej części, a zaczyna się od pamiętnej bitwy na stokach góry przeznaczenia robiącej za samouczek. Następnie towarzyszymy drużynie pierścienia we wszystkich ważniejszych wydarzeniach. Takie podejście mi się podoba, gdyż wypełnia lukę którą spowodował brak gry inspirowanej pierwszym filmem. Niby mamy grę Drużyna Pierścienia, ale ona podąża (zarówno fabularnie jak i wizualnie), za książką, nie ekranizacją, a rozdźwięk jest spory. Po drugie deweloper nie musiał wymyślać zbyt wielu misji na siłę, żeby wydłużyć grę, bo jak by nie patrzeć w Dwóch Wieżach mamy jedną dużą bitwę i kilka potyczek, a więc trochę mało materiału.

 

Dobrze, a z jaką produkcją mamy tutaj do czynienia? Jest to slasher, co po polsku można nazwać chodzoną nawalanką, ale taką w konsolowym stylu czyli bardziej God of War niż Diablo. Do dyspozycji mamy szybki oraz silny atak, blok, dobicie i atak dystansowy. Wraz z postępami w grze zdobywamy poziomy doświadczenia i XP za które możemy ulepszać postać czy to wydłużając pasek zdrowia, czy odblokowując silniejszą kombinację ciosów. Od 3 misji możemy wybrać postać którą chcemy grać, do wyboru są Legolas, Aragorn i Gimli. Gra dzieli się na misje inspirowane wydarzeniami z filmów, które po ukończeniu możemy dowolnie powtarzać np. inną postacią lub na wyższym poziomie trudności. Zazwyczaj naszym celem jest dotarcie do końca poziomu, przy okazji wysyłając wraże oddziały do piachu. Czasem gra urozmaica nam zabawę innymi zadaniami, jak obrona sojuszników, czy zrzucanie drabin, aby liczba przeciwników na murze nie osiągnęła wartości krytycznej. Zróżnicowanie przeciwników jest naprawdę duże. Mamy tu wszelako uzbrojone i odziane odmiany orków, goblinów i Uruk-hai. Do tego bossowie i mini bossowie jak trolle czy beserkerzy. Walka z nimi jest z grubsza ok, ale wychodzą tutaj pewne mankamenty produkcji. Jest dość chaotycznie. Wrogowie, zwłaszcza w większej liczbie, bardzo łatwo mogą nam przerwać atak, przez co wyprowadzanie bardziej skomplikowanych kombosów jest frustrujące. Często się poddawałem i przebijałem się przez wrogów ciężkim atakiem i jakąś podstawową kombinacją ciosów, którą miałem realną szansę wyprowadzić. Niestety grze brakuje elegancji systemu walki wymienionego już God of War, gdzie praktycznie każda umiejętność znajduje zastosowanie i można obierać różne taktyki w zależności od preferencji. We Władcy często musimy się mozolnie przeklikiwać przez zastępy wrogów.

 

Historię poznajemy z przerywników filmowych wziętych żywcem z ekranizacji w jakości DvD. Boli trochę dość częsty problem z przewijaniem cutscenek przy ponownej próbie przejścia misji. Raz dadzą się „skipnąć” bez problemu, innym będziemy musieli je obejrzeć w całości. Chyba najtrudniej w pozycji tak starej odnieść się do grafiki. Jest czytelna, ale co bardziej wrażliwym na wizualia osobnikom postaci mogą się wydać karykaturalne, na szczęście osobiście się do nich nie zaliczam. Fajnie zrealizowany jest moment przejścia z scen filmowych do grafiki renderowanej na konsoli, chociaż tutaj najbardziej widocznym staje się, że mamy do czynienia z grą na osiemnastoletnią konsole. Bardzo bym chciał zobaczyć coś takiego w wykonaniu Xboksa One albo PS4. Są pewne aspekty które mi w sferze graficznej imponują, oczywiście biorąc pod uwagę, że mówimy o PS2. Na ekranie w kulminacyjnych momentach widzimy okołu 20 postaci, każda z nich rzuca cień, a nie zdarzyło mi się poczuć aby animacja zwalniała. Niestety z jakiegoś powodu w grze nie znalazły się modele hobbitów, pomijając Froda. Tak więc w czasie np. walki w grobowcu Balina walczy 6 herosów. Bardzo fajnie rozwiązano odbicia w wodzie, które są tu jak najbardziej obecne. Z tego co zaobserwowałem są one renderowane w czasie rzeczywistym, ale aby konsola sobie z tym poradziła robi to w niskiej rozdzielczości, co można uznać za zniekształcenia powstałe w wyniku odbicia światła od tafli wody. Taka mała rada do wszystkich którzy mają ochotę na retrogranie. Zaopatrzcie się w stary telewizor, taki kineskopowy. Obecnie są praktycznie bezwartościowe, więc nie powinno o to być trudno, a wrażenia z grania będą o niebo lepsze. Obraz 576i na 40 calowych i większych płaskich TV stwarza zagrożenie dla zdrowia, można sobie oko pikselami wydłubać.

 

W czerpaniu pełni przyjemności z gry przeszkadzał mi brak co-op'a na dwa pady, na szczęście sequel naprawia tę bolączkę.

 

Tak oto moi drodzy dotarliśmy do końca naszej wędrówki...znaczy końca recenzji. Pozostaje mi wystawić ocenę. Zaznaczam tylko, że jest to nie tyle ocena samej gry, co ocena tego, czy współcześnie warto w grę zagrać (jeśli w nią nie graliście), lub wrócić (jeśli graliście za dziecka i boicie popsuć sobie wspomnienia).

 

Daję: 7/10*

Mimo lat na karku naprawdę daje radę

 

* wystawiam jako fan Władcy Pierścienie, jeśli się do nich nie zaliczacie odejmijcie jeden punkt.

 

TTT.jpg

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...