Skocz do zawartości

HackSlashSite.pl Blog

  • wpisy
    5
  • komentarzy
    10
  • wyświetleń
    4223

The Incredible Adventures of Van Helsing III ? Recenzja


PawelG

546 wyświetleń

Po niemal rocznej przerwie przyszedł czas na kolejny wpis na blogu.

Poniżej recenzja 3. części udanej serii gier hack&slash czyli The Incredible Adventures of Van Helsing. Zapraszam.

Choć wiedzieliśmy, że nadejdzie, nie znaliśmy dokładnej daty. W pewnym momencie oczekiwanie zaczynało z wolna przemieniać się w lęk: ?czy aby na pewno to, na co czekamy, ukaże się??. Obawy okazały się nieuzasadnione. Pod koniec maja, niczym królik z cylindra, wyskoczył w cieniu wielkiej premiery Wiedźmina 3, samozwańczy król hack&slashy anno domini 2015, barokowy z nazwy i złożoności mechaniki, The Incredible Adventures of Van Helsing III.

92IK4s.jpg

Wyskoczył i zaskoczył, już od samego początku, brakiem możliwości importu postaci z poprzedniej części gry; trudno się temu dziwić, bowiem największą nowością trzeciej części przygód Łowcy jest możliwość zagrania aż sześcioma wcieleniami Van Helsinga: do wyboru mamy (zgodnie z polskim tłumaczeniem): obrońcę, czyli typowego ?tanka? władającego tarczą i mieczem, łowcę nagród, któremu najbliżej do bohatera znanego z pierwszej części gry, a którego głównym atrybutem była broń palna, władcę żywiołów, czyli klasycznego elementalistę, umbralistę, interesujący miks skrytobójcy i mrocznego maga, flogistonowego inżyniera (dokładnie, w tym miejscu zachęcamy do zapoznania się z interesującą teorią flogistonu), oraz konstruktora, czyli swoistego nekromantę ożywiającego nie tyle materię organiczną, co mechaniczną.

3uEoYV.jpg"]3uEoYV.jpg

Grywalnych postaci jest naprawdę dużo, i chyba dobrze, że zrywają z nieco sztucznymi klasami wypracowanymi na gruncie DLC-owgo kompromisu przy tworzeniu pierwszej osłony gry (mającej mieć z założenia tylko jednego grywalnego bohatera). I chyba dobrze, że Thaumaturge i Arcane Mechanic odeszli w niepamięć, bowiem nowo wprowadzone klasy zarówno od strony wizualnej jak i fabularnej o wiele bardziej przystają do tego szalonego uniwersum. Niestety, są też minusy takiego stanu rzeczy. Po pierwsze, pewnemu uproszczeniu uległa mechanika gry. Ale spokojnie, nadal jest ona nad wyraz rozwinięta ? perki, doładowania umiejętności, zdolności lady Katariny, zbawienne działanie furii ? to wszystko zostało zachowane; zmianie uległo drzewko umiejętności ? stary system bazujący na stopniowym odblokowywaniu kolejnych skilli, wykorzystujący przy okazji efekt synergii, poszedł w niepamięć, a zastąpiono go o wiele czytelniejszym, choć także skromniejszym, koncentrycznym drzewkiem, w ramach którego możemy wybierać spomiędzy dziewięciu umiejętności oraz ośmiu aur. O ile uporządkowanie aur należy zaliczyć na plus, o tyle widać, że twórcom najwyraźniej zabrakło sił i kreatywności w wymyślaniu fantazyjnych umiejętności dla aż sześciu zupełnie nowych bohaterów. Z drugiej strony uproszczenie w tej materii ma swoje zalety, a także ułatwia budowanie postaci wedle naszych predyspozycji ? system nie wymusza już na graczu, by ten ?kupował? zbędne umiejętności celem zyskania dostępu do innych skilli.

ZiAuGc.jpg"]ZiAuGc.jpg

Otwartym pozostaje pytanie, co sprawiło, że twórcy zrezygnowali z pierwotnych klas kosztem zupełnie nowych, w tak godnej uznania ilości? Odpowiedzi może być wiele, swoją zaś wyłożyłbym tak: Neocore Games postanowiło ?zresetować? serię, nie rezygnując zarazem z ciągłości fabularnej. Tym samym Węgrzy mogli odpuścić sobie prace nad kolejnymi, wymyślnymi umiejętnościami, by jeszcze bardziej powiększyć i tak rozbudowane drzewko umiejętności, nie byli też więźniami wysokiego level-capu, narzuconego przez część drugą gry. Możliwość zdobycia osiemdziesiątego, a może nawet i setnego poziomu trudności siłą rzeczy przekładałaby się na moc przedmiotów i samych bohaterów, a w systemie naczyń połączonych, jakim niewątpliwie jest każda gra hack&slash, odbiłoby się to bardzo negatywnie na i tak już kulejącej mechanice? A tak nowy start, ?stary? level-cap do 30-stego poziomu, i przeświadczenie, że chyba jest nieco trudniej, a złoto i legendarne przedmioty nie lecą już takim strumieniem, co kiedyś.

nbKk5d.jpg"]nbKk5d.jpg

Generalnie można dostrzec o wiele więcej analogi z pierwszą częścią gry ? być może twórcy, mają w pamięci chłodne przyjęcie sequela, postanowili wrócić do korzeni? Tak czy inaczej klimat jest równie mroczny, co w pierwszym Van Helsingu, spójność fabuły wyraźniejsza, a i humor znów najwyższych lotów, lekki i spontaniczny, nie zaś wymyślany na siłę. Trzecia część nie doczekała się także wielu nowinek, jakie przyniosła z sobą druga odsłona gry, co więcej, gdzieś nawet wyleciały pewne znane już elementy, takie jak ? powiedzmy to sobie szczerze ? kompletnie nieudane runy. Jest za to kilka cieszących oko nowinek, takich jak znany z Diablo 3, słup jasności bijący od leżącego na podłożu legendarnego przedmiotu (a może to kolejna, subtelna drwina z gatunku? Dość napisać, że przedmioty te mają także pewnie unikatowe affixy?), odnawialne, niestackowalne mikstury (również rodem z Diablo 3, choć tam podobna funkcjonalność pojawiła się dopiero niedawno, wraz z łatką 2.2), czy wreszcie pewne dodatkowe funkcje w opcjach gry.

OHqKw1.jpg"]OHqKw1.jpg

Przy pierwszym kontakcie z grą i dalej, w czasie dalszego z nią obcowania, jeden designerski element wysuwa się na pierwszy plan i zachwyca do samego końca ? fenomenalny projekt poszczególnych poziomów, które nie tylko świetnie wyglądają, ale również są niby wielkie wiadra, z których wylewa się klimat. Już pierwsza część Van Helsinga pokazała na tym polu pazur (by zupełnie ten pazur przyciąć w drugiej odsłonie gry, tak, że aż zabolało), ale to, co pokazało Neocore w The Incredible Adventures of Van Helsing III, bije miejscami na głowę najlepsze lokacje z części pierwszej: Mroczny Cyrk, to tylko preludium dla lokacji w Głębokim Inkauście, do złudzenia przypominającym cypel dantejskiego piekła z rycin Botticelliego. Co więcej, każde z tych lokacji, to swoiste nawiązanie do innych tytułów z gatunku, naturalnie, z Diablo 3 na czele. A wszystko to zamieszkałe przez potwory rodem z obrazów Beksińskiego ? monstra, to równie udany element gry; widać, że także na tym polu twórcy wyciągnęli lekcje z niemrawego The Incredible Adventures of Van Helsing II. I gdyby jeszcze całość dopełniła naprawdę zapadająca w pamięć muzyka, byłoby naprawdę dobrze. Owszem, główny utwór pobrzmiewający w czasie gry ma swój urok, ale jednak na tym poru niezaprzeczalnie i? Paradoksalnie, panuje muzyka z drugiej odsłony gry.

WYeVvR.jpg"]WYeVvR.jpg

Jak już piszemy o muzyce, czyli o audio, pora wspomnieć o wideo, choć tu nie za bardzo jest o czym mówić ? grę cechuje identyczna w stylistyce grafika napędzana na tym samym silniku, co w pierwszej i drugiej odsłonie gry, nie ma więc sensu powielać tez i opisów z poprzednich naszych recenzji. Ale akurat ten element nie obniża końcowej noty gry, choć na pewno przekłada się na poczucie wtórności. I pewnie wtórność, o której wspomniałem, zaważa na większości ocen pojawiających się w sieci. A są one? mieszane, średnie, poniżej oczekiwań. Owszem, w grze nie dokonano tylu zmian, co w części drugiej, ale ile nowości wprowadzonych przez sequel było naprawdę wartościowych? Gra nie pozwala na import postaci, ale może dokonano tego w imię lepszej ekonomii gry? Zresztą, mamy aż sześć grywalnych postaci, mamy słowiański klimat, który w połączeniu z autorską wizją Świata Atramentu najpełniej i najdoskonalej wyraża się właśnie w recenzowanej części gry, mamy wreszcie zwieńczenie fabuły, w tym interesujący wątek o przeszłości Lady Katariny. Czy trzeba więcej argumentów, by uznać, że The Incredible Adventures of Van Helsing III jest najlepszą częścią serii i godnym jej zwieńczeniem? Myślę, że nie. I aż szkoda, że to wszystko już się kończy, że za rok nie otrzymamy kolejnej porcji przygód potomka legendarnego Abrahama Van Helsinga? Choć gdzieś tli się nadzieja na zbiorczą kompilację wszystkich części gry (pewnie niemożliwą z uwagi na odrębności części I i II, a części III), może prequel, albo zupełnie nowy rejon świata, do którego zawędruje młody Van Helsing? A może MMO? To wszystko sprawia, że nie sposób powiedzieć ? żegnaj. Po prostu ? do zobaczenia w grze. Jest tego warta jak nigdy.

kg5CNp.png

Źródło - The Incredible Adventures of Van Helsing III - Recenzja

1 komentarz


Rekomendowane komentarze

Jak dla mnie to jednak dość słaba gierka. Najpierw się człowiek z nią męczy, ale wystarczy nazbierać punktów rozwoju i władować wszystkie w dwa talenty, żeby mieć niepokonanego koksa. W więcej się inwestować nie opłaca, bo limit 30 leveli (które zdobywamy w 3/4 pierwszego przejścia fabuły = brak dalszych celów i zero perspektyw na jakiekolwiek kontynuowanie zabawy po napisach końcowych) sprawia, że mamy mało punktów na talenty, a w Helsingach ciosy stają się dobre dopiero po porządnym rozwinięciu. Nowe klasy są mocno dopakowane i prawie nieśmiertelne na początku. Gra zatraciła klimat i wygląda jak sklejanka map robiona na szybkiego, byle pchnąć na rynek i mieć z głowy. No i ten "polot" fabularny - zniszcz kokon, zniszcz dwa kokony, zniszcz trzy kokony, znowu zniszcz trzy kokony, ale wcześniej zabij jakichśtam ziomków którzy otaczają je nieprzebijalną tarczą. Chyba tylko cena przemawia za tym czymś, ale taniej można mieć dużo lepsze poprzedniczki. Ode mnie, jak w tytule, trójeczka z małym plusikiem.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...