Krótkie opowiadanie.
Aarug szybko schodził po pajęczynie, wściekle miotając ciężkimi, chitynowymi szczypcami. Zakończony jadowym kolcem ogon wykrzywił się do ataku. Odnóża zaczynały dotykać, porośniętej mchem ziemi.
Izaak Berazi gładkim ruchem dobył miecza, złoto-czarny brzeszczot posępnie błyszczał w świetle księżyca, wykonana ze śnieżnobiałej smoczej kości rękojeść idealnie leżała w dłoni.
Mutarachnoid pokonał ostatnie metry dzielące go od podłoża i zaatakował w szaleńczym pędzie. Zakonnik odskoczył, po czym ciął jedno z odnóży krocznych potwora. Aarug ryknął przeraźliwie i machnął szczypcami. Zakonnik uniknął ciosu, chwycił się morderczych kleszczy stwora, zaczął się powoli wspinać. Dotarł do głowotułowia, wyjął zza pasa trzy małe, metalowe strzałki i rzucił je prosto w jarzące się ślepia stwora. Przedmioty wbiły się z głuchym trzaskiem, a po chwili zapłonęły żywym, magicznym ogniem. Aarug rzucał się i wył. Izaak wbił miecz w chitynowy pancerz mutarachnoida, mocniej chwycił rękojeść i przebiegł po odwłoku, niemal go przepoławiając. Zeskoczył, obcinając w locie dwa tylne odnóża. Aarug upadł, zakonnik podbiegł i dwoma cięciami miecza pozbawił go pokrytych jadem szczękoczułek, uniknął ogona, rzucił mieczem, odcinając u nasady kolec jadowy, klinga posłusznie wróciła do ręki, wbiegł na głowotułów potwora i wbił mu miecz prosto w mózg. Mutarachnoidem jeszcze przez kilka minut wstrząsały pośmiertne drgawki, po czym znieruchomiał.
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze